Dom z Jezusem przy piecykowej rurze był jednym z pierwszych znalezionych podczas puszczańskiej objazdówki. Wydał mi się podejrzany, więc jak zwykle starałam się pogadać z sąsiadami, żeby się upewnić co do opuszczenia.
Najciekawsza okazała się gospodarcza dobudówka z małym pomieszczeniem mieszkalnym. Już wcześniej pisałam o tym, że warto sprawdzać takie niepozorne obiekty. Był tam Jezus przy piecykowej rurze:
Jak również inne dewocjonalia obok wanny:
Kożuch wiszący nad stolikiem, wyglądający jak jakaś postać:
A tu główny budynek. Cerata w wisienki, kawałki kalendarza, dach miejscami sięgający już prawie podłogi.
Dom koali stał na końcu pewnej małej wsi, wśród kwitnących drzew owocowych. Całkiem spory, bardzo już zdewastowany i rozkradziony przez szabrowników, których na szczęście nie zaciekawiły takie fanty, jak porcelanowy niedźwiedź, dziwny zegar, wywrócony koala, Maryjka na parapecie i kolejna na fotelu.
Opuszczony koala na regale wyglądał jak żuk, który przewrócił się na grzbiet, wymachuje nóżkami w powietrzu i nie może wstać. Zawsze odwracam takie żuki.
Cmentarz ewangelicki K., schowany w lesie za wsią, akurat nie na pagórku. Przy samej gruntowej drodze, dość zaniedbany i zarośnięty, ale jednak z tych lepiej zachowanych.
Bliźniacze groby, ale tabliczki odłupane. Ciekawe, kto był tu pochowany - rodzeństwo, małżeństwo?
Tyle zostało z nagrobnego krzyża:
Pałac w Ł. stoi w zapuszczonym parku pełnym starych drzew. Szczególnie ładne są grube platany. Niektóre ścieżki są przecięte przez powalone pnie. Bardzo lubię parki pałacowe - i te opuszczone, i zadbane. Wszystkie mają swój urok. Początki tego budynku sięgają aż XVII wieku! Pałac został zbudowany dla szlacheckiej rodziny Chełmskich. Podobno przy budowie pracowali jeńcy tatarscy. Dziś jest zrujnowany, zabity deskami z każdej strony.
Na koniec - różne obrazki z Puszczy Pyzdrskiej i jej bliskich okolic, w tym chatki, których nie mogłam zobaczyć od środka, ale od zewnątrz też były warte uwagi.
Niedawno zobaczyłam czyjś wpis na Facebooku o żurawiach - że boją się człowieka, ale samochodu mniej, więc lepiej je fotografować siedząc w aucie. Coś w tym chyba jest. Tego żurawia spotkałam w miejscu oznaczonym na mapie jako Królestwo. Niestety, nie znalazłam tabliczki z taką nazwą tego tak zwanego przysiółka, czy też kolonii. Były tam stawy hodowlane, pola i spore gospodarstwo. No i żuraw.
W poprzednich odcinkach pisałam, że w puszczy ciężko jeździło mi się autem. Nawiasem mówiąc w maju było lepiej, gdy na wszechobecny piasek trochę popadał deszcz. W kwietniu gdzieś w rejonie Dolnych Grądów nawigacja wyprowadziła mnie w zapomnianą dróżkę dla traktorów, przez co musiałam wyrywać korzenie z drogi, by wycofać i wydostać się stamtąd. Kiedy obsypana piachem spojrzałam na pole, zobaczyłam przyglądające się moim działaniom trzy sarenki. Uciekły dopiero wtedy, gdy zdążyły zapozować, potem jeszcze kręciły się po polu.
Częściowo ubrana choinka wróciła do lasu:
Ruina drewnianego wiatraka:
Tutaj kolorowe figurki, które zobaczyłam przez szybę na ganku opuszczonego domku, niestety niedostępnego do zwiedzania:
Oznaczenie parkingu leśnego:
c.d.n.
Widziałam tysiące zdjęć setek opuszczonych chatek, ale po raz pierwszy zobaczyłam w jednej z nich wannę. Zdziwienie nieziemskie!
OdpowiedzUsuńA ten misiaczek ceramiczny to maskotka olimpiady moskiewskiej :-)
OdpowiedzUsuńdzięki, nie wiedziałam:>
Usuńhttps://2.bp.blogspot.com/-jAsL6rpBHas/VyWvEeFmL_I/AAAAAAAAwt0/-ejcc9KV9cQoFpGRSlV9pKrBGOKkS5WtwCLcB/s640/IMG_3378.JPG - to ten? :O
Usuńtaka jest niestety wielkopolska że dwory czy pałace są zamknięte na innych blogach jak obserwuję to zawsze są niedostępne dworki i pałace taki urok Wielkopolski pozdrawiam
OdpowiedzUsuń