W tym odcinku opuszczona wieś z ruiną czasowni i opuszczoną kopułą nad potokiem, cmentarzyk wojenny, cerkiew w Tyliczu razem z cmentarzem parafialnym pełnym porcelanek i kolejna porcja rozmaitych widoków na Beskid Sądecki i Niski.
Dawna wieś B. składa się dziś z cmentarzyka z czasów I wojny światowej, cmentarza łemkowskiego i ruin czasowni. Przy szosie stoi dziś popularny pensjonat. Żeby dojść do B., przeszłam przez jego podwórko i tam też zaparkowałam. Rano jeszcze nie było nigdzie żywej duszy. Najpierw zauważyłam cmentarzyk wojenny:
Bardzo lubię ten moment, w którym zauważam poszukiwane pozostałości po dawnej wsi. Tutaj były to ostatnie krzyże z dawnego cmentarza, schowane pod lasem.
Na mapie była jeszcze zaznaczona "ruina czasowni". Czasownia to niewielka budowla sakralna, w której można się modlić, zapalać świecie, ale nie ma tam wyznaczonego miejsca na ołtarz. Najwyraźniej z ruiny zostało tyle - opuszczona kopuła czasowni leżała nad samym potokiem, wyglądała jak porzucony sputnik, który zleciał z nieba.
Na tym zdjęciu widać, jak to chyba było. Jest zrobione z górki, na której są pozostałości cmentarza i najwyraźniej resztki miejsca po czasowni. Pewnie kopuła sturlała się w dół i zatrzymała nad potokiem, widać ją po lewej stronie zdjęcia:
Tutaj w oddali też widać tę kopułkę:
A tutaj pozostałości cmentarza w wiosce B.
XVIII-wieczną cerkiew w Tyliczu zauważyłam przypadkiem, jadąc na Muszynkę. To jeszcze Beskid Sądecki. Świątynia ma ładny kształt i... Oko Opatrzności nad wejściem:> No i otacza ją ciekawy cmentarz z wieloma starymi grobami, w tym takimi z przedwojennymi porcelankami.
Na koniec różne zdjęcia robione po drodze w trasie. Gdy jechałam na południe, nawigacja wyprowadziła mnie w boczne dróżki i przypadkiem zauważyłam drogowskaz na małopolskie Zalipie. To jeszcze nie Beskidy oczywiście, ale skoro już zobaczyłam, to postanowiłam zerknąć i zobaczyłam kilka tych słynnych pomalowanych domków. Wypłoszyła mnie stamtąd rozwrzeszczana wycieczka szkolna, więc pewnie wszystkiego nie zauważyłam.
Niedaleko Zalipia - hodowla danieli:
Nawet straż pożarna pomalowana. Bardziej interesowałoby mnie to, co w garażu;> Często w OSP trafiają się piękne stare pojazdy, może i tu. No ale nie było czasu na drążenie tematu.
Słoń pośrodku niczego. To znaczy w Niecieczy.
A tu już wjechałam w Beskid Sądecki i zatrzymałam się nad pierwszym górskim potokiem:
Pierwsza cerkiew zobaczona po wielu godzinach męczącej jazdy przez rozkopane drogi z Warszawy na południe:
No i są te góry;> Aż chce się włazić. Chyba w kolejną trasę też pojadę w góry, jeśli kręgosłup pozwoli. Ciągnie mnie, żeby znów jechać w Beskid Niski, ale chyba jednak dla odmiany odbiję bardziej na zachód w Małopolskę.
Bardzo udane "pierogi po łemkowsku" (ziemniaki i cebula) z knajpy w Krynicy przy ul. Świdzińskiego.
Szeroki Poprad, po drodze na Leluchów i Dubne z Muszyny:
Po drugiej stronie Popradu już Słowacja:
W Zielonej Budce w Leluchowie przyjmą ziemię i gruz;>
Widoki na Beskid Niski:
Na tym kończę relację z trasy marcowo-kwietniowej w Beskidy, w kolejnych odcinkach pokażę trasę majową w te same i nieco dalsze rejony Beskidu Niskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz