Opuszczona kalwaria z kaplicami pełnymi malowideł i bezgłowymi figurami? Aż trudno uwierzyć, że coś takiego istnieje w naszym kraju. Dowiedziałam się o niej już dawno temu podczas pierwszej dolnośląskiej trasy, zresztą bardzo owocnej (początek dawnej relacji TU), wtedy jednak nie dotarłam w końcu w to miejsce. Trzeba było coś wybrać z ogromu opuszczonych dolnośląskich obiektów. Tym razem nie mogłam już nie skorzystać z okazji. Okazało się, że ten bardzo nietypowy obiekt przypomina podkarpackie opuszczone cerkwie i według mnie nie odstaje od niektórych z nich wiesiexową jakością. Jak długo jeszcze tak będzie? Niestety, opuszczona kalwaria stopniowo niszczeje i nikt się nią nie interesuje. Jak to się stało?
Wycieczkę zaczęłam od dojścia spod jednego z marketów, pod którym zostawiłam autko, do miejsca, gdzie zaczyna się ścieżka przez opuszczoną kalwarię. Pytałam spotkane osoby o drogę, bo nie prowadzą tu żadne drogowskazy. Wszyscy jednak wiedzieli, o co mi chodzi.
Przy jednym z domów pogadałam z mieszkańcem. Według niego kalwaria jeszcze za "naszych czasów" nie była opuszczona. Był pewien ksiądz, który ją udostępniał, dając klucze do kaplic, dziś stojących otworem i zrujnowanych. Z czasem jednak miejsce popadło w zapomnienie i przestało być pilnowane. Na pytanie o to, jak stare są te kaplice, sąsiad odpowiedział, że na pewno przedwojenne.
Okazuje się, że początki tego miejsca sięgają co najmniej XVIII, a może i XVII wieku. Najprawdopodobniej najpierw na szczycie góry jeden z właścicieli ziemskich postawił krzyż i wtedy zaczęły się opowieści o cudownych nawróceniach, a co za tym idzie pielgrzymki. Powstawały kolejne kaplice i stacje drogi krzyżowej. Budowle i figury wznoszono do XIX wieku włącznie.
Za ostatnim domem przed lasem wyraźnie widać nową altankę, ławki. Według jednego z mieszkańców była czy jest jakaś fundacja, która postawiła sobie za cel odnowienie XVIII-wiecznej, bezgłowej dziś figury św. Floriana stojącej na początku kalwarii. Według niektórych mieszkańców fundacja ta poprzestała jednak, przynajmniej póki co, na zbudowaniu wyżej wspomnianych atrakcji. Są one niestety wykorzystywane także przez nocnych imprezowiczów, z którymi mieszkańcy ledwo dają sobie radę. Kalwaria z figurą włącznie dalej jest zdewastowana i zapomniana, za to imprezowicze mają na czym usiąść. Może jest w tym jakiś zamysł, bo podobno koncentrują się na dewastowaniu nowych wiat, a do góry nie chce im się podchodzić. A czemu się tego wszystkiego nie remontuje po prostu dlatego, że to zabytki i państwo powinno się nimi zainteresować? Podobno nikt nie poczuwa się do prawa własności budynków i figur, a wpisu obiektu do rejestru zabytków brak.
Pierwsza kaplica opuszczonej kalwarii jest tuż za Florianem. Trzeba skręcić w dróżkę w prawo, wszystkie obiekty są tuż przy tej ścieżce.
Środek pierwszej kaplicy:
Kolejny obiekt jest bardzo blisko:
Opuszczony gaj oliwny. Zauważyłam jedną bezgłową figurę, zdaje się, że jest jeszcze jedna, sądząc po zdjęciach w necie, ale przegapiłam ją. Może dlatego, że leży na ziemi, a pod koniec czerwca krzaczorów już nie brakowało, co zupełnie nie sprzyja zwiedzaniu takich miejsc.
Następna kaplica przy prowadzącej pod górkę ścieżce:
Niesamowity jest widok tego wnętrza kaplicy pośrodku niczego:
Zniszczone stacje drogi krzyżowej:
Skały i korzenie przy drodze:
Kolejne zniszczone stacje:
Blisko szczytu stoi krzyż z taką "dwuwymiarową" figurą:
Widok spod krzyża:
Niedaleko następna kaplica:
Ścieżka pomału dociera do szczytu. Zanim dojdzie się do najciekawszej i największej kaplicy, pojawia się jeszcze taki obiekt:
To jest ta największa i najciekawsza kaplica. Kiedyś stały tu podobno figury apostołów.
Sufit w kaplicy:
Zdewastowane ściany:
Na szczycie góry - czyli końcówka wyciągu narciarskiego. Kiedyś stała tu wieża widokowa, ale została zniszczona.
Muchołapka w Ludwikowicach Kłodzkich nie jest już opuszczonym obiektem w tym sensie, że znajduje się na terenie Muzeum Molke. Czemu służył taki dziwny, okrągły obiekt? Do dziś nie zostało to do końca wyjaśnione. Na pewno wiadomo tylko tyle, że został zbudowany przez hitlerowców w czasach II wojny światowej.
Na temat Muchołapki krążą wszelakie teorie, jedne fantastyczne, inne przyziemne;> Te drugie głoszą, że to zwykła podstawa chłodni kominowej. Być może Niemcy chcieli zbudować tu wielką chłodnię elektrowni na miejsce dwóch mniejszych, a chodziło o zasilanie kompleksu Riese lub innego obiektu wojskowego.
Z kolei te pierwsze teorie ocierają się nawet o ufologię ;> Hitlerowcy mieli według nich budować lub testować w tym miejscu nowoczesną tajną broń, w tym obiekty ze startem pionowym, wyglądające jak latające spodki. Może nawet pracowali nad wehikułem czasu lub gościli kosmitów u siebie;> No cóż, niestety zazwyczaj prawdziwe okazują się teorie zupełnie nieromantyczne, ale kto wie?;>
Jeszcze po wojnie obiekt miał w środku zbiornik wodny przypominający basen, to znaczy było tam zagłębienie wypełnione wodą. Czemu dziś go nie ma? Według przewodnika z Muzeum Molke dlatego, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Okoliczna ludność korzystała z Muchołapki właśnie jako z basenu i ktoś się w końcu utopił. Dlatego zasypano wydrążoną w ziemi część. A skąd nazwa Muchołapki? Obiekt miał kiedyś plątaninę metalowych prętów na górze i przypominał pajęczynę.
Obok Muchołapki stoi kolekcja ciężarówek kupionych z Agencji Mienia Wojskowego. Polecam ciekawie prowadzony profil AMW na FB:> Na terenie muzeum jest też wejście do zbudowanych przez Niemców podziemi. Dziś znajduje się tu wystawa poświęcona między innymi Wunderwaffe, jaka mogła być tu kiedyś testowana, oczywiście według tych bardziej fantastycznych teorii.
Podziemia:
Autka:
Do dziś można w Polsce znaleźć SKOT-y pracujące w OSP. Ten tutaj to też nabytek z AMW.
Środek Muchołapki:
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz