Opuszczony szpital często mi się nie trafia. Robię prawie same niewielkie obiekty, do tego jestem przyzwyczajona. Ale usłyszałam o tym budynku od urbexowych znajomych i postanowiłam spróbować szczęścia. No i udało mi się zwiedzić cały obiekt. Jak się okazało, jest rewelacyjny i zachęcił mnie do zapuszczania się w różne inne opuszczone budynki niż tylko moje ulubione chatki czy pałace. Spędziłam tam ponad godzinę w dziesiątkach kolejnych pomieszczeń. Przed tym szpitalem robiłam tylko porzucony psychiatryk w Gdańsku - dziś już nie istniejący, no i równie słynną, co totalnie ogołoconą ze wszystkiego Zofiówkę. Ten obiekt to zupełnie inna liga.
Zabytkowy szpital jest ciekawy nie tylko z powodu pozostałości - ich ilość zresztą bardzo mnie zaskoczyła - ale też architektonicznie. Zbudowano go w połowie XIX wieku, potem był przerabiany. Okolica słynęła z wód mineralnych o leczniczych właściwościach. Przez miejscowość przewinęli się także sławni kuracjusze, znani politycy i poeci.
Ciekawe są wspomnienia ludzi, którzy leczyli się przed laty w tym budynku. Po pozostałościach bardzo widać, że szpital zajmował się leczeniem dzieci. Wśród wspomnień są dobre i złe pielęgniarki, wyświetlanie filmów, rozrabianie i nielubiany twaróg:> Szpital został zlikwidowany mniej więcej dziesięć lat temu z powodu trudności finansowych.
W środku wszędzie czają się ciekawe szpitalne fanty. Wózek inwalidzki to jeden z najbardziej cennych rodzajów pozostałości w opuszczonych budynkach. Przed zwiedzaniem tego szpitala natknęłam się na trzy porzucone wózki, w trzech różnych opuszczonych domach na Mazowszu. Ten był czwarty:
Łóżko szpitalne, obok porzucona różowa maskotka:
Dziwnie jest chodzić samotnie po wielkim opuszczonym szpitalu. Trzeba uważać, żeby ręka aż tak nie drgała podczas robienia zdjęć.
Na prawie samym końcu korytarza na parterze - sala zajęć plastycznych dla pacjentów? Sztuczne kwiatki, jakieś plecionki, a na stoliku robione z patyków ludziki z oczami.
Pomieszczeń jest pełno i do każdego warto zajrzeć. Prawie wszędzie są jakieś pozostałości. O co chodziło w tej? Aniołek zrobiony z papieru, jak kolaż:> Pewnie robiły to dzieci, które się tu leczyły.
Kompletnym zaskoczeniem była sala gimnastyczna, pewnie do ćwiczeń rehabilitacyjnych. Urządzenia, paletki do kometki, jakieś koło na środku pomieszczenia.
Inne pomieszczenie i zbiór buteleczek:
Na każdym kroku spotykało się malunki dawnych pacjentów. Czasem całe ściany korytarzy były wymalowane, czasem w w dziwne zwierzęta i rośliny, innym razem w słońce i chmury:
Model budynku w gablocie na piętrze. Opuszczonego modelu opuszczonego budynku jeszcze nie widziałam:>
Opuszczony kitel. Wcześniej widziałam taki - też powieszony na ścianie - w pewnym warszawskim porzuconym przedszkolu, w gabinecie pielęgniarek.
W pierwszej chwili to wygląda, jakby leżało jakieś ciało:
Zdjęcia szpitala sprzed lat:
Próbówki-giganty na postumencie?:>
Buldog i Matka Boska:>
Święte obrazki można było spotkać w wielu miejscach szpitala. To jak wiadomo żelazna klasyka urbexu i wiesiexu.
Religijne kolorowanki - i nie tylko religijne - wciąż przyczepione do tablicy:
Na koniec ciekawostka. Gdy już wychodziłam ze szpitala po długim zwiedzaniu, wydawało mi się, że wózek sam się porusza. Potem zobaczyłam, że na jednym zdjęciu nawet trochę tak to wygląda;>
c.d.n.
Wow, niesamowite są takie opuszczone miejsca. Ja bym tam sama nie weszła, za wielki tchórz ze mnie :D. Dziękuję za zdjęcia, dzięki którym mogłam tam zajrzeć nie wychodząc z domu;)
OdpowiedzUsuńNajlepszy wpis w całej Pani karierze. Owacje na stojąco! ♥
OdpowiedzUsuńSzkoda bardzo tej makiety. Oby nikomu nie przyszło do głowy jej zniszczyć...
OdpowiedzUsuńObiekt naprawdę wyjątkowy. Są może jakieś plany ponownego wykorzystania budynku?
Rozbawiła mnie wzmianka o kitlu w opuszczonym przedszkolu; też spotkałem ten kitel. Przeżycie było o tyle ciekawsze, że dawno temu to było moje przedszkole. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńAleż fajny wpis. To jest prawdziwe oddawanie klimatu i emocji. Tak trzymać!
OdpowiedzUsuńWpis cudny, ale ja też chciałbym zwrócić uwagę na zdjęcia. Są zawsze świetnym dopełnieniem opowiadanych historii bo jak to się mówi - czasem znaczą więcej niż tysiąc słów. Tu to się też zdecydowanie sprawdza. Gratulacje!
OdpowiedzUsuń