piątek, 1 grudnia 2017

Beskid Sądecki i różne inne miejsca w Małopolsce, część 8

Ten odcinek będzie nietypowy, bo pokażę tylko to, co zwiedziłam w Krakowie. Jak się okazało, jest tam sporo miejsc, z którymi łączą się tak zwane "miejskie legendy" ;> W końcu postanowiłam zrobić objazd właśnie ich śladem - i nie tylko. Będzie stary cmentarz na Podgórzu zwiedzany podczas oberwania chmury, opuszczony dom, przy którym podobno samochody same się uruchamiają i rozjeżdżają ludzi;> oraz opuszczona kapliczka, las w Witkowicach, Nowa Huta, a na koniec Ogród Doświadczeń pełen dziwnych przyrządów.






Właściwie to rzadko zwiedzam miasta jakoś szczególnie wnikliwie. Raczej mnie nie kręcą, a chociaż sama urodziłam się i mieszkam w Warszawie, to ona też mnie nie fascynuje - ale wiadomo, znalazłam tam parę fajnych miejsc. W trasie w dużych miastach raczej nocuję w hotelach i jem obiady, a potem ruszam dalej, byle szybciej. W Krakowie chciałam zwiedzić Muzeum Inżynierii Miejskiej, ale jak się okazało, akurat była zmiana ekspozycji i nie można było oglądać samochodów i tramwajów - w tej sytuacji nie miałam tam po co wchodzić, co za pech. Nadrobiłam to zresztą w październiku.

Ale wcześniej na mapie Krakowa zaznaczyłam jeszcze parę punktów. Jazda między nimi była wyzwaniem. Warszawskie korki przy krakowskich zdały mi się rajem na Ziemi, a jazda po stolicy okazała się odbywać z zawrotną prędkością. Serio, to korkowy koszmar. Czy tam jest tak zawsze? Najgorszy był dojazd z okolic dworca (knajpa Glonojad i pyszne samosy na placu Matejki) do hotelu na Podgórzu.

Rezultat był taki, że stary cmentarz na Podgórzu zwiedziłam dopiero następnego dnia, podczas oberwania chmury. Zresztą doprowadziło ono do drogowego potopu w podkrakowskich miejscowościach, gdzie miałam różne dworki do robienia - też nadrobiłam w październiku. Przejazd przez zamienioną w ocean ulicę w rejonie Wadowa sprawił, że w razie czego o dzień wcześniej zawinęłam się do Warszawy, bo jednak dobro samochodu jest najważniejsze. A tymczasem w Krakowie zrobiło się zagrożenie powodziowe i zamykali zalane tunele, którymi jeszcze poprzedniego dnia jechałam w korku.

Przy podgórskim cmentarzu jest trochę kłopot z parkowaniem, bo to na ruchliwym skrzyżowaniu dużych tras. Trzeba podjechać z tyłu bocznymi uliczkami od strony pobliskiej szkoły, a potem przejść kawałek na piechotę.



Robienie zdjęć przy takiej ulewie jest trudne - w jednym ręku aparat, w drugim osłaniający go parasol, a i tak zalewa aparat. Ale podgórski cmentarz wynagrodził te trudy. Nawiasem mówiąc, chociaż był niestety parę razy mocno dewastowany, jak można przeczytać na pokazanej wyżej tablicy informacyjnej, to najwyraźniej odnowili tu sporą część grobów.



















Bliżej muru leżało sporo porzuconych, połamanych fragmentów pomników.






Tutaj też te porozrzucane, połamane pomniki, kontrastujące z odnowionymi:









Odczepiona od pomnika figurka Jezusa leżała ledwo widoczna na grobowcu, na chwilę ją zdjęłam, potem odłożyłam na miejsce:




Tak wyglądała, gdy ją zobaczyłam tam wysoko - same nogi:



Pośrodku cmentarza jest zbiorowisko takich podobnych do siebie grobów:












Informację o tym krakowskim opuszczonym domu znalazłam szperając w necie. Miało tam przetrwać trochę typowych dla takich miejsc fantów ze świętymi obrazami włącznie. Miejsce wiąże się z 'miejską legendą' o nawiedzeniu. Otóż podobno powiesił się tam właściciel z powodu problemów finansowych, a każdy kolejny lokator wyprowadzał się bardzo szybko. W jednym tekście znalazłam nawet opowieść o tym, jak to obok domu samochód kolejnego właściciela sam się uruchomił i chciał go rozjechać - niczym Christine z książki Stephena Kinga:> Mnie nic takiego tam nie spotkało, a i moje zaparkowane nieopodal autko nie wykazywało żadnych nowych funkcji:>


W środku panowały totalny bałagan i egipskie ciemności, na które jedyną radą był zazwyczaj flesz w aparacie.


Kiedyś wisiały tu obrazy, teraz zostały same miejsca na ścianach, zresztą to też widok dosyć charakterystyczny dla opuszczonych budynków.






"Tu jest państwa prezent":



Jeden ze świętych obrazów odnalazł się w przedpokoju:




W Krakowie odwiedziłam też drugie miejsce, z którym wiąże się legenda o duchach. Jeszcze parę miesięcy temu w rejonie ulic Wielickiej i Kosocickiej stał jeden z najbardziej znanych "nawiedzonych domów" w kraju. Niedawno został zburzony, a mi umknęła ta informacja. Zastałam pusty plac. Zostawiono jednak stojącą obok budynku kapliczkę. Informacje o domu i jego zdjęcia można wyguglować bez problemu. Było to już bardzo zdewastowane miejsce. Podobno o budynek toczyła się kiedyś kłótnia między braćmi i w końcu jeden zabił drugiego, a potem na tym miejscu postawiono kapliczkę, która miała chronić przed duchami, jakie zaczęły się pokazywać po zbrodni. Ostatecznie obejrzałam tylko kapliczkę, reszta zrównana z ziemią. 





Środek kapliczki:


Krakowskie tajemnicze historie najwyraźniej są liczne. Kolejna z nich opowiada o tajemniczym zaginięciu, jakie kilkanaście lat temu miało mieć miejsce w podkrakowskim Lesie w Witkowicach. Jak głosi ta opowieść, która najprawdopodobniej została całkowicie zmyślona i to w czasach współczesnych, a potem zaczęła żyć własnym życiem, w październiku 2001 roku w lesie urządziła sobie imprezę grupa dziewięciorga młodych ludzi. Nigdy stamtąd nie wrócili, choć to mały lasek, gdzie trudno się zgubić. Potem znajomi jednej z tych osób poszli tam poszukać jeszcze raz i robili zdjęcia, a gdy je oglądali, nagle zobaczyli na nich zaginionych. Tak, jakby wpadli w jakąś dziurę w czasoprzestrzeni i w niej utknęli, przez co stali się widoczni tylko na zdjęciach.

Oczywiście na 99 proc. to kompletna bzdura, bo zaginięcie dziewięciu osób byłoby głównym newsem we wszystkich mediach przez wiele tygodni - to, że stało się inaczej, autorzy tekstów na ten temat tłumaczą tuszowaniem sprawy przez policję. Ci autorzy podawali się za znajomych zaginionych studentów, potem ich strona zniknęła z netu, ale teksty można jeszcze znaleźć w cytatach gdzie indziej. Nie obeszło się bez opowieści na temat rzekomej mrocznej przeszłości lasu, gdzie w czasach średniowiecznych miały się odbywać jakieś szatańskie rytuały:>

Wygląda na studencki kawał, ale mimo wszystko ciekawy 'kulturowo' jest ten powtarzający się motyw zagięcia czasoprzestrzeni w lesie. Spotkałam się z taką samą opowieścią m.in. w rejonie Puszczy Kampinoskiej. Podobno jest tam pewne miejsce, gdzie można się zgubić, nagle wchodząc do takiego czasoprzestrzennego załamania. Widzi się wtedy las zupełnie inny, niż ten zwyczajny, zmienia się pogoda, nie sposób się stamtąd wydostać. Po jakimś czasie wszystko jednak wraca do normy. Taką opowieść potwierdziło kilkoro okolicznych mieszkańców, w tym ktoś kogo znam, relacja TU. Kiedyś na jakimś forum czytałam też opowieść kogoś, kto w znanym sobie doskonale lesie nagle znalazł miejsce z kamiennym mostkiem nad wyschniętym potokiem, a potem nijak nie mógł tam już trafić. Teraz z kolei ja nie mogę trafić z powrotem na to forum:>



Las w Witkowicach także zwiedzałam ostatniego dnia trasy podczas oberwania chmury, zrobiłam tam krótki spacer i nic strasznego się nie wydarzyło poza koszmarną ulewą. Miałam nadzieję zbłądzić do takiego zagięcia czasoprzestrzeni, gdzie nie pada, ale nic z tego nie wyszło.




W Krakowie obejrzałam też kawałek słynnej Nowej Huty. Nigdy wcześniej tam nie byłam. To socrealistyczna dzielnica przypominająca warszawski Plac Konstytucji.


W dawnym kinie urządzono Muzeum PRL. Były wystawy o paczkach z Zachodu, które docierały do PRL i o ówczesnym zagrożeniu atomowym oraz schronach. Zwłaszcza ta druga jest warta obejrzenia, urządzono ją w autentycznych schronach przeciwatomowych, jakie wciąż znajdują się w tym budynku. Nawiasem mówiąc w całej Nowej Hucie nie brakuje takich schronów i ich pozostałości, pokazano to na mapce wlepionej niżej. Bardzo ciekawy temat.









Czy to był jakiś zlot? Na Alei Róż zaroiło się od Trabantów:> Bo pojawienie się aż trzech można już tak chyba w dzisiejszych czasach nazwać.




Na nowohuckim podwórku: "rzeczy nietypowych":>





W Krakowie odwiedziłam jeszcze Ogrody Doświadczeń im. Stanisława Lema. Informacja dla zmotoryzowanych - zamiast błąkać się jak ja, po prostu zaparkujcie pod pobliskim centrum handlowym M1 i przejdźcie przejściem dla pieszych do parku, tak będzie najwygodniej. W ogrodach zgromadzono sporo dziwnych przedmiotów pokazujących różne prawa fizyki. Można samemu robić "doświadczenia". Nawet gdy tak jak ja nie ma się niestety talentu do fizyki, warto zerknąć. Zwłaszcza te obrotowe kółka i iluzje optyczne przypadły mi do gustu, były tam też huśtawki, a lubię huśtawki.
















c.d.n.

5 komentarzy:

  1. "W jednym tekście znalazłam nawet opowieść o tym, jak to obok domu samochód kolejnego właściciela sam się uruchomił i chciał go rozjechać"
    A w Puszczy Kampinoskiej jest takie miejsce,w którym uruchomiony samochód sam wyłącza się i nie można go przez pewien czas uruchomić. I również tam (podobno) straszy. To Bromierzyk i okolice. Szczegóły w poniższym linku:

    https://newsbook.pl/2016/04/02/wies-wisielcow/

    Do podobnych opowieści podchodzę sceptycznie i uważam,że tego typu historie zostały wymyślone. A jeżeli nawet ktoś zobaczył coś dziwnego lub słyszał jakieś odgłosy,niekoniecznie musiały to być duchy. Mój tata mówił mi,że dawniej starsi ludzie często opowiadali tego typu historie i straszyli nimi dzieci. Zapewne z nudów.

    Na jednym ze zdjęć na talerzu leży skórzany pasek (a właściwie jego część). Mój dziadek miał podobny pasek. Otrzymał go od swojego ojca,a mojego pradziadka. Mówił,że ten pasek jest z "francuskiej wojny". Chodzi tu o I wojnę światową,gdyż mój pradziadek został siłą wcielony do armii niemieckiej i brał udział w działaniach wojennych przeciwko Francji. A ten pasek był częścią jego umundurowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam w Bromierzyku wielokrotnie, nie wiedząc o tych opowieściach. Szczerze mówiąc usłyszałam o nich dopiero z tego tekstu już jakiś czas temu więc zastanawiam się, czy aby autora nie poniosła wyobraźnia. W Bromierzyku jest jednak coś intrygującego, coś co sprawia że tam wracam, oczywiście poza piękną przyrodą i atmosferą opuszczonej wioski - pewna dawna mieszkanka pisała kiedyś w necie o tym, jak to za dawną szkołą (wiadomo które to miejsce) była kiedyś mogiła, być może z czasów powstania styczniowego lub wojny. chodziła w to miejsce z innymi dziećmi. dziś nie mogę znaleźć tej mogiły, dwa razy już szukałam i nic.

      Usuń
    2. Obecnie już na kilku stronach internetowych jest ten artykuł lub wzmianka o "wsi wisielców". Nawet chłopaki z kanału URBEX HISTORY w halloween w nocy wybrali się tam:

      https://www.youtube.com/watch?v=PoIH_WWVr68

      Co prawda przez sam Bromierzyk nie przechodziłem,ale podczas wycieczek po puszczy bywam w pobliżu Dębu,oraz Kapliczki św Teresy i nigdy nie zauważyłem tam żadnych duchów i dziwnych odgłosów. Co do występowania zjawisk nadprzyrodzonych,to słyszałem też,że podobno jak na cmentarzu palmirskim zrobi się zdjęcia (chodzi tu o tradycyjny aparat fotograficzny z błoną fotograficzną,czyli kliszą),to po wywołaniu tych zdjęć czasami widać na nich świetliste postacie. Pstrykałem tam fotki tradycyjnym aparatem,ale niczego nadzwyczajnego na nich nie zauważyłem.
      Miejscem w Puszczy Kampinoskiej,do którego ciągnie mnie najbardziej,jest Zamczysko. Niektórzy twierdzą,że jest tam mrocznie i z tego powodu czują się nieswojo,ale ja lubię takie klimaty;) Mam jeszcze kilka swoich ulubionych miejsc - Piaski Królewskie i pozostałości torów po kolejce wąskotorowej,30-sto metrowe wydmy w Starej Dąbrowie,które są na tyle strome,że wchodząc na nie można poczuć się jak w górach,Poleskie Dęby,Kurlandzka Góra,Dąb Kobendzy i ogólnie cała zachodnia część puszczy,która jest bardziej urozmaicona od części wschodniej i mniej uczęszczana przez turystów. I tu robi się problem,bo obiło mi się o uszy,że KPN planuje zamknąć część szlaków turystycznych w części zachodniej,z powodu mniejszej liczby turystów i w celu dostosowania tej części parku tylko dla zwierząt. Nawet od niedawna zamknięto (do odwołania) dla turystów część zielonego pieszego szlaku między wsią Pindal,a Borową Górą. Rzekomo dla bezpieczeństwa turystów,bo most na Kanale Olszowieckim jest w złym stanie. Nie wygląda on najlepiej,ale przejście po nim jest bezpieczne. Widziałem tam ślady pojazdów mechanicznych,więc pewnie one uszkodziły ten most.
      Natomiast jeżeli chodzi o tę mogiłę za dawną szkołą w Bromierzyku,to może ona znajduje się dalej od miejsca,które przeszukałaś. Przyznaję,że zaciekawiło mnie to,bo o tej szkole słyszałem,ale o mogile nie miałem pojęcia. Chyba wybiorę się tam i też jej poszukam. Jak ją znajdę,to dam znać.

      Usuń
    3. Mam nadzieje ze to nieprawda z tym zamykaniem szlaków. Uwielbiam tę cześć puszczy, nawet dziś tam byłam na krotkim spacerze - od Piasków do Dębu Kobendzy. Turystów nie ma i o to chodzi. Bardzo lubię wszystkie te miejsca które wymieniłeś i jeszcze zielony szlak przez białe góry śladowskie, tak fajnie się wije po zielonych górkach.
      co do zamczyska teraz robią tam kładki, sa robotnicy, wisi tabliczka zakaz wstępu. mam wrażenie że to jest takie niejednoznaczne miejsce pod względem nastroju.

      Usuń
    4. Też mam nadzieję,że do zamknięcia części szlaków nie dojdzie,ale po tym co zrobiono z Atomową Kwaterą Dowodzenia dochodzę do wniosku,że po KPN-nie wszystkiego można się spodziewać.
      Zielony szlak biegnący przez Białe Góry Śladowskie,ładny zaczyna się już robić u podnóża Góry Kurlanckiej,gdy odłącza się od szlaku niebieskiego. Słabo wydeptana ścieżka świadczy o tym,że naprawdę mało ludzi tam chodzi. Często ta ścieżka zablokowana jest przez połamane gałęzie i trzeba je obchodzić. Też lubię to miejsce.
      Wiem,że na terenie Zamczyska prowadzone są prace budowlane i jak nic nie stanie na przeszkodzie,to już w tym miesiącu kładki i schody będą dostępne dla zwiedzających. Co do klimatu Zamczyska,to dla mnie jest to miejsce tajemnicze. Z jednej strony rosnące duże wiekowe drzewa,a z drugiej pozostałości po osadzie ludzkiej. Historia tego miejsca przeplata się z potęgą przyrody. I to mnie fascynuje.
      Na zwiedzanie Puszczy Kampinoskiej praktycznie mam czas tylko zimą i wczesną wiosną,bo wtedy dysponuję większą ilością wolnego czasu. Ma to swoje zalety,bo gdy nie ma liści na drzewach więcej można zobaczyć w lesie. Z drugiej strony zielone drzewa w puszczy prezentują się pięknie,ale nadmiar obowiązków nie pozwala mi wtedy ich podziwiać. Może jak przejdę na emeryturę to będę miał czas na zwiedzanie puszczy podczas cieplejszych pór roku:)
      W tym roku kilka dni przed Wielkanocą przechodziłem koło Dębu Kobendzy. Aura fatalna - zimno,wietrznie i co kilkadziesiąt minut opady gradu. Ale nastrój poprawiła mi pięknie kwitnąca koniczyna,rosnąca na omszałym pniu koło tego dębu,którą uwieczniłem na zdjęciu.
      Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki o opuszczonych miejscach w Puszczy Kampinoskiej:)

      Usuń