Opuszczony dom ze skrzynią znalazłam, bo coś mnie podkusiło, żeby zejść ze szlaku w lesie i iść bardziej według mapy niż znaków z powrotem do samochodu. Gdy wyszłam z lasu i zobaczyłam to samotne gospodarstwo, miałam słusznie dobre przeczucia wiesiexowe:>
Dom ma podobno konkretną historię. W czasie wojny właściciele intensywnie współpracowali z Armią Krajową, było to miejsce spotkań, szkoleń. Jak wynika z rozmów z sąsiadami, historyczna chatka została opuszczona już za naszych czasów, może około 10 lat temu. Starsi nie żyją, młodsi się wyprowadzili i czasem tylko przyjeżdżają. Nie wszyscy są w stanie uszanować to miejsce. Podobno zdarzało się, że młodzież grała w piłkę i wybijała tą piłką szyby. Dom stoi na uboczu, ale na szczęście nie został całkiem zdewastowany i rozkradziony, choć częściowo oczywiście tak.
Mimo wszystko z wiesiexowego punktu widzenia było tam jeszcze co zwiedzać.
W jednym z pokoi zauważyłam taką niebieską skrzynię:
Otworzyłam ją, od spodu wieka były napisy:
Rok 1935:
Trudno było to rozczytać, zobaczyłam słowo "krasula". Przeszło mi przez głowę, że może to coś w rodzaju testamentu, może ktoś zostawiał swój dobytek w tej skrzyni, a przy okazji informował, co zrobić z krasulą. Ale oczywiście nie wiem, czy to prawda.
Jak połączenie purchawki z lampą, co to może być?
Teraz pokażę spacer, który zrobiłam przedostatniego dnia trasy. To był jedyny dzień, gdy prognozy wskazywały na wczesne zagrożenie burzowe. Wiadomo, na Mogielicę wtedy się wchodzić nie powinno. Burze miały nietypowo zacząć się już koło godziny 11 przed południem. Postanowiłam poświęcić dzień na jeżdżenie po cmentarzykach, ale też na około dwugodzinną przechadzkę wcześnie rano, póki się nie zrobi burzowo. W Słopnicach zauważyłam początek ścieżki historycznej prowadzącej do paru miejsc związanych z II wojną światową. Lubię znajdowanie takich miejsc, więc postanowiłam pójść tam, zanim zacznie się chmurzyć. Zaparkowałam pod kościołem w Słopnicach, oczywiście tym bliżej Słopnic Królewskich, przy nowym cmentarzu. Potem poszłam dalej asfaltówką, kierując się mapą.
Pojawiły się czerwone znaki, więc szłam dobrze. Pierwszym celem był "obelisk lotników".
To właśnie ta ścieżka historyczna, bardzo udana:
Doszłam do pierwszego pomnika:
Ścieżka rozgałęzia się, miałam wątpliwości, gdzie powinnam iść. Kolejnym punktem według planu był pomnik na miejscu mszy partyzanckich.
Droga zeszła z pól i prowadziła lasem w dół:
Trzeba było przejść przez mały górski potok Mogielica:
Most z choinki:> Ciekawe, czy ubierają go na Święta. Przeszłam przez niego, żeby nie zmoczyć butów. Teraz już mam nowe, też firmy Lowa, którą polecam, ale wtedy miałam jeszcze stare, już niestety nieodwracalnie dziurawe ze starości. Wiele przeszły:> Wciąż je trzymam, na suche dni są nadal idealne.
Wyszłam na przysiółek Groń.
Pomnika wciąż nie było. Gdzieś go zabrali do remontu? Wracałam tą samą drogą do Słopnic i wtedy go znalazłam, po prostu przegapiłam małe odgałęzienie szlaku tuż przy potoku. Pomnik jest na małej polance blisko potoku:
Studniopiwniczka znaleziona w lesie:
Ta piwniczka na polanie to miejsce, gdzie w czasach wojny znajdował się konspiracyjny areszt tymczasowy AK dla aresztowanych, zdrajców, złapanych funkcjonariuszy niemieckich i zwykłych bandytów, sądzonych przez sądy podziemne.
Środek piwniczki dziś:
Wróciłam do samochodu trochę inną drogą, polnym odgałęzieniem asfaltówki od pomnika lotników. Tam, skąd przyszłam, faktycznie zaczęły gromadzić się ciemne chmury. Lunęło dopiero po jakichś dwóch godzinach, gdy byłam już po obiedzie w Limanowej.
Cmentarz w Łososinie Górnej znajduje się przy drodze prowadzącej na Limanową do ronda. Przy samym kościele jest jeszcze jeden, ale nowy. Stare groby można znaleźć kawałek dalej:
Początki kościoła w Łososinie Górnej sięgają aż XV wieku, ale oczywiście był wiele razy przerabiany, wieża jest z XVII wieku. Teraz trwa tam kolejny remont. Wokół kościoła jest park podworski, w nim stoi pomnik legionistów z dwiema armatami podarowanymi Łososinie przez wojsko.
c.d.n.
Dobre nazwisko dla żołnierza Kapitan. Szkoda, że nie zdążył dosłużyć się stopnia kapitana. Kapitan Roman Kapitan. Pomysł z testamentem pod pokrywą skrzyni bardzo ciekawy. Ukłony i podziękowania za możliwość "uczestniczenia" dzięki zdjęciom i komentarzom w Pani interesujących wycieczkach.
OdpowiedzUsuń"Połącznie lampki z purchawką" to urządzenie, które służyło matkom karmiącym do ściągania pokarmu. Tak mówi moja Mama a Ona zawsze ma rację ;-)
OdpowiedzUsuń