Wycieczkę na Ćwilin zrobiłam mimo burzowej prognozy. Oczywiście nie polecam tego, bo gdy jest zapowiadana burza, nie powinno się iść w góry. Ale szczegółowe prognozy pokazywały, że dopiero w okolicach południa ma się zachmurzyć, więc postanowiłam zaryzykować i pójść. Plan zakładał dojście od Jurkowa do Mszany przez Ćwilin i Czarny dział. Po drodze po zejściu z Ćwilina są jeszcze boczne drogi na dół, miałam z nich skorzystać w razie czego. Ruszyłam o szóstej rano spod kościoła w Jurkowie niebieskim szlakiem. Tu jeszcze zdjęcie wschodu słońca robione z agroturystyki w Dobrej:
Tu już niebieski z Jurkowa. Znaki zakręcają z głównej szosy w prawo, idzie się między gospodarstwami w pole.
Szlaku pilnowały owce, a nawet piękne rogate barany, ale wolałam tych drugich dodatkowo nie wkurzać zatrzymywaniem się, bo już i tak nie wyglądały na zachwycone moim pojawieniem się:>
Jest i Ćwilin. Pogoda nie zachwycała, miałam nadzieję na słońce przed południem, a tu pachniało deszczem i gromadziły się ciemnawe chmury.
Szlak wszedł w las i prowadził dość stromo pod górkę:
O dziwo zamiast burzy pojawiły się kawałek niebieskiego nieba i słońce:
Ale po chwili znów się zachmurzyło.
Wyszłam na szczyt góry Ćwilin (1072 m n.p.m.). Muszę tam wrócić przy idealnej pogodzie, bo szczyt nie jest zalesiony i widoki nawet mimo chmur były świetne. Pewnie bez chmur widać Tatry.
Pogoda wciąż wyglądała na niepewną, więc nie odpoczywałam długo. A na Ćwilin weszłam o wiele szybciej, niż pokazywała mapa z tego strachu przed burzą:> Ruszyłam dalej niebieskim szlakiem, a potem już żółtym, bo niebieski schodzi na przełęcz Gruszowiec.
Piękne miejsce na zboczach Ćwilina, czyli wiatrołomy. Dzięki nim jest widokowo.
Potem żółty wchodzi w las i idzie się nim stromo w dół kamienistą ścieżką.
W razie gdyby miała być burza cały czas szłam szybko, bez większych przystanków.
Tymczasem raz na jakiś czas wychodziło słońce:
Bliżej Czarnego Działu pojawiły się zarastające polanki, drzewka owocowe.
A potem większe polany w okolicy bocznych odnóg prowadzących do przysiółków po obu stronach Ćwilina. Zdecydowałam się jednak iść dalej prosto, zgodnie z planem w stronę Mszany.
Szczyt Czarnego Działu (673 m n.p.m.):
Szlak kluczył między drzewami, potem droga była coraz bardziej widokowa. To wspaniała trasa, zachęcająca do dłuższych postojów na polanach. Mam nadzieję, że będę mogła tam jeszcze wrócić przy pewnej pogodzie, na przykład jesienią. Zresztą przeczytałam o tym szlaku przez Czarny Dział na Ćwilin w przewodniku wydawnictwa Rewasz, a te przewodniki warto czytać, bo często pojawiają się w nich opisy niebanalnych tras.
Szlak żółty schodził już do Mszany, ale postanowiłam wejść jeszcze poza szlakiem na górkę Wsołowa.
Dziwny maszt na szczycie Wsołowej:
Na tej górce odpoczęłam trochę dłużej i wreszcie zrobiłam jakiś piknik, a potem wróciłam do żółtego i zaczęłam schodzić w stronę Mszany.
Gdy już dochodziłam do pierwszych zabudowań, w jednej chwili zrobiło się oberwanie chmury, ale trwało to krótko. Na szczęście nie grzmiało.
Doszłam do rzeki Mszanki, po drugiej stronie było targowisko w Mszanie. Zielonym doszłam do drogi na Łostówkę i tam poczekałam na busa do Jurkowa.
Piękne zdjęcia i widoki, zazdroszczę tak pięknych spacerów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie! :)