Nocowałam w okolicy, a wystartować postanowiłam spod kościoła w Łącku. Tam można spokojnie zaparkować na uboczu, z samego rana nie ma kłopotu ze znalezieniem miejsca, a zarazem samochód nie stoi potem sam. Ruszyłam z mapą przez Łącko żółtym szlakiem, szukając zakrętu w lewo, prowadzącego do promu przez Dunajec. Podobno działającego, a przynajmniej taką miałam nadzieję.
Na szczęście oznakowanie było w porządku. Drogowskazy przy ulicy w Łącku pokazują, w którą dróżkę między domami skręcić.
Droga prowadzi wzdłuż wąskiego potoku Czarna Woda, który wpada do Dunajca:
Widok na Łącko:
No i jest Dunajec:
Prom okazał się malutką łódką z jednym panem z wiosłem.
Podczas przeprawy nie miałam głowy do robienia zdjęć, bo starałam się nie wylecieć z tej łódki, trzymając się czegokolwiek bądź:> Po prostu się w niej stoi i stara utrzymać równowagę. Przeprawa jest bezpłatna.
Ruszyłam w dalszą drogę według żółtych znaków. Za Dunajcem podchodzi się w stronę Cebulówki i Okrąglicy - to nazwy gór.
Mija się jeden z przysiółków Łącka:
Początkowo szlak jest dość stromy i monotonny, cały czas przez buczynę karpacką, dopóki nie dojdzie się do kapliczki na górze.
Tu zaczynają się widoki, dla których zdecydowanie warto wybrać się na wycieczkę żółtym szlakiem Łącko-Dzwonkówka.
Droga prowadzi przez kilka kolejnych przysiółków, co jest po pierwsze bardzo ciekawe widokowo, a po drugie sprawia, że jest mi raźniej na szlaku, bo jednak gdy tak idę przez Beskid Sądecki, myślę czasami o niedźwiedziach.
Takie towarzystwo w jednym z przysiółków:>
Chmury i mgły już pode mną:
W bardzo zresztą fajnym przewodniku wydawnictwa Rewasz przeczytałam wcześniej, że szlak jest kiepsko oznakowany, brakuje znaków i warto mieć kompas, więc szykowałam się na błądzenie i rozpytywanie, ale nie miałam kłopotów ze znalezieniem drogi, może od czasu wydania przewodnika coś poprawili.
Kawałek przez las, szlak obchodzi w tym miejscu szczyt Cebulówki:
Wychodzi się na kolejny przysiółek, według mapy to Jaworzynki. Idzie się pod górkę na szczyt Okrąglicy.
Za ostatnimi samotnymi domkami wchodzi się znowu w las. Koziarz z wieżą widokową jest coraz bliżej.
Jest wieża widokowa na Koziarzu (942 m n.p.m.):
A oto widoki z tej wieży, w tym na Tatry:
Ruszyłam dalej w stronę Jaworzynki i Błyszcza. Oryginalna ławeczka po drodze:
W tym miejscu zrobiłam sobie minipiknik:
Zresztą pod czujnym okiem owiec:
Dzielny Staliniec na końcu świata:
Za tym przysiółkiem i przy tej kapliczce szlak skręca z wyraźnej drogi w lewo i podchodzi się przez bukowy las już prosto na Dzwonkówkę:
Po drodze polanka, już blisko szczytu:
Nie znalazłam żadnej tablicy z oczekiwanym napisem "Dzwonkówka, 983 m n.p.m.", a tymczasem według mapy szczyt miał być właśnie tu, jakoś przy przecięciu z czerwonym szlakiem prowadzącym w dół do Krościenka. Potem, przy okazji przejścia od Prehyby na Dzwonkówkę (relacja TU), okazało się, że taka tablica jak najbardziej jest, tylko właśnie od tamtej strony, a nie od tej.
Póki co schodziłam czerwonym do Krościenka:
Nagle taki samotny domek przy szlaku:
Ciekawe kształty buków po drodze i kapliczka na jednym z nich:
Na pewnym odcinku po jednej stronie szlaku jest strome zbocze:
Z Krościenka dojechałam busem do Łącka, gdzie czekało autko, wcześniej kupiłam dobre oscypki na rynku - to obok autobusów. Nocowałam w Szczawnicy i po wycieczce przeszłam się jeszcze po tamtejszym parku:
c.d.n.
W takich górskich przysiółkach na pewno fajnie się mieszka - cisza,spokój i piękno przyrody. Jednak zimą jak śnieg zasypie drogi (zwłaszcza polne),wtedy te domy są odcięte od świata. Może niektórzy mieszkańcy mają jeszcze konie i sanie,którymi można przejechać przez duży śnieg. Dawniej taki środek transportu sprawdzał się podczas wyjątkowo śnieżnych zim.
OdpowiedzUsuńPiękne krajobrazy. Jednak nasza Polska potrafi zaskoczyć. Zdecydowanie trzeba więcej zwiedzać nasz kraj, bo można trafić na ciekawe miejsca. W tym roku jadę w góry na pewno, w zeszłym był ustroń noclegi, więc teraz trzeba zmienić kierunek :)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce. Bardzo mi się podoba. Chętnie bym je odwiedziła :)
OdpowiedzUsuń