piątek, 23 listopada 2018

Beskid Wyspowy i okolice, część 46

Wycieczka z Lubomierza na Jasień, który był ostatnią górą z "korony Beskidu Wyspowego", jaka mi została do zdobycia. Weszłam na Jasień szlakami czarnym i zielonym, potem zeszłam żółtym na przełęcz Przysłop i asfaltem dotarłam z powrotem do Lubomierza. Tam obejrzałam mały cmentarz i na koniec dnia podjechałąm do pijalni wód mineralnych w Szczawie.






Do Lubomierza dojechałam autkiem od Mszany Dolnej. Niedaleko tutejszego kościoła, po przeciwnej stronie głównej drogi przez wieś jest spory parking. Autko tam zostało, ja ruszyłam tak jak z powrotem na Mszanę, szukając odejścia czarnego szlaku w prawo.




Wschód słońca był niestety zasłonięty przez góry, ale za to boczna asfaltówka, w którą skręciłam, prowadziła wśród ładnych drewnianych chatek.
















Za tą szopą z garnkiem droga zmienia się już w gruntową i wchodzi między drzewa.






















Na szlaku jest sporo widokowych dużych polan, niektóre nie są bezpośrednio na trasie, ale widać je z drogi.


















Ostatni mijany przysiółek, wokół rozkopane, pewnie zbudują kolejne domki.

















Doszłam do rozstaju dróg na kolejnej dużej polanie. Tu kończy się czarny szlak i chcąc dojść na Jasień, trzeba skręcić w prawo w zielony.












Na polanie przy rozejściu szlaków można odpocząć na ławkach.





Zielony był bardziej dziki i pozarastany, prowadził przez jakiś czas wąską ścieżką.














Widokowe miejsce w niewielkiej odległości od szlaku.



 


Grzbietem góry przez bukowy las, tabliczka z nazwą szczytu jest już blisko.





No i jest Jasień, korona Beskidu Wyspowego zdobyta;>



Zauważyłam na mapie, że niedaleko jest jakaś fajna polana i postanowiłam tam podejść. To Polana Skalne po drodze na Mogielicę. Na Mogielicy byłam wiosną, relacja TU. Tym razem tylko doszłam do kapliczki na Polanie Skalne i dłużej tam odpoczęłam na ławkach.









Widok na Tatry:


W oddali stał szałas, z komina zaczął lecieć dym. Przed chatką była zaparkowana terenówka, na zewnątrz zaczęło się kręcić parę osób. Ciekawe co tam robią, może to myśliwi albo jacyś leśni badacze.













Wróciłam na szczyt Jasienia i według żółtych znaków kierowałam się przez las w dół.
























Kolejna duża polana, zrobiłam sobie na niej postój. Dopiero wtedy zobaczyłam dwie pierwsze osoby na szlaku, bo mimo słonecznej soboty do tej pory byłam tam całkiem sama, nie licząc towarzystwa z szałasu.







Największa z polan, na niej przysiółek, bardzo widokowe miejsce.











Przecina się nawet drogę asfaltową:




Obok pasących się krów wspięłam się według znaków na kolejną górkę, w stronę lasu.















Mały domek na kolejnej polanie:


Umeblowanie na zewnątrz:> Niestety było zbyt chybotliwe.

















Zeszłam między domami do drogi 968. Potem chciałam wejść na jakiś zaznaczony na mapie skrót, żeby nie iść asfaltem, ale coś mi się pomieszało i w efekcie przeszłam do Lubomierza wzdłuż tej ruchliwej szosy, czego nie polecam, bo miejscami nie ma pobocza i to średnio bezpieczne i przyjemne.






Na koniec zwiedziłam mały cmentarz w Lubomierzu. Najciekawsza była drewniana chatka między grobami, może dawna kostnica albo kaplica? Kiedyś udało mi się zwiedzić taką od środka w Stopnicach, tutaj zapomniane cmentarne przedmioty zgromadzono na zewnątrz, środek był niedostępny.









Było jeszcze wcześnie i chciałam coś pozwiedzać już bardziej samochodowo. Postanowiłam podjechać do Szczawy, gdzie według mapy i przewodnika miała być pijalnia wód mineralnych.


No i jest pijalnia. Parkować lepiej pod znajdującym się tuż obok nowym kościołem, parking niedaleko pijalni jest tylko dla pracowników rozlewni. Bardzo fajne miejsce, chyba mało znane, ciche i spokojne. Nawet w weekend mogłam się tam nacieszyć całą połową godziny ciszy, zanim zjawili się wrzeszczący ludzie, a innym razem, w dzień powszedni, w ogóle nie było takiego problemu.


Można napić się wody zdrojowej (np Szczawa I) w środku pijalni albo na ławkach na zewnątrz. Szkoda, że park nie jest większy, ale i tak mi się tam podobało, a ruchliwa droga tuż obok mi akurat nie przeszkadza. Można przynieść pustą półtoralitrową butelkę po wodzie i za jej napełnienie płaci się tylko 80 groszy, jeden kubeczek plastikowy z wodą też można kupić.





c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz