Dom z niebieską tapetą stoi blisko pewnej ruchliwej drogi, a mimo to zauważyłam go dopiero zeszłego lata. Zapomniany i zdewastowany, wciśnięty między dwie zamieszkałe, nowe posesje, opuszczony już lata temu.
Najpierw zauważyłam obraz, wciąż wiszący na ścianie z łuszczącą się, ładną niebieską tapetą.
Na pierwszy rzut oka poza tym nie było nic ciekawego. Ale zawsze trzeba schylać się i uważnie oglądać warstwy gruzu i śmieci. Tam można znaleźć niejedno. Tak było i tym razem. Oczywiście wszystkie rzeczy muszą zawsze pozostać na dokładnie tym miejscu, nawet te, które wydają nam się niesłusznie zapomniane i przygniecione szmatami. Trzeba zwiedzać opuszczone miejsca tak, jakby nas tam nie było.
Odgrzebałam w gruzie krzyżyk, a potem stare gazety z lat 50-tych, z cytatami ze Stalina i budującymi tekstami dla przodowników pracy. Były też pocztówki z życzeniami.
"Higiena latem":>
"Ze zdumieniem i z wielką radością zobaczyli chłopi ze wsi Szkaradowo, że oficerami w tym wojsku są synowie robotników i chłopów".
Dom koali i ministranta stoi na uboczu, zapomniany i zdewastowany. Jak widać, odwiedziłam go jeszcze wczesną jesienią:
Jeden z nielicznych drobnych fantów - książeczka dla ministrantów:
Na ścianie nietypowa makatka z misiami koala:>
Na podłodze leżał jakiś list. Najwyraźniej pisał go żołnierz, który raz po raz musiał stać na warcie (raz pisał, że idzie już na dziesiątą) lub sprzątać. "Idę na służbę, przychodzę i sprzątam, sprzątam i jeszcze raz sprzątam i potem znowu na służbę i znowu sprzątam i tak mijają mi dni tygodnie i miesiące".
W ostatnią sobotę wybrałam się na długą wycieczkę trasą: Granica-Rzepowa Góra-Dąb Jagiellon-Posada Demboskie-Cisowe-Zamość-pomnik Tereski - zielonym szlakiem powrót do Granicy. W sierpniu przeszłam dokładnie tą samą trasą. Pokażę więc zdjęcia i z lutego, i z sierpnia.
Kiedy rano wyruszyłam z parkingu w Granicy, wszędzie było pełno śniegu, który spadł w ciągu poprzedniej nocy. Ale temperatura podskoczyła już do około pięciu stopni i wszystko topniało na moich oczach. Po czterech godzinach wędrówki już tylko na ziemi były nieliczne płaty śniegu, więcej leżało go jeszcze na otwartych przestrzeniach. Gałęzie zostały gołe. Chyba pierwszy raz zdarzyło mi się obserwować w ciągu tylko kilku godzin najpierw śnieżną zimę, a potem słońce, brak śniegu i wiosnę. Tak było, gdy wychodziłam na żółty szlak:
Zdjęcie całej kapliczki z jesieni, bo tym razem jej tak nie sfotografowałam, a wnętrza - z soboty. Jedna z figurek jest teraz trochę ułamana.
Ciekawe jest obserwowanie tego, jak zmieniają się te kapliczki. Widać, że ktoś o nie dba, zresztą w sierpniu na tej trasie byłam nawet tego świadkiem, o czym później. Czasem dochodzą jakieś małe obrazki czy figurki. Zmieniają się też kwiaty.
Tak było na tym kawałku szlaku w sierpniu:
Zdjęcie nie wyszło, ale pokazuję jako ciekawostkę. Na drzewie wisiała pajęczyna i w słońcu zmieniały się jej kolory, w tym różowy:
Za zakrętem na Bieliny wychodzi się pomału na teren bagienny. Tak wygląda ta droga już do samej Rzepowej Góry.
Na gałęziach wciąż było pełno śniegu, ale słyszałam, jak się topi, szum kapiącej z drzew wody był bardzo głośny.
Słońce wychodziło raz na jakiś czas.
Oznaki wiosny;>
Doszłam do Rzepowej Góry, czyli miejsca z ławką i mostkiem przez kanał Łasica. Ta droga poniżej to dziki skrót do Zamościa. Jak widać, uczęszczany:
"Rzepowa Góra z rosnącym na niej monokulturowym drzewostanem sosnowym jest największą spośród wszystkich wydm Puszczy usypanych przez wiatr na grądach pośród bagien. Na Rzepowej Górze w dniu 17 IX1939 r. został śmiertelnie ranny płk Stanisław Królicki, dowódca 7 Pułku Strzelców Konnych Wielkopolskich. Bój o wydmę był bardzo zacięty. Panująca nad niemal bezleśną wówczas okolicą, była obsadzona przez żołnierzy niemieckich i stanowiła trudną do przebycia zaporę na drodze polskich jednostek ku Warszawie" (Lechosław Herz, "Puszcza Kampinoska")
Te same miejsca latem:
Przeszłam przez mostek i ruszyłam dalej do Dębu Jagiellon, stojącego trochę w głębi po lewej stronie szlaku, na miejscu zwanym Posada Demboskie.
"Przechodzimy przez kładkę na drugi brzeg kanału i podążamy dalej Kacapską Drogą pośród torfowisk i grądów. Na torfowiskach rosną olszyny i brzeziny. Niektóre ich fragmenty są bardzo fotogeniczne i przypominają charakterem bagienne lasy z tajgi dalekiej Północy". (Lechosław Herz, "Puszcza Kampinoska")
W sierpniu:
Jagiellony były właściwie trzy. Jeden to Dąb Kobendzy, drugi to właśnie ten pokazany powyżej a trzeci już się zawalił. Stał podobno niedaleko Cisowego i coś jeszcze po nim zostało. Może to to drzewo jest pozostałością po "trzecim Jagiellonie"? Miejsce przy żółtym szlaku. O Jagiellonach można przeczytać w pierwszym numerze pisma "Nasza Puszcza".
Demboskie Góry i wiata. Stamtąd poszłam skrótem do czerwonego szlaku na Cisowe i Zamość.
Ładna droga w kierunku Cisowego, czerwony szlak:
Charakterystyczne drzewo przy skrzyżowaniu dróg. Jest tam wysoki krzyż i stolik, a na nim głowa świętej figury i kwiaty.
Niedaleko wisi jedna z bardziej tajemniczych kapliczek w okolicy - zapomniana, obok opuszczonego domostwa. Pokazywałam ją już kiedyś na blogu.
Szeroka, dopuszczona do ruchu samochodowego droga prowadzi w kierunku Górek i Zamościa.
Po drodze mija się kapliczkę. Latem zauważyłam tam kilkoro mieszkańców porządkujących teren wokół niej i zaczęłam rozmowę o okolicy. Dowiedziałam się bardzo ciekawych rzeczy.
Jak powiedziała mi mieszkanka Cisowego, sprzątająca kapliczkę, Anna Paulina, o której jest mowa na tabliczce, była córką kobiety z okolicy. Zmarła w wieku 18-tu lat, a kapliczkę ufundowano z pieniędzy, jakie zbierała na koncie. Wcześniej w tym samym miejscu była inna - tradycyjna, pobielana. Podobne jeszcze stoją w różnych miejscach puszczy, na przykład w Grabinie czy Zamościu. - Ta kapliczka odprawiła mnóstwo zmarłych - powiedziała mieszkanka Cisowego. - Zmarłych zanoszono do niej w trumnie, bo nie było karawanów. Potem na wozie jechało się z ciałem aż do Kampinosu. Wozy i konie, pięknie to wyglądało - opowiadała. Dodała, ze Cisowe było kiedyś wsią na 60 gospodarstw. A dziś to kilka domków schowanych w lesie! Podobnie wspominała Bieliny, w której został dziś już tylko jeden zamieszkały dom. - Pełno domów było po obu stronach drogi, piękna wioska - wspominała. Opowiedziała mi też o pewnej zbrodni popełnionej w puszczy, przytoczę tę opowieść dalej.
Wiejską drogą przez pola doszłam do Łasicy i innego mostu na niej, tego, przez który się przejeżdża jadąc do Zamościa - pewnie stąd nazwa wsi.
Sołtys ostrzegał przed barszczem Sosnowskiego:
Tę drogę pokazywałam już na blogu nie raz, także w poprzednim odcinku. To jedno z moich ulubionych miejsc w puszczy. Była tu kiedyś moja ulubiona opuszczona chatka, Dom Stanisława, ale została zburzona ponad rok temu.
W sierpniu na drodze i okolicznych łąkach było tak:
Droga wchodzi w las i szybko dochodzi się do zielonego szlaku, prowadzącego już bezpośrednio do Granicy.
"Tereska miała sześćdziesiąt dziur w głowie i poderżnięte gardło. Siedziała za nią dwa lata ciotka. Zabiła z nienawiści, ze złości. Wyszła z powodu amnestii, na matkę. Ale tak naprawdę do dziś nie wiadomo na pewno, kto zabił". Według relacji innej sąsiadki, z okolic Dąbrówki, oskarżona o zbrodnię "sama miała ciężką śmierć".
Relacja innego mieszkańca okolicy, przysłana już po publikacji tego odcinka: "Wiem, że Tereska przyjeżdżała do Kampinosu uczyć się u krawcowej. Byłem też w tamtym miejscu. Miała być wizja lokalna w miejscu śmierci. Milicja ponoć przywiozła sprawczynię, ale było tam wtedy bardzo dużo ludzi i nie pokazali jej, zrezygnowali z wizji, prawdopodobnie bali się samosądu. Te wsie przed wybudowaniem kościoła w Górkach należały do parafii w Kampinosie i Tereska jest pochowana na tutejszym cmentarzu".
Latem na pomniku były wstążki, jakie czasem widuje się na kapliczkach:
Jak widać, po niespełna czterech godzinach wędrówki po śniegu nie było już śladu:
W sierpniu:
W pobliżu jest nowa wiata, trochę schowana za drzewami.
Obok ładna, zielona kapliczka:
To drzewo długo wisiało nad szlakiem, teraz zauważyłam, że je usunięto.
Niedaleko zielonej kapliczki widać pozostałości po dawnym gospodarstwie. Obok jest jeszcze piwniczka. Wiata nazywa się "Wiata pod lipą", bo faktycznie stoi pod takim drzewem. Pewnie zostało zasadzone jeszcze wtedy, gdy w tym miejscu stał dom.
Kiedy szlak zakręca, mija się to drzewo. Zauważyłam, że na dole jest do niego przytwierdzona resztka starego łańcucha. Ciekawe, dlaczego.
Obok inne ciekawe drzewo, uschnięte - z krzyżykiem, kwiatami i dużą ilością gwoździków. Tak, jakby poza krzyżem coś tu jeszcze było. Według mieszkańca okolic Kampinosu, jeszcze osiem lat temu wisiała tam właśnie ta zielona kapliczka, nad niebieskim pojemnikiem na kwiaty. Została pomalowana na zielono dopiero po przenosinach, wcześniej miała naturalny kolor drewna.
Na pniu uschniętego drzewa jest też hak, pewnie to na nim wisiała kapliczka:
Kiedy jechałam już samochodem w stronę Kampinosu, zamiast zimy były roztopy. Znów zrobiłam zdjęcie kopom siana na polu:>
c.d.n.
Dla ścisłości mogę dodać,że takie konstrukcje nazywane są stogami.Kopy nie mają części drewnianej zwanej stożyną.
OdpowiedzUsuńWłaśnie z kop buduje się stóg, układając siano wokół stożyny. W tym miejscu zawsze było mokro i często trzeba było wynosić kopy na trytew lub inne wyższe miejsca.Do stoga kopy były donoszone na nosiłkach lub dociągane koniem za pomocą specjalnego drąga:) Pozdrawiam.
racja, dziękuję za uwagę :>
UsuńWow, a myślałem, że tylko ja mam takie zapędy. Świetny blog, świetne zdjęcia, a ponieważ jesteśmy trochę pokrewne dusze, zapraszam do obejrzenia moich rozjazdów rowerowych połączonych z myszkowaniem:
OdpowiedzUsuńhttp://historiasoch.blogspot.com/
dziękuję:> również bardzo fajny blog. zresztą wszystko, co dotyczy puszczy mnie ciekawi. a jutro i pojutrze zacznę dodawać odcinki o wyprawie do pomorskich cmentarzy ewangelickich, może to Pana zainteresować, bo widziałam parę takich starych cmentarzy na blogu. Pozdrawiam Z
UsuńFajny inspirujący blog, szperałam w necie i natrafiłam bo mam podobne zainteresowania, pozdrawiam serdecznie. Czytelniczka
OdpowiedzUsuń"była zamordowana przez dwóch wujków z nienawiści do jej matki, była uderzona szpadlą w głowę i miała gardło podcięte i zwłoki zakopane w miejscu gdzie aktualnie jest ten memoriał, pochowana jest na cmentarzu w Kampinosie. Sąd uniewinnił wujków chociaż że przyznali się z dumą że to zrobili. Wszyscy z jej rodziny już nie żyją, matka, wujkowie, siostra przybrana, ojciec. Jedyna osoba która chyba jeszcze żyje to jednego z wujków przybrana córka, ale też nie jest to pewne, bo się wyprowadziła dawno temu..."
OdpowiedzUsuńZacytowany powyżej fragment,to część komentarza na pewnej stronie,gdzie jego autorka zamieściła zdjęcie symbolicznego grobu Tereski Kubińskiej.
Trafiłam na Pani blog i przepadłam na pół dnia.
OdpowiedzUsuńMoja rodzina pochodzi z Zamości i okolicznych wsi, konkretnie to pradziadek, jego rodzice i poprzednie pokolenia pewnie też. Taki przynajmniej jest przekaz "rodzinny". Pradziadek wyjechał z Zamości przed wojną, do Warszawy, potem w latach Powstania Warszawskiego wrócił z żoną i dziećmi w rodzinne okolice. Z ogromną przyjemnością czytam i oglądam Pani relacje.
Dodam od siebie, że istniał taki stereotyp (na pewno niesprawiedliwy), że "ludzie z lasu" (czyli z serca Puszczy)są niezbyt mili :) Dokładnie, to babcia twierdziła, że są źli, okrutni, widzą tylko swój czubek nosa, wszyscy bez wyjątku. Nie to, co jej matka - Warszawianka :) A tragedia Tereski Kubińskiej tylko utwierdziła moją babcię i jej matkę w tych przekonaniach.
Pozdrawiam,
Janina