piątek, 21 listopada 2014

Opuszczone miejsca w Puszczy Kampinoskiej i nie tylko, część 21

W tym odcinku o Puszczy Kampinoskiej domek na bagnach pełen świętych obrazów i jesienna wycieczka północną częścią puszczy z muchomorami i tajemniczymi żołnierskimi mogiłami.





Dom na bagnach stoi przy jednym ze szlaków, na końcu pewnej wsi. Dostałam o nim cynk od "konkurencji";> z Tajemniczych Miejsc w Puszczy Kampinoskiej i przy pierwszej nadarzającej się okazji pospieszyłam na miejsce. Pomyśleć, że byłam wcześniej blisko, ale zostawiłam sobie ten odcinek szlaku na później. Przez to straciłam efekt niespodzianki podczas eksploracji, ale jak się okazało, nadszedł on przy drugiej wizycie.



Budynek jest niby przy drodze, ale i schowany. Byłam tam dwa razy, przypadkiem za każdym razem w jakieś święto - raz 1 listopada, raz 11 listopada. Pochmurna pogoda pasowała do ponurego otoczenia - za domkiem są bagna. Eksploracja trochę się opóźniła, bo fotografowałam trawy i mokradła w bliskim sąsiedztwie domku.







Budynek jest dość duży jak na kampinoską chatkę - kilkupokojowy, choć od zewnątrz nie prezentuje się imponująco.







Najpierw sprawdziłam pomieszczenie po lewej - pokój z klasycznym kampinoskim kredensikiem w równie klasycznym białym kolorze. Niestety, jakiś zabłąkany osobnik postanowił wyryć na nim swoje hieroglify, szczęśliwie raczej skromne.


















W przedpokoju widać od środka dawne frontowe drzwi z niebieskim szkiełkiem, dziś zamknięte.


Tak było w dalszym pomieszczeniu po lewej, chyba kuchennym, z piecem i... dużą ilością "Super Expressów" ;>





W pokoju po prawej panowała demolka, wszędzie były ciuchy. Na pomarańczowej ściance wisiała wystawa dewocjonaliów. Czego może chcieć więcej wiesiexowicz? ;> Ale z drugiej strony poczułam wtedy, że w domku jest przeraźliwie zimno. Zgrabiały mi ręce przy robieniu zdjęć. Gdy wyszłam, wręcz uderzyła mnie fala ciepła, a przecież było Święto Zmarłych i chodziłam w ciepłej kurtce.








W kolejnym pokoju był następny telewizor i obraz. Z tego pomieszczenia przechodziło się na coś w rodzaju zamkniętej werandy. Tam czaiły się kolejne meble i obrazy, w tym klasyczna "Pamiątka Komunii Świętej".











Na "werandzie" była też  tekturka chyba wycięta ze starej gry planszowej, pełna poezji autorstwa spółdzielni "Światowid":


"Szedł po moście miś żwawy, ale most był dziurawy
Buch i upadł do rzeczki, smutny koniec wycieczki"

"Dopadł miś samolotu i wędrować już gotów:
w chmury, wichry, obłoki, w świat nieznany, szeroki"

"Polny konik na łące, ma skrzypeczki grające
Kto spotyka konika, ten tańcuje i fika"


Tyle pierwsza wizyta. Druga była przypadkowa. Zdjęcie jednego z ładniejszych obrazów na ściance z dewocjonaliami wyszło kiepsko i chciałam je przy okazji poprawić. Weszłam i zauważyłam zmiany. Ścianka zniknęła. To znaczy była pusta jakby nigdy nic. Obrazy zostały, choć jak teraz pomyślę, nie jestem pewna, czy z Jezusem na łódce włącznie. Leżały w innym pokoju. Ktoś zrobił z nich stertę na parapecie. Gdy je kolejno fotografowałam, wielkie zimno nagle wróciło.








Prawie wszystkie odcinki szlaków już zwiedziłam, więc staram się szukać na mapie innych dróg i robić różne kombinacje tras. Pod koniec września wybrałam się na wyprawę z ośrodka harcerskiego w Dąbrowie Starej na północ. Przeszłam kolejno Drogą Kościelną, Drogą Maślarką i Drogą Secemką. Było wtedy wciąż pełno grzybów. Na mniej uczęszczanej drodze uchowały się dorodne muchomory w kropki:>

Droga Kościelna:







Teraz Droga Maślarka i okolice. Po drodze natknęłam się wtedy na kładzione niedawno płyty typu yomb. Mam nadzieję, że w tym miejscu prace były po prostu nieskończone - w te dziury może przecież wpaść jakieś zwierzę. To był wrzesień. Z drugiej strony wyrównywanie dróg w KPN ma niewątpliwe zalety. W wielu miejscach płyty są przykryte piaskiem i nie wyglądają nieestetycznie, a wyrównanie dojazdów na parking w Truskawiu jest super.













 Najwięcej grzybów znalazłam na Drodze Secemce.













Na mapie zaznaczona była żołnierska mogiła. Znalazłam ją, obok krzyża leżało coś zardzewiałego, chyba fragmenty menażki.



Niedaleko tego miejsca odkryłam inny grób nieznanego żołnierza, o wiele mniejszy, nie oznaczony na mapie. Na mogile leżały resztki maski gazowej! Nie znam się i nie wiem, czy to pozostałości wojenne, czy późniejsze, ale w sumie po co ktoś współczesny miałby latać po puszczy w maskach typu słoń? Może jacyś poszukiwacze skarbów ją wykopali i stwierdzili, że najlepiej będzie położyć ją na grobie, bo mogła  należeć do tego, kto tu leży.





Wróciłam na parking przy ośrodku harcerskim, idąc wzdłuż asfaltówki - raz lasem, raz szosą, zaglądając na różne boczne ścieżki.














ciąg dalszy nastąpi:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz