czwartek, 3 listopada 2016

Opuszczone miejsca i przyroda Lubelszczyzny, część 10

Domek z porcelanowym zającem bez głowy, z makatkami i figurą Matki Boskiej, cmentarz tatarski na północy Lubelszczyzny, a do tego wschód słońca na roztoczańskiej ścieżce przyrodniczej prowadzącej ze wsi Długi Kąt przez pola i pagórki.









Dom z zającem bez głowy stał w dość turystycznym miejscu, a w takich często ma się kłopoty ze znalezieniem opuszczonych chatek. W atrakcyjnych lokalizacjach działki są chętnie kupowane, stare domy przerabia się na letniskowe, remontuje. Ale zdarzają się wyjątki, takie jak ten. O dziwo, mimo położenia na zamieszkałym terenie, nie został doszczętnie zniszczony i rozkradziony, zapewne pomijając to, co można było wynieść na złom. Dach odlepia się od ściany w części mieszkalnej, wszędzie jest brud i kurz. Ale wydaje się, że zadziałały głównie "siły natury". Mimo wszystko sporo ciekawych rzeczy ocalało.


W rogu domku, pod samym sufitem, a raczej tam, gdzie kiedyś on był, na narożnej półeczce stała stara figura Matki Boskiej, a pod nią leżała typowa makatka znajdowana w opuszczonych domach, z napisem "Dzień dobry". Te makatki równie często mają wyszyte przysłowia związane z wodą i myciem się:> Na przykład "Świeża woda zdrowia doda" i tym podobne. Ta Matka Boska na makatce stała już częściowo pod gołym niebem - dach zaczął odrywać się w tym miejscu od ścian.


Kolejne dewocjonalia... i nie tylko.


Był nawet porcelanowy zajączek bez głowy. To chyba zajączek?



A na ścianie obok - kogo tam nie ma! Krzysztof Ibisz bierze ślub, Leonardo DiCaprio za młodu, Peter Andre i Matka Boska w kilku wersjach. Do tego kolejny typ makatki - przyrodnicza przyłóżkowa;>














Cmentarz tatarski S. odwiedziłam zupełnie gdzie indziej, jadąc od strony Janowa Podlaskiego do Poleskiego Parku Narodowego. Było już późne popołudnie, inny cmentarz tatarski musiałam z żalem odpuścić, żeby potem nie jechać po zmroku przez las. Na mizar, bo tak nazywają się cmentarze tatarskie, prowadziła dróżka przez pola. Zaparkowałam u jej wylotu i ruszyłam na piechotę w stronę widocznego w oddali ogrodzenia.


Mogiły na cmentarzu były skromne, przypominały nawet na pierwszy rzut oka cmentarzyska z kamiennymi kręgami. Czasem wyglądają tak też części kirkutów, gdzie nie każdy grób jest dużą, bogatą stelą. Chodziłam po "dawnej wsi tatarskiej z mizarem", bo właśnie to się tutaj mieściło według tablic informacyjnych i starałam się podejść do każdego grobu.



Jak dowiedziałam się ze strony u kulturze tatarskiej TU, Tatarzy zostali sprowadzeni do tej wsi przez Jana III Sobieskiego w XVII wieku. Najpierw założyli cmentarz na terenie bagiennym, ale tam były kłopoty z pochówkami i dlatego w XVIII wieku powstał właśnie ten mizar, tym razem na małym zalesionym pagórku. Ostatni pochówek miał tu miejsce w 1943 roku. Cmentarz przez wiele lat był zapomniany, ale ostatnio zadbały o niego lokalna i muzułmańska społeczność. Pojawiły się tablice informacyjne, teren jest ogrodzony, ale można zwiedzać bez problemu.



















Tajemniczy rysunek na kamieniu, co to mogło być?















Ścieżka przyrodnicza zaczynająca się we wsi Długi Kąt na Roztoczu to jedno z najładniejszych miejsc, jakie podczas wrześniowej trasy odwiedziłam w tym regionie. Wybrałam się tam z samego rana, koło szóstej, żeby złapać poranne światło, mgły i w ogóle;> Były pewne kłopoty ze znalezieniem ścieżki. Teoretycznie jest znakowana na niebiesko i zaczyna się gdzieś we wsi, ale tabliczki ze strzałkami chyba poodpadały albo jestem aż tak nie spostrzegawcza. W końcu jakiś mieszkaniec naprowadził mnie na właściwy trop. Trzeba wejść za ostatnim domem w lewo w las, faktycznie pojawiła się tam leżąca na ziemi strzałka.


Gdy wyjdzie się z lasu, polną drogą trzeba kierować się pod górkę w prawo. Znów pomogli mieszkańcy, jakimś cudem nawet o tej godzinie obecni w liczbie jeden na polu;> Kierowałam się w stronę wzgórza Hołda, na mojej mapie "Roztocze Środkowe" o dziwo pojawiała się nazwa "Wzgórze Hałda". Na samo wzgórze niestety nie weszłam, czego teraz trochę żałuję, no ale następnym razem może naprawię ten błąd.




Droga prowadziła wzdłuż mocno czerwonego ścierniska. Gdy jakieś półtorej godziny później wracałam tą samą drogą do Długiego Kąta, przy innym zupełnie już świetle ściernisko było mniej czerwone.








Nigdy wcześniej nie spotkałam aż tylu saren na jednym szlaku. Przestałam je w pewnym momencie liczyć. Co i rusz widziałam, jak kicają z którejś strony. Najwyraźniej coś im na tym polu wyjątkowo zasmakowało.























Na szczycie roztoczańskiego pagórka trzeba było skręcić zgodnie z mapą w lewo. Żadnych znaków nie spotkałam, ale tam już nie sposób było się pomylić. Znów polna droga, sarenki, ścierniska, mgły, miedze z dzikimi różami i krzewami;>



Tu sarenka przyłapana w skoku, chociaż mało ją widać:
























Słońce było już wysoko, poranne światło się kończyło, wszystko zaczynało wyglądać inaczej. Wracałam tą samą drogą, żeby nie iść asfaltem.















To chyba właśnie Hołda gdzieś w oddali?






c.d.n.

2 komentarze:

  1. Nie wiem jak Ty to robisz - z każdym zdjęciem przenoszę się do historii :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak pięknie!! zazdroszczę tylu wycieczek... kocham Roztocze :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń