Wycieczka na Lubogoszcz (968) z założenia miała być trochę krótsza niż inne, bo byłam już nieco zmęczona codziennym wielogodzinnym chodzeniem, a zbliżała się końcówka tej trasy. Wspinaczka zwłaszcza na początku okazała się bardzo interesująca dzięki mglistej pogodzie. Ruszyłam z pensjonatu w Mszanie Dolnej w stronę czarnego szlaku. Ceną za zostawienie autka w bezpiecznym miejscu pod pensjonatem było poranne przejście asfaltem ładnych paru kilometrów, zanim czarny nie skręcił w prawo, ale mgliste widoki na Szczebel i nie tylko mi to wynagrodziły.
Pojawiły się drogowskazy przy zakręcie czarnego szlaku w prawo:
Jak to zwykle bywa, początkowo szło się pod górkę asfaltówką przy domach.
Prawda, że ten domek jest po prostu piękny?
Po drodze spotkałam wiekowe i pracowite Subaru Stefan <3 Właściciel pozwolił na obfotografowanie. Po prostu to on nazywa się Stefan i dlatego zrobił taką rejestrację. Subaru jeździ zdaje się do różnych hydrantów, właściciel przy nich pracuje.
Po tym porannym spotkaniu motoryzacyjnym ruszyłam w dalszą drogę czarnym szlakiem na Lubogoszcz:>
Nietypowy karmnik dla ptaków na szlaku:
Weszłam w mgłę:
Doszłam do tak zwanej Bazy Lubogoszcz. Okazała się ona nie schroniskiem, ale czymś w rodzaju ośrodka wypoczynkowego. Czas się tam zatrzymał kompletnie:>
Jest klimat;> Przypomniały mi się lata 90., gdy czasem jeździłam PKS-ami i pociągami po Polsce. Muszę kiedyś wyciągnąć papierowe zdjęcia i zrobić odcinek o praminiwycieczkach.
Panie z kuchni poczęstowały mnie herbatą:>
Nie mogło w tych okolicznościach zabraknąć pracującego klasyka - dzielny Uaz:
Potem ruszyłam dalej czarnym szlakiem w mglisty las:
Wyszło nawet na chwilę słońce:
Przy dojściu czerwonego szlaku do czarnego szlaku był Lubogoszcz Zachodni (962):
Ktoś chyba kiedyś wyrył serce na tym buku:
Szukałam wierzchołka i kawałek zeszłam ze szlaku na chybił trafił, no i to chyba właśnie jest zakamuflowany szczyt Lubogoszczy Zachodniej, sądząc po słupku i kamieniach. Ktoś nawet robił tam ognisko.
Ten odcinek czerwonego szlaku, prowadzący grzbietem, jest podpisany na mapie jako Kozia Broda. Tymczasem między drzewami zauważyłam, że zaczyna się niefajnie chmurzyć. Postanowiłam przyspieszyć kroku w razie jakiegoś zagrożenia burzowego.
Jest szczyt Lubogoszczy (968):
Słyszałam, że z Lubogoszczy nie ma żadnych widoków, ale jednak coś było:>
Postój nie był długi, bo trochę mnie niepokoiły te chmury. Ruszyłam czerwonym w stronę Kasiny Wielkiej:
Dochodzi się do szerokiej drogi szutrowej, gdzie leżało wtedy sporo ściętych drzew. Na nich zrobiłam sobie mały piknik. Potem ruszyłam w prawo do Kasiny.
Doszłam do asfaltówki w Kasinie, a nią do drogi nr. 28 i poczekałam na busa do Mszany.
Paralotniarz na tle Szczebla:
Na koniec jeszcze parę wieczornych zdjęć z innej części Beskidu Wyspowego, czyli z Młyńczysk, gdzie na początku tej trasy nocowałam, a wieczorem wyszłam jeszcze na zdjęcia:
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz