środa, 11 października 2017

Opuszczone wsie łemkowskie i inne miejsca w Beskidzie Niskim i Sądeckim, część 36

Wycieczka na Świętą Górę Jawor i na cmentarz wojenny w Blechnarce, obie pełne górskich widoków na Beskid Niski. Do tego piękna cerkiew w Szczawnem z zielonym dachem.





Cmentarz wojenny nr. 49 w Blechnarce zwiedziłam na początku mojej majowej trasy w Beskid Niski - najpierw Góra Jawor, potem to. Podjechałam do końca Blechnarki i zaparkowałam na jakimś szerszym kawałku pobocza czy łąki, potem poszłam za żółtymi szlakami tam, gdzie miał się odgałęziać czarno-biały szlak cmentarny.


Po drodze natknęłam się na kapliczkę z historią grozy;> Legenda jest opisana na tablicy informacyjnej obok. Otóż podczas I wojny światowej trzech austriackich żołnierzy stało pod kapliczką i mówiło między sobą, że Bóg pozwala na okropności wojny. W końcu zaczęli strzelać do tej płaskorzeźby Matki Boskiej z Jezusem. Po chwili jeden z nich poczuł zimno, zobaczył postać Matki Boskiej z twarzą jego własnej matki i zastrzelił się. Drugi żołnierz został zakonnikiem i pokutował w ten sposób za strzelanie do kapliczki, a trzeci zginął w tajemniczych okolicznościach pod kościołem w Pradze.









Doszłam do miejsca z drogowskazem i ruszyłam polną drogą w lewo:









Po przejściu może kilometra z kawałkiem, skręceniu w prawo i podejściu przez iglasty lasek pod górę dochodzi się do cmentarza wojennego nr. 49. Projektował go słowacki architekt Dušan Jurkovič. Cmentarz jest mały i dość skromny, ale leży tu aż 299 żołnierzy, 103 armii austro-węgierskiej i 196 rosyjskiej.


Ten pomnik był kiedyś w kształcie piramidy i miał na sobie inskrypcję, która głosiła: "Zajęci pokojową pracą/Trwaliśmy w zażyłości/Z ukochaną ziemią/Z własnego, cichego świata/Wyrwało nas straszliwe wycie wojny/Wiodąc przez nędzę, zgryzoty/I upojone zwycięstwem/W ramiona śmierci!".
Inskrypcja była po niemiecku. Pomnik z tablicą został zniszczony w czasach II wojny światowej. W latach 90. odbył się remont cmentarza, ale nie odbudowano piramidy ani nie zrekonstruowano tej inskrypcji. Dziś znajduje się ona na drewnianej tablicy obok cmentarza, w trzech językach.




Ciekawie prezentują się zrekonstruowane krzyże:








Krzyż na szczycie kopca, który powstał z ruin dawnej piramidy, pochodzi podobno z oryginalnego pomnika.
















Teraz zupełnie inna część Beskidu Niskiego, pogranicze Bieszczadów. Cerkiew w Szczawnem była jak dla mnie jedną z najładniejszych, jakie widziałam. Bardzo mi się podobał ten zielony kolor dachu i kopuł połączony z drewnem. Cerkiew stoi nieco w głębi przy głównej szosie do Komańczy, widać ją stamtąd dobrze.




Cerkiew pod wezwaniem Zaśnięcia Przenajświętszej Bogurodzicy kiedyś była greckokatolicka, dziś jest prawosławna. Grekokatolików przymusowo wysiedlono do ZSRR po II wojnie światowej. Powstała w 1889 roku, tak samo jak dzwonnica. W czasach PRL opuszczona cerkiew była częścią PGR, potem przeszła w ręce prywatne i miała zostać rozebrana, ale jakimś cudem do tego nie doszło. Takim samym szczęśliwym trafem było zresztą to, że nie zniszczono jej w czasach PGR, by zbudować z niej chlewy czy obory, jak to niestety często bywało. Ocalała i była remontowana dzięki staraniom mieszkańców Szczawnego.




Obok jak zwykle cmentarzyk przycerkiewny.




















Na koniec odcinka relacja z porannej wycieczki z Wysowej na Świętą Górę Jawor. To dobra opcja na rozgrzewkę, ale też na początek dłuższej drogi. Ja wybrałam krótki spacer w tę i z powrotem. Pod górkę idzie się niecałą godzinę, jeśli robi się dodatkowo zdjęcia. Zaparkowałam rano pod drewnianą cerkwią i ruszyłam kawałek przez wieś, a potem według czerwonych znaków w prawo.





Droga asfaltowa przechodzi w gruntową:





Po drodze trafił się bocian:









Nie było przechodzenia potoku w bród, tylko wyglądająca na nową kładka:





Na polach zobaczyłam stado sarenek:






Wchodzi się w las i idzie pod górkę aż do kaplicy:






Dochodzi się do kaplicy na Świętej Górze Jawor (720 m n.p.m.). Kaplica pod wezwaniem Opieki Bogurodzicy powstała w 1929 roku w miejscu, gdzie czterem Łemkiniom z Wysowej miała się objawić Matka Boża w krzaku jałowca. Kaplicę zbudowano, gdy miejscowe dziecko też coś tu zobaczyło, wtedy duchowni przekonali się do wyjątkowości góry. Woda z widocznej na pierwszym planie studni jest uznawana za cudowną. Odbywają się tu odpusty i uroczystości religijne - w lipcu i październiku. Przy mnie nie było tam żywego ducha. Miejsce uznawane jest za święte dla prawosławnych i grekokatolików.




Klimat trochę jak na Grabarce, tam jednak jest oczywiście o wiele więcej kolorowych krzyży.



















Kiedy wejdzie się już na Górę Jawor, koniecznie trzeba iść dalej błotnistą dróżką. To dosłownie parę kroków, a wychodzi się na niezwykle widokowe miejsce.


Widok na stronę słowacką, aż chce się tam zejść:





Tym razem miałam jednak inne plany i wróciłam tą samą drogą:







c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz