Opuszczony cmentarz prawosławny G. zauważyłam przypadkiem z samochodu. Zaparkowałam na poboczu i weszłam za furtkę. Okazało się, że był to jeden z najciekawszych cmentarzy znalezionych podczas tej trasy. Stare drzewa, dużo połamanych Jezusków, różne zakamarki.
Cmentarz został założony w drugiej połowie XIX-go wieku. Znajduje się blisko ukraińskiej granicy, na terenach, gdzie podczas wojny ludność ukraińska i polska mordowała się nawzajem. Został opuszczony w 1947 roku, po wysiedleniach ludności ukraińskiej. Kiedyś stała tu też cerkiew, ale została rozebrana w 1938 roku.
Jeden z grobów. Chyba to po prostu obrazek, który już był na gotowej tabliczce i ma przedstawiać Matkę Boską? A może jednak czyjś portret.
Dość niedaleko tego cmentarza płynie Bug. Pisałam w poprzednich odcinkach, jak poszłam tam na spacer i mieszkańcy pobliskiej wsi wezwali straż graniczną z obawy o to, że poszłam utopić się w rzece:> No bo kto tak łazi sam po deszczu. Było warto łazić:
Tuż obok jest granica z Ukrainą - na Bugu:
Teraz kilka pomniejszych opuszczonych domków, na które natknęłam się podczas lubelskiej trasy. Obejrzałam je przez powybijane okienka. Oto pierwszy z nich:
W pokoju świetna makatka - nocny las i oczywiście jelenie, bez których żadna makatka tego typu obyć się nie może:>
W drugim domku jedynym przedmiotem był święty obraz wiszący na żółtej tapecie we wzorki:
A tu biały domek na północy Lubelszczyzny. Zobaczyłam go pierwszego dnia trasy.
Jeden z noclegów na Roztoczu miałam we wsi Obrocz. To jeden z najbardziej popularnych rejonów Roztocza, blisko tak zwanej Zagrody Guciów i Zwierzyńca. Tam oczywiście też byłam, ale najbardziej kusiła mnie przechadzka po roztoczańskich polach na wzgórzach w paski. Coś jak pokazywana już tu ścieżka przyrodnicza obok wsi Długi Kąt. Znalazłam jakąś polną drogę za agroturystyką i poszłam tam rano na wschód słońca. Było sporo chmur, potem zaczęło lać, ale i tak załapałam się na piękne widoki. Najpierw przeszłam się nad rzekę Wieprz.
Na Roztoczu popularne są spływy kajakowe, jest dużo wypożyczalni kajaków. Ułożone w sterty wyglądają jak kiście bananów:>
Z asfaltówki skręciłam w prawo, droga najpierw prowadziła obok zabudowań, potem szybko wyszła znów w prawo na otwarte pola.
Na początku września było strasznie gorąco, a jakoś wyjątkowo nie wzięłam żadnej mapy idąc na szlak. Cały czas miałam nadzieję, ze zaraz wyłoni się Bug, a tutaj kolejne pola i lasy na zmianę. Szłam i szłam, w końcu zawróciłam nie dochodząc do rzeki, bo już nie miałam więcej siły.
Ciekawostka motoryzacyjna w Janowie Podlaskim na rynku - przedwojenny dystrybutor paliw z 1928 roku. Działał aż do lat 70-tych.
c.d.n.
kolejny cudowny reportaz♥
OdpowiedzUsuń