środa, 28 stycznia 2015

Opuszczone miejsca w Puszczy Kampinoskiej i nie tylko, część 27

Opuszczony dom pełen zepsutych zabawek, schowana na bagnach chatka z makatką z jeleniami, głowa Matki Boskiej na stole w środku lasu, miniwycieczka wzdłuż kampinoskiego kanału i zapomniana kapliczka na poskręcanym drzewie - tyle w tym odcinku o opuszczonych miejscach w Puszczy Kampinoskiej.




Opuszczony Dom dzieci znalazłam na bocznej drodze prowadzącej przez jedną z wsi na dalszych obrzeżach Puszczy Kampinoskiej. Zobaczyłam go podczas spontanicznej wiesiexowej objazdówki. Mimo zimowej pory dostępu do chatki broniły krzaczory. W środku zachowało się sporo wyposażenia, a nawet łóżeczko dziecięce grozy;) Tak obiekt wygląda od zewnątrz:






Tak wygląda pierwsze pomieszczenie:







Potem od drugiej strony można dostać się do kolejnego pokoju. Podłoga tego pomieszczenia i jego przedsionka pokryta jest zepsutymi zabawkami. Na stoliku leży typowa lalka grozy:>









Kolejny pokój to jakaś dawna sypialnia. To tam stoi porzucone dziecięce łóżeczko, czy raczej jakiś kojec - jeszcze z kocykami, ktoś musiał się chyba spieszyć opuszczając ten budynek, a może nie wiedział, że już tam nie wróci? W pokoju jest sporo książek i wybebeszony kominek z wystającą błyszczącą częścią, której cień wyglądał tak, jakby w pomieszczeniu stał ktoś z wyciągniętą bronią.












Niedawno wróciłam do Domu z makatką. Ostatnio pisałam o nim prawie rok temu TU. Wtedy dotarłam do tego obiektu oglądając mapy satelitarne. Daszki w dziczy wydały mi się podejrzane i wybrałam się tam na piechotę według mapy. Okazało się, że jak najbardziej warto;> Teraz odwiedziłam miejscówkę z nowym aparatem i w nowych okolicznościach. Wiedziałam już wcześniej, że drzwi zostały otwarte. W środku nieco powiększyła się dewastacja, ale jeszcze zdecydowanie jest co oglądać. Jak zwykle w przypadku powrotów znalazłam elementy wyposażenia, których wcześniej nie dostrzegłam. Dom jest oddalony od cywilizacji, stoi na bagnach i jest tam dosyć strasznie. Słyszałam plotki, że są tam duchy. Nie wiem, czy to może być prawda. Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam:>



Tak było w Domu z makatką pod koniec stycznia:















W najbardziej zdewastowanej izbie, z zerwaną podłogą (znowu to samo - czemu ci szabrownicy zrywają podłogi zawsze tylko w jednej izbe?), znalazłam nowy element wyposażenia - czarno-białe, legitymacyjne zdjęcie jakiegoś faceta. Leżało na podłodze, czy raczej na brudnym piasku. Na chwilę przeniosłam je do światła na parapet.



W małym pokoju przy drzwiach leżały na parapecie rzeczy, których też wcześniej nie zauważyłam. Był na przykład zniszczony święty obrazek nad wybebeszoną szafą. Na zbliżeniu widać, że przedstawiał chyba św. Józefa z Jezusem. Do tego żółty kot w czerwonym koszyku i baranek;>







W mocno pochmurny styczniowy dzień wybrałam się też na wycieczkę trasą Górki-czerwonym szlakiem do Cisowego-wzdłuż kanałów i bagien do mostku na szlaku czerwonym z Górek do Cisowego-Zamość-Górki. Do Cisowego idzie się wygodną ścieżką, którą da się nawet jeździć autem, biegnie tamtędy szlak czerwony.












 Wchodzi się na bagienne tereny, a potem widać skrzyżowanie dróg z krzyżem i stojącym pod nim stolikiem. Zaczyna się wieś Cisowe. Na stoliku pod krzyżem leży głowa Matki Boskiej.






Szlak czerwony biegnie dalej dość dobrą drogą, ale na mapie widać też zaznaczoną linią przerywaną linią ścieżynkę prowadzącą do kanału Ł9. Postanowiłam iść tamtędy. Weszłam do wspaniałej dziczy, a tuż przy wejściu na ścieżynkę znalazłam zapomnianą kapliczkę na poskręcanym drzewie.





Potem poszłam dalej wzdłuż zamarzniętych bagien, prosto do kanału Ł9. Minęłam resztkę gospodarstwa - klasyczną piwniczkę z jakimś siedzeniem obok:> Dziś mieszkają tam nietoperze.










 Kolejne resztki gospodarstw, przypominające Nowe Budy:






Tutaj według mapy ścieżka miała przekraczać kanał Ł9. Ale to chyba była mapa dla sarenek i bobrów, albo dla ludzi posiadających ponton. Rzeczywiście, było widać wyraźną kontynuację ścieżki po drugiej stronie, ale mostu ani śladu. Postanowiłam więc iść po prostu wzdłuż kanału w kierunku mostku na czerwonym szlaku. Nie jest to daleko. Najpierw szło się bez przeszkód. Widziałam pełno drzew powalonych przez bobry, wszystko było pogryzione. Potem zaczęły się podmokłe zarośla, kępy traw, choć przy lekkim mrozie nie było bardzo grząsko. Żałuję, że nie robiłam więcej zdjęć, ale miałam trochę stracha;> W pewnym momencie mostek był ze sto metrów ode mnie, a tu teren wygląda bagiennie.. Nagle zauważyłam przed sobą w trawach jakiegoś małego, brązowego futrzaka. Wydra, łasica (jak pobliski kanał), bóbr? Poszłam wąskim przesmykiem za zwierzakiem, patrząc pod nogi. Była tylko jedna większa wyrwa z wodą. Wyszłam spokojnie na brzeg przy mostku. 




Potem kolejną ścieżynką doszłam do Zamościa. To znaczy tą drugą. Na pierwszej poczułam, jak chrupie pode mną lód i dałam sobie spokój. Druga prowadziła wzdłuż pola i była mocno zryta przez buchtujące dziczki. Po drodze mijało się jakąś zaimprowizowaną myśliwską ambonę. Doszłam do kanału Łasica, przeszłam przez mostek i wróciłam do kościoła w Górkach, gdzie czekało autko.









Już w Zamościu przy drodze - dziwna wierzba:>



ciąg dalszy nastąpi