środa, 22 stycznia 2014

Opuszczone miejsca w Puszczy Kampinoskiej i nie tylko, część 4

Czy zima to aby nie najlepszy czas na zwiedzanie Puszczy? Biały las stwarza wrażenie jakiegoś oddzielnego świata i bezpieczeństwa. Aż trudno uwierzyć, że parę dni wcześniej była styczniowa wiosna. W tym odcinku połączę jedno z drugim.
 

                                        
     

                                        

 Najpierw trochę epoki przedśniegowej. Okolice wsi Górki, gdzie warto się udać przy okazji wycieczki do Granicy, to jak pisałam w poprzednim odcinku jedna z ciekawszych kampinoskich lokalizacji dla zwiedzających mało znane i opuszczone miejsca. Tym razem wybrałam się do Cisowego. Wieś powstała w XVIII wieku jako osada budników, czyli ludzi wycinających lasy i zwolnionych z pańszczyzny. Stąd np nazwa innej wsi - Buda. Było tu 30 gospodarstw, teraz jest ich tylko kilka. Dwa domy są opuszczone.
                        



Żeby trafić do Cisowego, na skrzyżowaniu w Górkach trzeba kierować się z szosy od Dąbrowy prosto na  gruntową. Jest wąska, piaszczysta i strasznie niewygodna, ale da się przejechać. Ktoś pisał w komentarzach, że jest samochodowo nielegalna, ale przynajmniej na używanej przeze mnie na co dzień mapie z przewodnika (M.Zamorski) ten odcinek zaznaczony jest jako dopuszczony do ruchu. Parę domów stoi po jej lewej stronie. Na prawie samym końcu wsi dojeżdża się do drewnianej opuszczonej chaty z firanką wciąż wystającą z wybitego okna. Odkryłam ją dzięki "Tajemniczym Miejscom w Puszczy Kampinoskiej" (pozdrawiam:). Można zaparkować na "podwórku". Jest tam też stodoła i stolik, na którym jakby nigdy nic stoi kubeczek i leży zardzewiały widelczyk, a w kubku jest pełno liści. Byłam tam dwa razy i wygląda na to, że te zapomniane przybory opierają się wszelkim wichurom, chociaż kompletnie nic ich nie osłania. Ja ich nawet nie dotykałam. Cała chata w ogóle robi dość upiorne wrażenie. Będąc w jednym pomieszczeniu,miałam wrażenie, że coś się rusza w drugim i na odwrót, ale przy drugiej wizycie już tego nie słyszałam. W środku budynku są resztki wyposażenia z żółtym piecem i solidnymi fotelami na czele.
                                     

                                        
















  

We wsi jest jeszcze jeden, już mniej ciekawy opuszczony domek. Jest jeszcze bliżej skrzyżowania w Górkach, niż ten drewniany. Biały, murowany, z gołymi ścianami.


Poprzedni bywalcy zapraszają przybyszów:


No, te ściany w środku jednak nie są takie całkiem gołe - jest tam chupacabra ;)




Do Atomowej Kwatery Dowodzenia pierwszy raz dotarłam przypadkowo. Wcześniej mimo podjętej próby jej nie znalazłam. Niespodziewanie zobaczyłam charakterystyczną budowlę, idąc półdziką ścieżką wzdłuż Uroczyska Łuża i Łużowej Góry. Jednak okazuje się, że znalezienie tego miejsca jest bardzo proste. Wystarczy, że trafi się na parking w Dąbrowie Leśnej i pójdzie dalej prosto. Płytowa droga poprowadzi prosto do ruin Kwatery.




Tak budowla wyglądała, gdy przyszłam zerknąć na nią kilka dni temu:



Niestety, bez specjalnego przygotowania zwiedzanie tego miejsca właściwie nie ma sensu - główną atrakcją budowli są podziemia. Atomowa Kwatera Dowodzenia została zbudowana w czasach PRL, gdy wojna atomowa zdawała się realnym scenariuszem i podejmowano do niej konkretne przygotowania. Gdyby taki konflikt wybuchł, w puszczy znalazłoby się wtedy centrum dowodzenia. Obiekt budowano od lat 60-tych. Podobno w latach 80-tych wizytował go Jaruzelski. Miejsce może mieć jednak dłuższą historię wojskową. Podczas wycieczki zimowej spotkałam starszego zwiedzacza, z którym zaczęłam gadać m.in. o Kwaterze. Powiedział, że jeszcze w latach 50-tych, gdy matka jego znajomego poszła w rejon dzisiejszej Kwatery do lasu, spotkała radzieckich strażników, którzy ją stamtąd wygonili. Może już wtedy coś powstawało? Inna ciekawostka zasłyszana od kolejnego puszczowego zwiedzacza jest już o wiele bardziej współczesna. Ponoć Kwatera bywa scenerią różnych porachunków. Ta osoba widziała tam grupę facetów w garniturach, którzy bili innego faceta w garniturze. Mimo to nie czułam się tam zagrożona. Na pobliskiej drodze zwłaszcza w weekendy łażą całkiem niegroźni ludzie.


Główny schron miał być odporny na ładunki nuklearne, podziemna sieć korytarzy miała własne agregaty prądotwórcze, pompy, wygłuszoną salę narad. Kilka lat temu było jeszcze podobno sporo wyposażenia, ale wszystko rozkradziono.Obiekty są trzy - duży, przypominający szkołę, z piwnicą, mały, też z wejściem do podziemnej sieci korytarzy i przeciwatomowy schron.








Trzeba koniecznie mieć ze sobą więcej niż jedną latarkę, najlepiej długi sznurek (nić Ariadny;) i zdecydowanie iść tam większą grupą. Za tym pierwszym, przypadkowym razem w grudniu natknęłam się tam na grupę, która miała latarki i pozwoliła się przyłączyć. Dzięki temu zobaczyłam kawałek podziemnej części, ale latarki były jednak zbyt słabe, by móc dotrzeć na wszystkie podziemne kondygnacje. Zagłębiliśmy się tylko w schron.






Na ścianie znaleźliśmy napis. Podobno oznacza on "Niech będzie pozdrowiony Związek Radziecki";)






Do Atomowej Kwatery warto dojść właśnie od strony Łuży. Do drewnianej wiaty przy skrzyżowaniu szlaków na Uroczysku można dotrzeć m.in. od strony Lasek. Od parkingu przy ośrodku dla niewidomych idzie się za szlabanem w prawo w kierunku Góry Ojca. Potem niebieski szlak doprowadzi do Łuży przez piękny las.






W Uroczysku Łuże na rozstaje dróg stoi wiata, obok karmnik dla ptaków.

                                        

Chociaż to nie jest żaden szlak (a szkoda) warto pójść choć kawałek właśnie nieoznakowaną, na dalszym odcinku zarośniętą ścieżką wzdłuż zachodniego brzegu bagnistego jeziorka w Uroczysku. Widoki są super i "wiosną", i zimą:



 





Kawałek od wiaty przy Łuży jest sosna kandelabrowa, czyli przypominająca kandelabr:

                                       
                                        
                                         
Wrócić do Dąbrowy Leśnej można też niebieskim szlakiem od drugiej strony bagna.


                                         


                                        










                                        

                                       



Zimą doszłam do Łuży trasą Dąbrowa Leśna-Nadłuże-Łuże.





Po 2 km od parkingu dochodzi się do tzw Nadłuża i Kamienia Ułanów Jazłowieckich. Parę kroków w głąb lasu za kamieniem jest mogiła nieznanego żołnierza Armii Poznań.





Potem żółtym szlakiem doszłam właśnie do Uroczyska Łuże. Gdy przy drodze zaczną pojawiać się "straszne drzewa", rosochate sosny typu ta kandelabrowa, to znak, że do Uroczyska jest już niedaleko.






Jeszcze przed Łużowym zimowym spacerem wybrałam się w okolice szpitala w Dziekanowie Leśnym (ul. Konopnickiej 65). Tam można zaparkować przy pętli autobusu Ł i iść dalej zielonym szlakiem, ścieżką "Do Starego Dębu". Najpierw idzie się do miejsca z wiatą i rozstajem dróg, zwanym Szczukówkiem.




Tam przy Kamieniu Zboińskiego skręca się w lewo prosto w Obszar Ochrony Ścisłej Sieraków. Po paru minutach jest się w kompletnej dziczy, pośrodku bagna Cichowąż:







Gdy tamtędy szłam w kompletnej ciszy do Uroczyska Na Miny, rozglądając się za ewentualnymi łosiami, cały czas przypominało mi się, co napisał o tych okolicach Lechosław Herz w moim ulubionym "Przewodniku": "Chociaż my ich nie widzimy - jesteśmy bacznie obserwowani przez łosie, sarny, dziki".  Poza tym według legendy na bagnie Cichowąż był zamek bajkowego króla węży, cokolwiek to znaczy.








Po niecałych 2 km dochodzi się do Uroczyska Na Miny. Nazwa wzięła się stąd, że w czasach wojny to miejce było zaminowane przez Niemców. Jest tam większa wiata, właściwie coś w rodzaju połowy drewnianego domku, poza tym Kamień Papisa. Prof. Witold Papis (zm. 1968) był współtwórcą KPN.



Pod wiatą siedział jakiś samotny, starszy zwiedzacz. Zaczęłam z nim gadać o łosiach i dzikach - zwłaszcza o tym, jak bardzo są dzikie i co robiliśmy, gdy je spotykaliśmy. Ja mogłam opowiedzieć tylko o łosiu przy szosie, który do mnie biegł, zwiedzacz opowiedział o stadzie łosi spotkanych po ciemku i o dzikach, których oczy świecą w ciemnościach. 


Teraz inna zimowa wyprawa - do Sierakowa. Niby to mała miejscowość, a ją samą i okolice zwiedzałam godzinami. Gdy dojedzie się tam ul. Sierakowską od Izabelina, warto zwiedzić najpierw część na prawo,a potem na lewo. Wszędzie znajdzie się coś ciekawego, zwłaszcza, jeśli będzie się wchodzić wszelkimi możliwymi ścieżkami w las. Najpierw pojechałam na prawo. Na samym końcu ulicy zaczyna się czarny szlak na Nadłuże.





















Bliżej skrzyżowania z Sierakowską, przy pomniku, jest jedno z wejść na Drogę Łączniczek AK. Jej część od strony Lasek opisałam w części o Nawiedzonym Lesie - od tej ścieżki odchodzi rzekomo nawiedzona Duchna Droga.









Potem pojechałam w okolice Sklepu Wielobranżowego "Ryś"

                                        


Za sklepem jest boisko, obok parę starych drzew. Wśród nich stoi zaśnieżona kanapa.






Ruszyłam dalej w lewo, mijając kapliczki. Wtem zobaczyłam jaskrawozielonego, kosmicznego Jezusa z dwiema równie zielonymi i ośnieżonymi Matkami Boskimi. Ta kapliczka to znak, że trzeba zaparkować na poboczu i iść wzdłuż płotu, a potem dalej drogą do Posady Sieraków.









Posada Sieraków składa się z leśniczówki i polany z wiatą i dwoma starymi dębami - właśnie tu kończy się ścieżka edukacyjna Do Starego Dębu, która ma swój początek przy szpitalu w Dziekanowie Leśnym.










Na drugim, "lewym" końcu wsi można dojść ścieżką do zielonego szlaku prowadzącego do Polany Pociecha.