niedziela, 24 kwietnia 2016

Opuszczone miejsca w Puszczy Kampinoskiej i nie tylko, część 48

Opuszczona wieś Bromierzyk i kiedyś opuszczony, a dziś zadbany cmentarz ewangelicki w Dziekanowie Leśnym, kampinoska piramida, wiosenna wycieczka przez Szczukówek i Sieraków w rejon bagna Cichowąż i turlająca się jaszczurka.







Cmentarz ewangelicki w Dziekanowie Leśnym już nie jest opuszczony, chociaż trzy lata temu załapałam się na stan pośredni między opuszczeniem a nie opuszczeniem. Było już wtedy ogrodzenie, ale renowacja nagrobków ruszyła dopiero niedawno. Ostatnio pokazywałam zdjęcia z tego cmentarza w 2013 roku. Wtedy było tam zupełnie inaczej. Stara relacja TU. Kiedy w połowie kwietnia podjechałam na cmentarz, akurat trwały prace porządkowe zorganizowane przez stowarzyszenie Nasze Łomianki. Pan ze stowarzyszenia obdarował mnie przypinką i ciekawą książeczką o osadniczych dziejach Dziekanowa Leśnego:>
















Tak było ostatniej zimy:




Kilka grobów było wtedy przykrytych płachtami z powodu konserwacji:







A oto broszura, którą dostałam od Naszych Łomianek. Ktoś bardzo fajnie ją zrobił.


Oto, czego dowiedziałam się z tej książeczki o Olędrach w Puszczy Kampinoskiej. W 1926 roku Jadwiga Kaczorowska (późniejsza żona prof. Romana Kobendzy) pisała w swojej pracy doktorskiej, że w rejonie puszczy mieszka w sumie 3338 osadników ewangelickich, co stanowiło wtedy 12,2 proc. całej ludności obszaru. Dziekanów Leśny nazywał się kiedyś Dziekanów Niemiecki lub Holendry Dziekanowskie. Niemieccy osadnicy, kilka rodzin, których członkowie żenili się między sobą, zamieszkali tutaj w 1818 roku. W 1944 roku niemieckich rodzin było w Dziekanowie 27, a polska - tylko jedna. Olęderski cmentarz został opuszczony po wojnie, kiedy praktycznie wszyscy osadnicy, mimo że często ich relacje z sąsiadami układały się dobrze, musieli uciekać z Polski. Jeżeli wtedy istnieli jacyś praurbexowicze, to mieli co zwiedzać! Po olendrach zostały całe porzucone wsie, urządzone w ich stylu gospodarstwa, no i cmentarze. Często dewastowane, bo kojarzone bez sensu z niemieckim okupantem. Cmentarz dziekanowski pozostawał zupełnie zapomniany, zarośnięty i opuszczony do roku 2012, gdy Anna Plewka zorganizowała wystawę fotografii cmentarzy ewangelickich z okolic Łomianek - tego z Dziekanowa, z Dąbrowy Zachodniej i Kiełpina. Wtedy sprawą zainteresowało się właśnie stowarzyszenie Nasze Łomianki.


Prace porządkowe ruszyły w 2013 roku. Dzięki sondowaniu ziemi okazało się, że część płyt kryje się pod ziemią. W dodatku niedaleko cmentarza natrafiono na pozostałości po czymś, co może być zbiorową mogiłą żołnierzy lub cywilów niemieckich zabitych w 1939 roku. Ciekawe, co by się okazało, gdyby w ten sam sposób zbadać chociaż kilka spośród dziesiątków, a pewnie i setek cmentarzy ewangelickich rozsianych po całej Polsce, często kompletnie zarośniętych i zapomnianych?


Niedaleko cmentarza w Dziekanowie jeszcze zimą znalazłam pewną ciekawostkę. Na końcu ulicy Lutza blisko leśnego szlabanu jest kampinoska piramida:> Górka ma dokładnie taki kształt, strome "zbocza". Ciekawe, skąd się wzięła, bo wygląda na sztuczny twór.




Na szczycie górki - kamień, wyglądający jak ślad po czymś, może jakimś urządzeniu. Ktoś coś wie na temat piramidy?:>


Blisko tego wszystkiego zauważyłam na ścieżce turlającą się jaszczurkę. Dosłownie kręciła się wokół własnej osi po ścieżce, zamiast biegać na swoich jaszczurkowych łapkach. Pokazywałam filmik z tej obserwacji na Facebooku. Potem jaszczurka chwilę dosyć cierpliwie mi pozowała. Po piętnastu minutach już jej tam nie znalazłam. Martwiłam się, skąd to turlanie, czy jaszczurka nie była chora, ale już jej nie było na szlaku ani w rowie obok. Czy ktoś wie, czemu jaszczurki się turlają?



 A pod kampinoską piramidką spotkałam sójkę.




Opuszczona wieś Bromierzyk była już pokazywana na tej stronie TU.


Po wykupie gruntów zostały tutaj piwniczki i podmurówki. Na końcu gruntowej drogi prowadzącej przez wieś od strony Famułek Brochowskich jest kaplica św. Teresy, pokazywana już parę razy na tym blogu.





Miejsce po szkole i dawnej stacji obserwacyjnej Uniwersytetu Łódzkiego:







Kolejne gospodarstwa:








Posiedziałam sobie chwilę na łąkach przy jednym z dawnych gospodarstw w Bromierzyku.




Domek dzików znalazłam zimą, idąc jednym ze szlaków. Z daleka gospodarstwo wydało mi się podejrzane o opuszczenie i potem podjechałam tam samochodem. Wtedy z ruin budynków gospodarczych wybiegło całe stadko dzików, we wszystkich kolorach i rozmiarach:> Niestety nie zdążyłam zrobić im zdjęcia. A oto domek, pod którym buszowały dziczki:


Zabity deskami, można go raczej uznać za opuszczony. Dowiedziałam się, że sporadycznie ktoś tam bywa, ale nie pomieszkuje. Bardzo bym chciała zobaczyć ten piękny i oryginalny budynek od środka, jeśli ktoś ma kontakt do właściciela, niech da znać:>



W połowie kwietnia wybrałam się na dosyć krótką, w porównaniu z niektórymi innymi trasami wycieczkę od Dziekanowa (parking przy szpitalu) do Posady Sieraków. Po drodze można obejrzeć bagno Cichowąż. Wycieczki w te rejony pokazywałam już w starym odcinku TU. Tak wyglądał odcinek do Szczukówka:



Tak było w grudniu na drodze od szpitala w Dziekanowie na Szczukówek - pełno ściętych drzew.


Kamień Zboińskiego przy wiacie w Szczukówku. W tym miejscu wchodzi się na szlak zielony prowadzący przez koniec bagna Cichowąż do uroczyska Na Miny.




Zielony szlak i OOŚ Sieraków:
















































Tekst o bagnie Cichowąż w przewodniku Lechosława Herza:





















A tak było zimą na odcinku bagna Cichowąż widocznego z zielonego szlaku do uroczyska Na Miny:




W grudniu - ponuro i dużo błota:



 A tu sierpień na bagnie Cichowąż. Więcej zdjęć tego miejsca w lecie w starym odcinku, TU.



Od uroczyska Na Miny można dojść do Posady Sieraków:























Grzyb na złamanym drzewie:



Posada Sieraków i stare dęby:





 

Polana przy posadzie Sieraków, tuż obok zielonego szlaku. Spotkałam tam parę żurawi.




Na skraju polany - jakaś zaimprowizowana ambona. Najwyraźniej trzeba przynieść własną drabinę, żeby dostać się na górę. Zakamuflowana w krzaczorach i słabo widoczna.



Gdy szlam od Dziekanowa do Na Miny zimą, przeszłam szlakami czarnym i zielonym rowerowym.


Na tym dużym drzewie między pniami zauważyłam mały, drewniany krzyżyk:


Kamień Ułanów Jazłowieckich:



Przy zielonym rowerowym, który prowadzi przez Dąbrowę w rejon Dziekanowa:









c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz