Cmentarz ewangelicki M.T. jest schowany przy bocznej, gruntowej dróżce. Tam też dotarłam dzięki mojej nieocenionej mapie Puszczy Pyzdrskiej, tej z uśmiechniętym panem na "okładce";> W XVIII wieku w okolicy działała huta szkła, a w czasie wojny kopalnia rudy darniowej Autko zostało przy posesji pełnej małych i szczekających, ale niegroźnych psów. W ogóle, chociaż boję się psów i nie przepadam za nimi, to w Wielkopolsce spotkałam rekordową ilość tych sympatycznych. Według mapy poszłam dalej dróżką przez las i po chwili po lewej stronie zobaczyłam pierwsze omszałe mogiły. Najstarsze pochodziły z końcówki XIX wieku.
Cmentarz ewangelicki J.K. jest niedaleko typowej leśnej olęderskiej wsi puszczańskiej - z rozproszoną zabudową. Znajduje się w środku lasu przy gruntowej drodze, którą jednak przynajmniej wtedy, gdy trochę popada deszcz, da się bez trudności przejechać zwykłym samochodem. Mimo wszystko dotarłam tam w razie czego piechotą, dopiero potem wróciłam po samochód. Tutaj widać, jak cmentarz zaczyna wyłaniać się z lasu - charakterystyczne jest wzniesienie, warto też rozglądać się za starymi dębami. Innym razem typowe są krzaki bzu.
Cmentarz ewangelicki P. odwiedziłam dwa razy, bo był tuż obok agroturystyki, w której nocowałam. Warto jest przyłożyć się do szukania noclegu w miejscu, gdzie można robić poranne i wieczorne zdjęcia od razu po wyjściu za próg. Jak się okazało, agroturystyka powstała w miejscu po dawnej szkole, która z kolei została zbudowana na... fundamentach dawnego kościoła ewangelickiego. Na terenie cmentarzyka zachował się nawet mur:
Najciekawsze miejsce - pięć grobów dzieci z jednej rodziny, samych dziewczynek, które umierały zaraz po urodzeniu. Jak widać, mogiły mają swoich współczesnych opiekunów. Ktoś nie tylko układa kwiaty, ale też wiąże na pomnikach różowe wstążeczki.
"Tutaj spoczywa w Bogu nasza ukochana córeczka" - taki sam napis na każdym grobie. Marie (zmarła i urodziła się w 1895 roku), Olga (w 1897 roku), Emma (w 1898 roku ), Augusta (w 1899 roku) i Wanda (żyła parę dni na przełomie lutego i marca 1901 roku).
Okolice cmentarza:
Gospodarz agroturystyki pokazał mi pewną ciekawostkę. W jednym z gospodarstw pomieszkuje oswojona sarenka Isia. Podobno kiedyś została odratowana z wypadku. Gdy dorosła, była wypuszczana na wolność do lasu, ale i tak wraca do gospodarzy i obgryza im drzewka owocowe. Nie boi się ludzi.
Następnego dnia wyszłam z agroturystyki o piątej rano no i było warto. Poszłam polną drogą do mostu na rzece Bawół, a wracając, skręciłam jeszcze w jedną ścieżkę.
Sarenka biegnąca po polu:
Rzeka Bawół:
c.d.n.
Zdjęcia naprawdę przepiękne! Nie zdziwiłabym się, gdyby trafiły na jakąś wystawę :) Przypominają mi fotografie Wiktora Wołkowa, który pięknie uchwycał Podlasie.
OdpowiedzUsuń