sobota, 10 września 2016

Opuszczone miejsca w Puszczy Kampinoskiej i nie tylko, część 51

Dobrze zachowany opuszczony domek z figurką w oknie, walizą na łóżku, dwoma świętymi Mikołajami i opuszczonym barankiem, a do tego dwie letnie wycieczki po puszczy: jedna od Granicy do Demboskich Gór, przez Zamość z dużą ilością motyli oraz trasa od Starej Dąbrowy, przez Czarną Wodę i żółty szlak do Poidełka Tadka.






Dom dwóch Mikołajów jest stary, drewniany, jeszcze podobno po osadnikach niemieckich, tak przynajmniej usłyszałam w okolicy. Niestety jego stan wciąż się pogarsza, ale może w końcu ktoś go kupi i uratuje? Byłoby fajnie. Póki co jest opuszczony i pilnuje go tylko mała figurka Matki Boskiej stojąca w oknie.


Zajrzałam z ciekawości do środka ze zrujnowanego ganku, a tam, chociaż wejście to już kompletna ruina, świetnie zachowany pokoik! Z oryginalnym układem pomieszczeń, co czyni go szczególnie wiesiexowo ciekawym. Domkowa klasyka:


 Zatrzymany zegar, leki i dewocjonalia - wszystko stoi na kredensie w pajęczynach i kurzu.


 Na łóżku tajemnicza waliza pod świętym obrazem, w niej jakieś tkaniny.



A na stole dwa święte Mikołaje. Wyniosłam je na chwilę do przedsionka do lepszego światła, tak prezentują się w oryginalnym ustawieniu:








Kalendarz sprzed 21 lat:










Mikołaje przez chwilę pozowały w towarzystwie opuszczonego baranka. Baranek zdarza się w opuszczonych domach zdecydowanie częściej niż Mikołaj, choć jednego już wcześniej znalazłam w porzuconym gospodarstwie na Pomorzu. Baranków było więcej, głównie na Mazowszu, ale dopiero co i na Lubelszczyźnie wypatrzyłam jednego przez wybite okienko. Mikstura elementów wielkanocnych i bożonarodzeniowych jest charakterystyczna dla opuszczonych domów, a najczęstszą pozostałością wielkanocną jest koszyczek. Potrafi przetrwać w nawet najbardziej zdewastowanej i zapomnianej chałupie.





Identyczny srebrny palmowy fant wypatrzyłam w chacie położonej w jeszcze innej części puszczy.



Bardzo lubię stare, często przedwojenne modlitewniki. Tutaj akurat nie udało mi się znaleźć daty wydania. Podczas zwiedzania czytam z nich po kilka zdań, żałując, że nie mogę przeczytać całości, ale trzeba wszystko zostawiać w znalezionych chatkach w dokładnie takim stanie, w jakim się to zastało, nie można niczego zabierać, ani nawet niczego trwale przestawiać. Musi być tak, jakby nas tam nigdy nie było.







 

Matka Boska w plastikowej próbówce:> To chyba drugi raz, gdy ją spotykam - ciekawe, że podobną znalazłam kiedyś akurat w tej samej kampinoskiej chacie, w której wypatrzyłam też ten srebrny przedmiot z palmami.



Wspomniany wyżej wielkanocny koszyczek, często znajdowany w opuszczonych domach:




Latem żółty szlak z Granicy na Demboskie Góry jest miejscami bardzo zarośnięty i zostaje z niego sama tylko wąska ścieżka prowadząca przez zielony gąszcz. Poprzednim razem szłam tamtędy zimą, zrobiłam wtedy identyczną trasę, pokazaną TU. Gdy wyruszałam, wszędzie leżało pełno śniegu, a potem głośno topniał na moich oczach. Tym razem był zielony gąszcz:





Kacapska Droga coraz mniej widoczna:



Rzepowa Góra i kanał Łasica:



Droga prowadzi dalej do Dębu Jagiellon. Latem jego piękny i dziwny kształt jest słabiej widoczny.




Na polanie w Posadzie Demboskie, gdzie rośnie Jagiellon, wielkie grzyby w trawie:>


A oto i dąb widoczny z tyłu polany:


Od przodu też niewiele teraz widać:> W zimowym odcinku TU można go zobaczyć w całej okazałości.


Dalej poszłam skrótem od Demboskich Gór do Cisowego, a potem czerwonym szlakiem do Zamościa, tak jak zimą.












Między Cisowym a Zamościem lubię skręcić na pola. Zawsze jest tam dużo do oglądania, a tym razem było wyjątkowo dużo. Niedaleko mnie pracował ładny stary traktor Ursus, a ja poszłam dalej na pole i miedzę w stronę Zamościa, bo tam zgromadziło się pełno motyli. Trzeba było powłazić w osty, w dodatku motyle okazały się nieco bardziej płochliwe, niż ten z ostatniego odcinka TU:>, ale było warto. Spędziłam na tej miedzy z motylami sporo czasu.


























Kapliczka w Zamościu, niedaleko drogi prowadzącej do grobu Tereski, dziewczyny zamordowanej w puszczy wiele lat temu. W podlinkowanym wyżej zimowym odcinku jest opowiedziana ta historia.












Grób Tereski:


Wracałam zielonym szlakiem do Granicy. Niestety nie ma już starego drzewa, które stało na zakręcie. Pozostał kawałek łańcucha wryty w pień na dole. Ciekawe, skąd się to wzięło.



W sierpniu wybrałam się na wycieczkę trasą żółty szlak od Starej Dąbrowy-zielonym przez OOŚ Czarna Woda-Poleskie Dęby-żółty szlak do Posady Cisowe-powrót niebieskim obok Poidełka Tadka na parking w Starej Dąbrowie przy ośrodku harcerskim. Do Poleskich Dębów włącznie pogoda nie dopisywała i było pochmurnie, ale potem się to zmieniło. Szłam żółtym szlakiem:





Przecięłam w pewnym momencie drogę, na której podobno zagina się czasoprzestrzeń. Opisałam to zjawisko TU. Tym razem nie wchodziłam tam.




A tu już zielony szlak przez Czarną Wodę:




Tańczący Bór, czyli kawałek lasu przy tym szlaku, w którym drzewa są lekko powyginane. Dopiero niedawno zauważyłam, że takie miejsce jest też przy czerwonym szlaku między Czerwińskimi Górami a Czaplińcem. Nie jest to tak spektakularny widok, jak w Nowym Czarnowie na Pomorzu zachodnim, ale zjawisko i tak ciekawe.



Poleskie Dęby:




Gdy poszłam dalej żółtym do Posady Cisowe, wyszło wreszcie słońce:











Gdy odpoczywałam na pniu w Posadzie Cisowe, zaczepiła mnie biedronka:



Idąc już niebieskim szlakiem w kierunku Górek, spotkałam kolejną:



Przy niebieskim szlaku między szosą na Górki a przecięciem z czerwonym przed Posadą Cisowe jest miejsce oznaczone na mapie jako Poidełko Tadka. Nie znam historii tej nazwy, ale podejrzewam, że chodzi właśnie o to - jeziorko, które jakimś cudem nie wyschło nawet latem:





Zaskroniec:


Od Górek kawałek niebieskiego szlaku do Starej Dąbrowy prowadzi szosą, potem trzeba wypatrywać zakrętu w las:





c.d.n.

3 komentarze:

  1. Przepiękne widoki! Zachęca Pani do zwiedzania Polski. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcie 10 od góry - jeszcze niedawno przed remontem stały u nas takie meble, a za szybą oczywiście nieśmiertelne filiżanki i kryształowe durnoty. Mieszkam z dziadkami, niestety w pudełkowatym czymś budowanym za PRL-u, z tragicznym układem pomieszczeń, na pograniczu Mazowsza i Podlasia, ale są jeszcze u nas rzeczy po dziadkach, które często widuję na tych zdjęciach z domków w Kampinosie. Np. te święte obrazy, całe wyblakłe, szafki. Pamiętam też dom cioci mojej mamy, bardzo podobny do tych kampinoskich domków, zresztą to mniej więcej w tych okolicach. Właścicielka niestety zmarła w 2003 r. Chodziła w chustce, zawsze się o wszystkich troszczyła, zaciągała też lekko gwarą. Nie pamiętam teraz cioci zbyt dobrze, to wszystko, co jestem sobie w stanie przypomnieć. Kiedy byłam mała, jeździliśmy w te strony do rodziny i nocowaliśmy w tym domku. Rodzina go pilnowała, więc był całkowicie wyposażony, stare meble, święte obrazy, stare łóżka, ubrania, w szklanym dzbanku nadal były listy, rachunki, itp. Była tam też kuchnia polowa, w kolorach biało-niebieskich, z ozdobnymi solniczkami, pojemnikami, starannie podpisanymi szufladkami - to rzadko się zdarza w opuszczonych domach, ale na tym blogu chyba też coś podobnego widziałam. Nie byłam w tamtych stronach od wielu lat, a zaszło wiele zmian - teraz rodzina wynajmuje komuś ten dom, więc zapewne tych rzeczy już tam nie ma, może są gdzieś przeniesione, w każdym razie domek na pewno wygląda inaczej. Strasznie żałuję, że nie zrobiłam wcześniej zdjęć wnętrza, bo dom był żywą pamiątką, no ale wtedy wydawało się, że to wszystko będzie tam stało zawsze :(

    Bardzo lubię czytać ten blog, bo nie dość, że lubię opuszczone miejsca, to jeszcze jak patrzę na te zastygłe w czasie domki, to przypominają mi się stare czasy, które na sto procent były lepsze niż ta durna facebookowata teraźniejszość. Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam i dziękuję za ciekawy komentarz. Rzeczywiście szkoda, że domek nie został udokumentowany w oryginalnym stanie, jako opuszczony-pilnowany. Takich chatek już niestety nie będzie przybywać. Chociaż może za kilkadziesiąt lat nasze porzucone laptopy i facebookowe konta będą dla kogoś odpowiednikiem tych dzisiejszych wiesiexów:>

      Usuń