Dom z mozaiką na balkonie wcześniej zupełnie mi umknął, a może został opuszczony niedawno? Stał - czas przeszły, bo już go nie ma - w dość nietypowym miejscu. Niby obok ruchliwej szosy przez Leszno i Roztokę, ale przy bocznej dróżce, trochę schowany. W każdym razie według niektórych dalszych sąsiadów powodem sprzedaży domu w ramach wykupu gruntów był brak pozwolenia na rozbudowę, czy też na budowę drugiego budynku. Dom był duży, solidny, w dobrym stanie i nietypowy - ten kształt poddasza, jak w dworku. Bardzo ładny domek i wielka szkoda, że już go nie ma.
W przeciwieństwie do niektórych innych zwiedzanych tego samego dnia domków z wyburzeniowym wyrokiem, ten był prawie całkiem opróżniony. Ale jak to zwykle bywa, po jakimś czasie okazało się, że puste pokoje to tylko pozory, a pozostałości jak najbardziej są:
Ładne tapety na ganku:
Na wyższej kondygnacji, poddaszu czy może raczej strychu, zobaczyłam święty obraz, częściowo podarty, przedstawiający objawienie maryjne:
Poza tym obrazem nie było tam już nic, jak mi się początkowo wydawało, ale też miałam uczucie, że warto jeszcze raz obejść ten strych. No i faktycznie - był drugi święty obraz:
Kolejny wzorek. Takie układanki z trójkątów były i na zewnętrznych, i na wewnętrznych ściankach poddasza.
Pod koniec grudnia po domku zostały już tylko pusty piaskowy plac, kilka kamieni, gazowa skrzynka i piwniczka:
W jednym z pokoi na suficie wisiała jemioła:
Poza tym zachowane były już prawie tylko tapety:
Po jakimś czasie w pokoju z jemiołą pojawiła się kanapa blokująca drzwi:>
Niestety, domek częściowo potem spłonął. Doszczętnie zniszczony został właśnie pokój z jemiołą:
Ale na drzewie wciąż wisiała budka dla ptaków:
Dom na bagnach pokazywałam TU. Stał na końcu niebieskiego szlaku, prowadzącego przez tak zwaną Jakubowszczyznę do Starej Dąbrowy.
W jednym z pomieszczeń mniej więcej rok temu, na początku listopada, zastałam taki widok:
Pamiętam, że w budynku było strasznie zimno, a najbardziej obok tej ścianki z obrazami. Co dziwne, kiedy wróciłam do domku po jakimś tygodniu i zauważyłam wszystkie obrazy na parapecie, ułożone w innym pomieszczeniu w równy stosik, znów po podejściu do nich zrobiło mi się bardzo zimno. Jakby coś się uruchamiało po zbliżeniu do nich:>
Teraz jest tak:
Kierowałam się na południe w stronę okolic Famułek Królewskich i Krzywej Góry:
Po drodze, na drzewie z nacięciami do zbierania żywicy, zauważyłam dziwną narośl, wyglądającą trochę jak groźna twarz ustawiona profilem. Podobno jest takie zjawisko psychologiczne polegające na tym, że ludzie z natury doszukują się wszędzie znajomych kształtów, zwłaszcza twarzy. Gdy spojrzałam na tę narośl od przodu, byłam pewna, że układa się w dokładny kształt pyska dzika. Chciałam zrobić zdjęcie z bliska i podeszłam może metr do przodu i wtedy narośl zupełnie przestała coś takiego przypominać, przynajmniej od tej strony. Muszę tam wrócić i sprawdzić, czy znów się czegoś takiego dopatrzę:>
Droga od Famułek do Krzywej Góry. W tym miejscu można nawet jeździć samochodem, ale tym razem poszłam pieszo.
Na skrzyżowaniu były resztki dawnych zabudowań. Można je czasem poznać po świerkach, no i oczywiście po piwniczkach.
Weszłam w zarośla i zobaczyłam, że to na pewno jeden z najpiękniejszych cmentarzy ewangelickich w rejonie puszczy, jeśli nie najpiękniejszy w ogóle.
Na tym krzyżu ledwo dostrzegłam płaskorzeźbę Jezusa tuż przy drzewie:
Okolice Famułek Królewskich i Krzywej Góry - w większości suche o tej porze bagna, a na nich omszałe, zielone i powyginane drzewa.
Kampinoski krokodyl:
Resztki zabudowań. Jak pisałam w poprzednim odcinku, kiedyś po wyburzeniach zostawały podmurówki, a teraz już nie.
Kanał Łasica:
Na brzegu - pusta przestrzeń i poobgryzane pieńki, pozostałe z drzew powalonych przez bobry:
W inny grudniowy dzień odwiedziłam Czerwińskie Góry, które mijałam idąc na cmentarz mennonitów. Szłam żółtym szlakiem od Piasków Królewskich, potem czerwonym, potem wróciłam żółtym rowerowym i niebieskim.
Tu już początek OOŚ Czapliniec. Krótko po zrobieniu tego zdjęcia spojrzałam na jałowce po prawej stronie drogi. A tam, jakieś może trzy kroki ode mnie leżała sobie duża klępa. Patrzyła mi w oczy i była zupełnie spokojna, ale jakoś nie miałam odwagi wyjąć aparatu, bo była tak blisko i w sumie nie wiadomo, czy by się nie wystraszyła dopiero tego. Poza tym skoro tak ufnie na mnie patrzyła, nie chciałam jej w zamian za to stresować. Stałam i patrzyłam na nią może dziesięć sekund, potem poszłam dalej szlakiem, a ona wciąż tam leżała:> Zresztą zarówno tego dnia, jak i podczas trasy na cmentarz mennonitów, spotkałam po trzy łosie. Najwięcej widuję ich właśnie w Czerwińskich Górach i okolicy.
W maju robiłam taką samą trasę, tylko na odwrót - od Piasków niebieskim, żółtym rowerowym czerwonym i żółtym. Niebieski:
żółty:
Czerwińskie Góry i powrót:
Spotkany na szlaku padalec:
A tak wraca się z Czerwińskich Gór do Piasków w grudniu:
c.d.n.
Dziękuję za wycieczkę i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńbardzo wspaniały blog i ta puszcza może kiedyś zrobisz Zosiu o tym domu co wyglądał jakby topiero ktoś z tamtąt wyszedł
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńOdnalazłam Pani blog kilka dni temu szukając jakiś ciekawostek o Podlasiu i od tego czasu nie mogę się oderwać
od treści i zdjęć tu zamieszczonych :)
Coś pięknego! Mam pytanie- czy nie zastanawiała się Pani nigdy dlaczego te domu zostały opuszczone i często wyglądają tak jakby ktoś miał zaraz do nich wrócić? Ci się stało z jego mieszkańcami? Nie wyobrażam sobie jak można pozostawić tyle pamiątek a przede wszystkim fotografii rodzinnych po sobie..
Drugie pytanie :) Czy zwiedzała Pani Wielkopolskę a jeśli nie to czy ma Pani kiedyś to w planach?
Ja właśnie mieszkam w Wielkopolsce, przy granicy z województwem kujawsko-pomorskim i w samej mojej miejscowości
są 4 domy opuszczone, jeden w moim sąsiedztwie do którego można bez problemu wejść :)
Ma Pani świetną pasję! Gratuluję :)
I zapraszam do Wielkopolski :D
pozdrawiam A.
Witam i dzięki :> Historie opuszczeń są bardzo różne. Czasem typowe dla regionu. Na przykład w Puszczy Kampinoskiej jest wykup gruntów pod zalesienia, na Podhalu ludzie wyjeżdżają do USA. często też ludziom nie opłaca się remontować starego domu po rodzicach czy dziadkach i budują nowy, czasem w bezpośrednim sąsiedztwie. Bywa, ze nawet w takim przypadku nie zabierają pamiątek. Oczywiście często właściciel po prostu umiera, a spadkobiercy brak lub nie interesuje się on posprzątaniem chaty czy zabezpieczeniem jej. Bywa jednak, że właściciel jest i się interesuje, dba, zamyka itd i wtedy wchodzi się ewentualnie za jego zgodą. W Wielkopolsce jeszcze nie byłam, ale zdecydowanie chcę to zrobić, bo mam tam różne pałace do sprawdzenia, a chatki oczywiście też;> Może już na wiosnę tam będę. Pozdrawiam
UsuńCzy to cmentarz pomiędzy Karolinowem i Boromieszykiem, nieopodal mostu na Łasicy? Jest na charakterystycznym tarasie. Pierwszy raz byłem tam około eo lat temu, w okolicy 1 Listopada. Paliłem tam światełka. Cmentarz był zapuszczony. Potem na jego terenie przeprowadzono roboty porządkowe, pojawiła się wtedy tablica.
OdpowiedzUsuńOstatni raz byłem tam w marcu 2010. Był to okres wielkich roztopów i całe odcinki grobli były zalane wodą....Po prostu nią brodziłem. Po za tablicą uwidocznioną na zdjęciu, była druga opisująca tajemnicze morderstwo popełnione w tym miejscu. Ponieważ to miejsce odludne, zmierzchało (planowałem biwak w rejonie Polskiego Gruntu), zrobiło się dziwnie.
Bardzo ciekawy blog, Pozdrawiam
Ten cmentarz obok tablicy o morderstwie jest gdzie indziej i jest o wiele gorzej zachowany. Ten to coś innego. Biwak w rejonie Polskiego Gruntu brzmi nieźle, udało się?
UsuńTak, bardzo był udany. Cichy, dyskretny, bez pozostawania śladów. Lubię puszczańskie biwaki mimo ich nie legalności. Natomiast Puszcza zobowiązuje, by to robić z głową.
OdpowiedzUsuńInny cmentarz, który mi przychodzi do głowy i gdzie nie było mi dane do tej pory być to ten w rejone Famułkowskiego Błota. One są blisko siebie, ale tam nie dotarłem.
Z pozdrowieniami