poniedziałek, 5 listopada 2018

Beskid Wyspowy i okolice, część 41

W ostatnim odcinku relacji z wrześniowej trasy w Beskid Wyspowy wycieczka na Zembalową. Wyruszyłam ze wsi Lubień, żółtym szlakiem przeszłam tę górę, a potem zeszłam w okolice Krzeczowa, przedzierając się przez budowę nowej Zakopianki. W kolejnych odcinkach pokażę zdjęcia z trasy październikowej też w Beskid Wyspowy.

 





To była ostatnia wrześniowa wycieczka w Beskidzie Wyspowym. Tym razem wybrałam się na górę Zembalowa. To już prawie Beskid Makowski, góra znajduje się na zachód od Zakopianki, gdzieś między Lubieniem a Jordanowem. Wyruszyłam rano z Lubienia. Autko zostało w okolicach cmentarza i kościoła, a ja poszłam według zaczynających się właśnie tam żółtych znaków.











Szlak prowadził początkowo asfaltówką, jak to zwykle bywa. Coraz bardziej pod górkę, coraz bardziej widać góry.





Droga zmieniła się w płytową, potem w gruntową.







































Szlak wszedł w las na stokach Zembalowej. Po drodze odpoczęłam sobie jeszcze na ściętych pniach i porozmawiałam z miejscową panią idącą na grzyby. Tego roku we wrześniu było ich o wiele mniej niż w roku ubiegłym, ale z tego co zauważyłam, ludzie wynosili czasem z lasu naprawdę dorodne okazy. Grzyby pojawiły się w większych ilościach jakoś dopiero na przełomie października i listopada. Sama boję się jeszcze zbierać, ale zdążyłam polubić grzybobranie. Na szczęście zostaje zawsze takie fotograficzne.





















No więc w zaistniałej sytuacji interesuje mnie na szlaku tylko fotograficzne grzybobranie i w dodatku szukam raczej tych niejadalnych okazów;>


Skąd się tam wzięło to stworzenie?


















Doszłam do odejścia szlaku czarnego prowadzącego do Tokarni. Wróciłam potem w to miejsce w październiku, idąc właśnie z Tokarni. Tym razem ruszyłam dalej żółtym.




Nie znalazłam tabliczki z nazwą szczytu, ale był gdzieś w okolicy. Nawet próbowałam schodzić trochę ze szlaku na prawo, bo czasem słupki wysokościowe, symboliczne sterty kamieni,  a nawet tabliczki są schowane w krzaczorach, ale tym razem nic jednoznacznego nie znalazłam.








Droga prowadziła już wyraźnie w dół w stronę Krzeczowa.










Ten grzyb wyglądał na nie do końca zadowolonego;>


Na stokach Zembalowej od przeróżnych stron często spotyka się takie konstrukcje:> I na szlakach, i poza nimi. Nie wiem, co to może być.


Żółty szlak wyszedł z lasu i zobaczyłam widokowe pola.



Pod lasem była taka oto nietypowa kapliczka-namiot.




I drewniana tablica koła łowieckiego. Odpoczęłam tam sobie trochę na ławce.




Potem ruszyłam dalej szlakiem polną drogą. Odgłosy z budowy trasy było już słychać wyraźnie. Widziałam, że mogę mieć kłopoty z przejściem.






Doszłam do budowy Zakopianki:





Nie było to może w tej sytuacji najpiękniejsze miejsce świata, ale na osłodę pojawił się piękny Steyr:



I Ursus, który nie zrażając się demolką tuż obok dalej pracował:


No i co teraz? Zamiast szlaku jest plac budowy. Poszłam tak jak jacyś wychodzący z lasu grzybiarze, przez piach i drogę dla ciężarówek, jako tako w stronę widocznej za budową wsi.



W Krzeczowie błądziłam, próbując znaleźć znaki. Po drodze spotkałam Zetora:


Poszłam nie tą drogą co trzeba, okazała się ślepa, musiałam wracać pod górkę. Znaki się znalazły, ale szlak utknął znowu w kolejnym odcinku budowy trasy. Szłam na chybił trafił przez pola, tak żeby dojść do Siódemki i złapać busa do Lubienia.




Zrobiłam sobie ostatni postój na czytanie książki i odpoczynek w ładnym miejscu, a potem ruszyłam w stronę wsi, mając nadzieję, że wybrana przeze mnie droga tym razem nie będzie ślepa.










Niestety droga była ślepa, a w dodatku chciałam jeszcze podejść do zabytkowego kościoła i cmentarza w Krzeczowie. Kościół był widoczny w miarę blisko, ale jak tam dojść? Zawracać jeszcze raz kawał drogi? Na szczęście pomyślałam sobie, że musi być jakiś wydeptany przez mieszkańców skrót do kościoła, bo komu by się chciało wiecznie chodzić tak naokoło. No i była ścieżynka przez krzaczory, z mostkiem przez potok.






Na koniec trzeba było przejść chyba przez czyjeś pole, uchylając jakąś polną furtkę:> Było to tuż przed kościołem w Krzeczowie.










"Sławy godni małżonkowie / odpoczywają w tym rowie":>




Zwiedziłam jeszcze miejscowy mały cmentarz, a potem doszłam do głównej trasy i poczekałam na powrotnego busa do Lubienia.
















c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz