Tę wycieczkę zrobiłam podczas pierwszego dnia trasy, od razu po przyjechaniu z Warszawy. Tak jak zwykle w takiej sytuacji wyszukałam sobie jakieś mniejsze kółko, takie na około trzy godziny chodzenia. Wystartowałam spod kościoła w Rajbrocie, chcąc przejść kolejno szlakami niebieskim, żółtym i czarnym, zataczając pętlę.
Pomieszałam coś już na samym początku. Miałam zacząć od niebieskiego szlaku, ale poszłam asfaltówką za daleko. Gdy się zorientowałam, postanowiłam po prostu odwrócić kierunek tej minipętli i szłam w stronę odejścia szlaku czarnego prowadzącego na cmentarz na stokach góry Kobyła.
Najpierw dość długo asfaltem, potem w prawo w las już gruntową drogą, obok drogowskaz charakterystyczny dla cmentarzy beskidzkich z pierwszej wojny światowej.
Na tym cmentarzu byłam już raz podczas wiosennej trasy, relacja TU. Wtedy podeszłam tam z żółtego szlaku, idąc od góry Łopusze, a potem wróciłam w to samo miejsce na grzbiecie góry, nie schodząc do Rajbrotu. Na cmentarzu nr. 300 pochowanych jest 96 żołnierzy austriackich, 28 niemieckich i 117 rosyjskich.
Od cmentarza szłam dalej pod górkę, do żółtego szlaku.
Od miejsca "Kobyła rozdroże" poszłam na zachód, kierując się w stronę niebieskich znaków.
Jesienne przysiółki po drodze: Rajbrot, Głowaczyna, Rosochatka.
Pojawiło się odejście szlaku niebieskiego i zaczęłam schodzenie w dół:
Już blisko punktu wyjścia całej minipętli, początek Rajbrotu:
A na koniec dnia pojechałam do agroturystyki w Młyńczyskach, gdzie mam taki widok z okna:
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz