czwartek, 31 grudnia 2015

Opuszczone miejsca powiatu legionowskiego część 2

Opuszczony dom z nagle przerwanym zaznaczaniem kalendarza, pełen obrazów i starych zdjęć, do tego duży cmentarz ewangelicki, dom z żółtym kredensem i bombkami, opuszczone szklarnie, pole golfowe w Rajszewie i różne legionowskie bezdroża:





Dom z przerwanym kalendarzem znalazłam w miejscu, gdzie stoi dużo nowych budynków. Ale na takich dalszych przedmieściach czasami pozostają bardzo nieliczne, drewniane lub po prostu stare domy. Niekiedy zamieszkałe przez jakąś starszą osobę, czasem opuszczone. Ten okazał się należeć do tej drugiej kategorii.


Od progu było widać, że to jedno z lepszych znalezisk. Jak się tam uchowało? Same klasyki wiesiexu - święte obrazy, w tym te prostokątne, meblościanka, sztuczne kwiaty,  filiżanki wciąż stojące w rządku.











W drugiej, mniejszej izbie zobaczyłam na ścianie portret jakiegoś chłopca, dziwne, stare zdjęcie smutnej dziewczynki i obraz typu "pamiątka Pierwszej Komunii", często spotykany w opuszczonych domach.









W kuchni czas stanął w miejscu dziesięć lat temu. Na ścianach wisiały dwa stare kalendarze, zegar był zatrzymany. Nie brakowało klasycznego białego kredensu.



Ktoś pracowicie zaznaczał każdy dzień w kalendarzu aż do 10 stycznia 2005 roku włącznie. Ciekawe, co się wtedy stało.




Ten dom nie dawał mi spokoju i wróciłam do niego teraz, pod koniec grudnia. Mimo mrozu drzwi, a raczej ich resztki były wciąż otwarte na oścież. W środku nie zmieniło się nic. Znowu wołałam od podwórka "dzień dobry", bo wrażenie jest takie, jakby ktoś miał tam wrócić. Ale cień wątpliwości w kwestii opuszczenia okazał się jednak niesłuszny.


Dom z żółtym kredensem był dobrze schowany w zaroślach. Musiał zostać opuszczony już dawno temu.


Sufit, podłogi i ściany się sypią, ale ścierki kuchenne wciąż się suszą na sznurku:






Tutaj z kolei czas zatrzymał się 7 lipca, jeszcze w latach 90-tych:






Nietypowo duży, zdaje się, że nigdy nie wykończony Dom ze szklarniami miał w środku tylko kilka fantów. Postanowiłam zwiedzić to miejsce ze względu na szklarnie. W ich środku wisiały jakieś ubrania, a w głównym budynku było duże, niebieskie szklane naczynie i trochę książek, w mniejszej dobudówce znalazłam nieco opuszczonych klocków Lego.







"W tym domu wszystko zaczyna się od morza i na morzu kończy":





Na zewnętrznej ścianie głównego budynku wisiała zardzewiała podkowa. Parę dni temu jadąc samochodem trafiłam w radiu na jakąś audycję z badaczem folkloru mazowieckiej wsi i akurat opowiadał o takich podkowach. Podobno w ludowej tradycji Mazowsza miały one nie tyle przynosić szczęście, ile strzec przed złymi duchami, a zwłaszcza strzygami:> Nie pamiętam, jak się nazywał ten badacz. Mówił, że według dawnych Mazowszan - a gdzieniegdzie takie wierzenia przetrwały aż do XX wieku - zmarły mógł powrócić do żywych jako strzyga i stąd pochówki dokładnie takie jak wampiryczne, czyli ze specjalnie odciętą głową nieboszczyka położoną w nogach - żeby nie wstał z grobu. Zmarłego można było też kłaść twarzą do ziemi lub wbijać mu osinowy kołek w pierś, zupełnie jak w przypadku wampirów.


Cmentarz ewangelicki w Michałowie Grabinie jest odchwaszczony i zadbany. To chyba największe takie miejsce w powiecie. Zachowało się dużo grobów kolonistów niemieckich, pojawiają się czasem znicze. Tak było w listopadzie:




















Tak było dwa lata temu:










Dwa lata temu w połowie grudnia postanowiłam odwiedzić pole golfowe w Rajszewie, pierwszy golfowy klub w Polsce. Jechało się tam bardzo bocznymi drogami:





Gdy dojechałam wtedy na miejsce, nie było tam żywego ducha. Żadnych pracowników, graczy czy kogoś w tym stylu. A przynajmniej nikogo nie widziałam. Może to z powodu pory roku. Postanowiłam więc połazić po terenie. Podobne plany miał pewien rezolutny bażant:


















Kiedy przyjechałam do Rajszewa w pierwszy mroźny dzień tej zimy, okazało się, że od zeszłej wizyty wiele się zmieniło. Podobno między innymi kierownik klubu golfowego. Co prawda znów nie spotkałam ani jednego golfisty, ale teren był bardziej zadbany. Nigdzie też nie widziałam bażanta.





Łaziłam i robiłam zdjęcia i przez ten czas aż trzech pracowników zapytywało, co ja robię i w ogóle, ale byli mili i pozwolili łazić dalej;> Powiedzieli, że gdybym przyjechała dzień wcześniej, nie dałoby rady spacerować, bo pełno ludzi grało w golfa i wokół latały piłki:


...a teraz przez mróz znów nie ma nikogo. Podczas rozmowy o moich wycieczkach po okolicy okazało się, że jeden z panów objeżdżających meleksem teren dobrze zna nie tylko pobliskie ruiny pałacu w Górze, ale i... opuszczone domy w rejonie Górek Kampinoskich:> Pozdrawiam!







Jadąc do Rajszewa od strony Warszawy można zatrzymać się na leśnym parkingu przy drodze 630. Zaczynają się tam szlaki turystyczne prowadzące przez Lasy Chotomowskie.






Na koniec legionowskie bezdroża z różnych pór roku:























c.d.n.

4 komentarze:

  1. He, he...Masz dar (0prócz robienia pięknych relacji) wynajdywania fajnych nazw. Super jest ulica Żabi Chór, ale Aleja Brązowych Pudli podbiła moje serce! Cudne!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe miejsce ! Można prosić dokładniejszą lokalizacje szklarni ? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. Lubię oglądać Twojego bloga i spacerować Twoimi śladami. Spodobała mi się ra szklarnia. Będę Ci bardzo wdzieczna za podpowiedź jak do niej trafić. p.s. Gratuluje pieknych ujęć

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Super blog, przejrzałam sporo wpisów i są bardzo interesujące :), szkoda, że już tutaj nic nie wrzucasz. Niemniej jednak może czasem jeszcze tutaj zaglądasz a ja z chęcią poznałabym lokalizację tych szklarni :)

    OdpowiedzUsuń