Cerkiew z polichromiami to było pewne wyzwanie organizacyjne. Jak zwykle związane z szukaniem kluczy. Po błądzeniu od domu do domu, a nawet od wsi do wsi, bo klucze nie są tuż obok, natrafiłam na właściwe podwórko. Starszy pan długo szukał w domu tych kluczy, w końcu wyszedł z całym ich pękiem. Potem zresztą zażyczył sobie, żebym robiła mu zdjęcia na traktorze i wysłała mu je w wersji papierowej listem tradycyjnym :> Po powrocie do Warszawy wydrukowałam zdjęcia i poszłam na pocztę - mam nadzieję, że list doszedł. A traktory to były piękne stare żółte Ursusy i najpierw to im samym zaczęłam robić zdjęcia. Pozdrawiam pana Jana.
Z kluczami wróciłam jak najszybciej pod cerkiew, znów dobrnęłam do niej przez błocko no i zaczęło się testowanie kluczy. Niestety, żaden z nich nie chciał przekręcić się w zamku. Na szczęście zauważyłam boczne wejście. To tamtędy się wchodziło, jeden z kluczy tym razem dał radę - co za ulga :>
Cerkiew została zbudowana w XVIII wieku, jest opuszczona od czasów przymusowych wysiedleń Łemków, czyli od 1947 roku. Potem służyła jako owczarnia. W latach 90-tych przeszła remont. Nie ma tutaj takiego wyposażenia, jak w dawnej cerkwi pokazanej w poprzednim odcinku, jest tylko parę przedmiotów, ale za to zachowało się pełno kolorowych polichromii.
Niedaleko cerkwi, choć nie bezpośrednio przy niej, zauważyłam na małej górce dawny cmentarzyk łemkowski. To już był ostatni dzwonek na zwiedzanie takich miejsc - latem zarośla praktycznie to uniemożliwiają. Szkoda wtedy czasu na cmentarne trasy. Bywają miejsca, których nawet przy dużej dozie determinacji po prostu nie da się wówczas porządnie zwiedzić.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz