poniedziałek, 11 września 2017

Opuszczone wsie łemkowskie i inne miejsca w Beskidzie Niskim i Sądeckim, część 29

Dwa wojenne cmentarze w górach pod Gorlicami, cerkiew w Króliku Wołoskim i ruiny cerkwi w Płonnej, a do tego opustoszała stacja kolejowa w Łupkowie Starym, gdzie każdy zegar pokazuje inną godzinę.






Sękowa niedaleko Gorlic to miejsce, które koniecznie trzeba odwiedzić ze względu na cmentarze z czasów I wojny światowej. Wszystkie są fajnym celem miniwycieczek na okoliczne góry, nawet jeśli kogoś nie kręcą cmentarze wojskowe - zresztą też myślałam, że mnie one nie kręcą, zanim nie zwiedziłam tych z Beskidu Niskiego. Są pięknie położone, zwłaszcza te w rejonie Sękowej. Najbardziej znany pokazałam w TYM odcinku, teraz kolejne dwa.

To właściwie przysiółek o wykwintnej nazwie Kawiory:> W książce "Beskid Niski. Przewodnik dla prawdziwego turysty" jest bardzo ciekawa propozycja spaceru po górach między tymi cmentarzami, ja ostatecznie podchodziłam do każdego z osobna, ale mam ochotę jeszcze tę opcję kiedyś wypróbować. W ogóle pozaszlakowe włóczenie się po tych niewielkich górach to fajna sprawa, przypominają mi się doświadczenia z Dubnego i Rzepedki.

Pierwsze podejście robiłam po całym dniu jeżdżenia, tuż przed zjechaniem do hotelu. Wtedy nie znalazłam właściwego podejścia, bo oznakowanie nie powala i w końcu zrezygnowałam. Trzeba iść pod górkę obok blaszanego garażu, blisko posesji.


Były jakieś szczekające psy, przechodzenie przez czyjś ogródek, no ale w końcu wyszłam na polną drogę i miałam nadzieję, że to wreszcie ta właściwa.






No i jest - cmentarz nr. 79, projektowany przez Hansa Mayra.





Fragment ogrodzenia był nietypowo zawalony, zazwyczaj jednak te cmentarze są w całości, raczej zadbane. Rzadko trafiają się przypadki widocznej dewastacji czy kradzieży. Widziałam je niestety na jednym cmentarzu w Bieczu, tutaj to chyba jednak "dzieło natury" i coś się zawaliło ze starości.


Po drugiej stronie też:



Cmentarz jakiś szczególnie duży nie jest, ale leży tam ponad tysiąc żołnierzy z obu stron pierwszowojennej barykady:





Dwa kolory drzew przy głównym pomniku, bardzo oryginalnie to wygląda. Tak było w maju. Ciekawe, jak jest jesienią, ma ktoś może zdjęcia?


Duża rzadkość na tych cmentarzach - nagrobek z porcelanką:






Inskrypcja na głównym pomniku:




Z cmentarza roztaczają się widoki na Beskid Niski:












Wróciłam jeszcze inną dróżką. Wcześniej robiłam tędy nieudane podejście, zniechęciło mnie to, że ścieżka kończy się na jakiejś zamieszkałej posesji, ale teraz po prostu przeszłam przez nią jakoś bokiem i nikt mnie nie pogonił:>




Cmentarz nr.78 też trochę trudno znaleźć. Gdy jedzie się dalej boczną asfaltówką po zwiedzeniu poprzedniego cmentarza, w pewnym momencie jest zakręt, a po prawej stronie widać chyba nieco zapomniany blaszany garaż - znów garaż znaczy wejście na cmentarny szlak;> Tam zostawiłam autko na poboczu, ruszyłam ścieżką pod górę, pojawiły się znaki. Przechodzi się tuż obok domu, potem polną drogą pod górę przez pole.



Oznakowanie znów nie powala i trochę tam kluczyłam. Droga się rozwidla, a znaków w tym miejscu brak. W końcu trafiłam na właściwą odnogę.




Wreszcie widać cmentarz nr. 78. Leży tu około czterystu żołnierzy, mnie więcej po połowie austro-węgierskich i rosyjskich, ale trochę więcej Rosjan. To też projekt Hansa Mayra, co można poznać, gdy widziało się trochę jego cmentarzy.














Cerkiew i cmentarz w Króliku Wołoskim odwiedziłam drugi raz, byłam tu już przy okazji mojej pierwszej trasy na Podkarpacie parę lat temu, relacja z wizyty TU. Tym razem strasznie lało.


Cerkiew pod wezwaniem Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja powstała w 1843 roku. Latami stała opuszczona. Miała sufit pomalowany w gwiazdki, można było wchodzić i oglądać. Już trzy lata temu była zamknięta na cztery spusty, tym razem w drzwiach specjalnie wycięto otwór, pewnie żeby nikt się nie włamywał, widząc, że nie ma czego kraść, a zarazem żeby zainteresowani mogli zajrzeć do środka. Nie ma tam już w środku prawie nic ciekawego również do fotografowania, widać tylko namalowaną tęczę nad ołtarzem, ale niestety nie udało mi się jej w miarę dobrze uchwycić w zbliżeniu. Oby remont przyniósł ciekawe rezultaty. Cerkwią opiekuje się teraz Stowarzyszenie Królik Wołoski.



Tutaj trochę widać tę tęczę, niestety lepszego zdjęcia nie zdołałam zrobić:


Przy cerkwi jest cmentarzyk łemkowski:




Na cmentarzu jest też ruina kaplicy:










Ruiny cerkwi w Płonnej zwiedziłam jadąc do Komańczy, znajdują się tuż przy drodze, po prawej stronie gdy jedzie się na południe. Szukając ich, najpierw zauważyłam po lewej zjawiskową żółtą IFĘ budującą drewniany dom. Wracając, zagadałam do ekipy, jak się okazało z Zakopanego, wcześniej budowali kościół w Mucznem. Zobaczenie żółtej IFY było moim motoryzacyjnym marzeniem:>



No a zaraz po prawej był zjazd pod ruiny cerkwi w Płonnej. Są "zagospodarowane turystycznie", jak to się mówi.


Tablica informacyjna obok obiektu. Cerkiew została zbudowana pod koniec XVIII wieku, spłonęła podczas II wojny. Jej użytkownicy czuli się Ukraińcami, w Płonnej przed wojną mieszkało ich ponad tysiąc, stanowili większość mieszkańców. Zostali wysiedleni do ZSRR, zresztą tak samo jak i Łemkowie, niesłusznie mieszani z Ukraińcami.



Tak było kiedyś:


Dzwonnica akurat ocalała. Tak samo jak w Komańczy, ale tam cerkiew spaliła się zaledwie 10 lat temu, a nie podczas wojny i dopiero niedawno została też odbudowana.


Tak wyglądają pozostałości po cerkwi w Płonnej:






Kolejne tablice wokół ruin, pokazujące zdjęcia z dawnych czasów:





A teraz coś z jeszcze innej beczki, czyli stacja kolejowa w Łupkowie Starym. Do jej odwiedzenia namówił mnie Przemek, za co dziękuję, bo faktycznie było warto pod koniec dnia pojechać jeszcze na południe od Komańczy i rzucić okiem na tę ciekawostkę. Najpierw przejeżdża się przez Nowy Łupków, tam też są jakieś zapomniane budynki na końcu torów:






Koniec świata, ruina, ale flaga powiewa:>




Potem trzeba jechać do Łupkowa Starego gruntową drogą - raz lepszą, raz gorszą, za to z pięknymi widokami. Aż podpytałam miejscowych, czy na pewno dobrze jadę no i niestety, to był jedyny dojazd:> Ale autko jak zwykle, odpukać, zniosło dzielnie wszelkie niedogodności i było warto się poświęcić.



Stacja nie jest opuszczona, ale odjeżdża stąd bardzo mało pociągów. Nie ma tam żywej duszy, a przynajmniej nikogo nie było widać, odnowione na przełomie wieków budynki pozamykane na głucho, jedyne żywe istoty to szerszenie, które chyba mają tam gdzieś gniazdo.To podobno najdalej wysunięta na południe stacja kolejowa w kraju. Pojawiają się tu głównie składy towarowe ze Słowacji, zdaje się, że w wakacje wciąż jeszcze kursują połączenia osobowe na Słowację, do miejscowości Medzilaborce.





Przy stacji są zarośnięte schodki prowadzące do równie zapomnianego pomnika, który upamiętniał zwycięstwo wojsk cesarskich z 1915 roku w bitwie gorlickiej. Kiedyś na cokole stał orzeł zrobiony z przetopionych zdobycznych armat rosyjskich. O tym pomniku jest podobno wzmianka w "Przygodach Dobrego Wojaka Szwejka".






Przemek zauważył najlepszą ciekawostkę tej miejscówki - na dworcu i na peronie jest kilka zegarów i każdy wskazuje zupełnie inną godzinę.











c.d.n.

1 komentarz:

  1. Na cmentarzu nr 79 jest błędna tablica informacyjna, która powinna być na sąsiednim cmentarzu nr 80. Prawidłowa liczba pochowanych to: 109 Austro-Węgrów, 190 Niemców oraz 192 Rosjan.

    OdpowiedzUsuń