Gdy jadę nad morze na 2-3 dni odpoczywać, zawsze robię to samo. Taki mój rytuał wakacyjny od wielu lat. Pierwszego dnia łażę po Władysławowie, gdzie nocuję, a drugiego jadę na Hel. Tym razem nie było bardzo różowego zachodu słońca we Władysławowie, ale kolorowe kamienie, ładne wieczorne światło, opuszczona poza sezonem zjeżdżalnia i dziwne zakątki nie zawiodły.
Zanim dojechałam do Władysławowa, zwiedziłam rezerwat Mewia Łacha. To teren Gdańska, konkretnie Świbno. Żeby tam trafić, trzeba jechać ulicą Świbnieńską do oporu. Przy lesie będzie coś w rodzaju parkingu. Na szczęście mimo dnia powszedniego nie byłam jedynym kierowcą zainteresowanym łażeniem po lesie i moje autko nie zostało samo. Idzie się w kierunku wody i tam już widać tablice informacyjne o rezerwacie. Idzie się jakieś może 2-3 kilometry ścieżką przez las, potem robi się coraz bardziej piaszczysto i wydmowo, przez co trudniej się idzie.
Dochodzi się do czubka brzegu przy ujściu Wisły, gdzie są jakieś dziwne okręty i urządzenia.
Mewia Łacha zaczyna się zaraz po lewej. Brnie się w piachu do czegoś w rodzaju wieży widokowej. Stamtąd widać początek właściwej łachy;>
Na kolejnej części - ptaki, główna atrakcja rezerwatu, ale dla tych którzy w przeciwieństwie do mnie mają wielkie obiektywy lub choć lornetki;> Ale warto tak czy siak, miejsce bardzo ładne.
Gdy jestem na Helu, zawsze najpierw idę od ulicy Steyera (wysokość Leśnej) lasem na plażę i dalej na czubek Helu, a stamtąd do portu, na obiad i z powrotem - kiedyś do autobusu, teraz do autka. W sezonie letnim parking przy Steyera niedaleko garaży jest strzeżony i płatny, w sezonie zimowym działa, ale nie jest płatny ani strzeżony. Na Helu było na szczęście pusto. Strasznie wiało.
Teraz, gdy mam już autko, przy powrocie do Władysławowa zatrzymuję się w wielu miejscach na Helu i szukam pustych plaż. Pod koniec kwietnia nie było o to trudno.
Ale bardzo lubię też Juratę, choć niby jest strasznie turystyczna, snobistyczna, droga i nie ma tam gdzie zjeść, ale zawsze muszę tam iść na molo, a potem na plażę przy hotelu Bryza. Poza sezonem (którego unikam jak ognia) widać, że to naprawdę jedna z najładniejszych plaż w Polsce. Poza tym między Juratą a Helem jest bardzo ładny las. Warto się tam zatrzymywać.
Kolorowe sieci wyrzucone na brzeg - bardzo je lubię:
Gdy jeszcze w podstawówce pojechałam do Jastrzębiej Góry, znalazłam tam ładne miejsce, na które do tej pory mówię "stepy". To spory kawałek piaszczystych "nieużytków" w środku miasta. Widocznie coś w rodzaju chronionego obszaru, skoro nic tam nie zbudowano mimo bardzo atrakcyjnej lokalizacji. Są jałowce, różne krzewy, piaskowe góry i wąwozy. Taki trochę Wąwóz Chłapowski w miniaturze. W ostatnich latach niestety stepy zostały trochę porozjeżdżany quadami.
Na koniec różne pomorskie bezdroża
Trzeciego dnia wyprawy ruszyłam już w kierunku Elbląga i dalej. O tym można poczytać w warmińsko-mazurskich odcinkach ;>
Świetny blog! Zdjęcia bardzo mi się podobają. Zapraszam na mój -------> http://ciekawe-atrakcje-turystyczne.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia - zatęskniłam za bezkresem morza i naszymi pięknymi plażami. Miło zobaczyć wyspę Sobieszewską - rezerwat Mewia Łacha zdecydowanie godny polecenia, warto też zobaczyć rezerwat Ptasi Raj - również w okolicach Sobieszewa.
OdpowiedzUsuń