Pod koniec listopada wybrałam się na długą wycieczkę śladem opuszczonych miejsc po drodze z Warszawy do Płocka. Wiosną robiłam nieco podobną trasę, więc w paru przypadkach pokażę też stare zdjęcia. Odwiedziłam miejsca, które bardzo mnie zaskoczyły. Okazuje się, że na Mazowszu są opuszczone pałace na dolnośląskim poziomie. Znów potwierdziło się też, że trzeba sprawdzać każdy obiekt widziany z drogi, nie odpuszczać, a w środku przeglądać warstwę śmieci pokrywającą podłogę, bo tam może być jeszcze niejedno. Tym razem nie mogę podać lokalizacji niektórych miejsc ze względu na cenne wiesiexowo pozostałości.
Opuszczony pałac hrabiego S. był głównym celem listopadowej wycieczki. Obiekt stoi w pięknym, dzikim parku i już od zewnątrz jest wart obejrzenia. Na Mazowszu opuszczony pałac tej wielkości i klasy nie jest częstym widokiem.
Wejście do środka nie jest oczywistą oczywistością, ale okazało się możliwe. Uwaga - obiekt jest niebezpieczny! W podłodze na piętrach są dziury, schody zarwane. Do niektórych sal nie powinno się wchodzić, na szczęście te atrakcyjne są dostępne, ale tam też trzeba patrzeć pod nogi.
Pałac został zbudowany na początku XIX wieku, ale była to nie budowa od zera, tylko opierająca się na tym, co zrobiono już w XVI wieku. Z tego czasu pochodzą podobno piwnice, które pokażę na końcu.
Właściciel, hrabia S., umarł na grypę, gdy pojechał w odwiedziny do innej miejscowości. Opowiedział mi to jeden ze starszych mieszkańców wsi - dziadek jego żony był furmanem hrabiego. Potem pałacem zajmował się zarządca, a po wojnie był tu internat. Od 20 lat obiekt jest opuszczony. Obecnie znajduje się w rękach prywatnego właściciela z Warszawy, a potomkowie dziedziców mieszkają we Francji.
W środku są pozostałości zdobionego sufitu i kaplicy. Podobno któryś z dawnych właścicieli był biskupem i stąd takie pomieszczenie w pałacu.
W kilku miejscach na piętrze zachowały się poniszczone malowidła. Przedstawiają różne wiejskie scenki - chałupy, grzybobranie, pejzaże. Potem przeczytałam, że ich autorem jest XIX-wieczny malarz B.-R., który zajmował się sztuką dopiero po pracy na roli.
Schody donikąd - u góry jest tylko dziura. Na zdjęciu nierówno przybite deski dały efekt pałacowej zjawy;>
Na koniec strych i piwnica:
Opuszczony dwór z obrazkami stoi blisko ruchliwej drogi i wygląda na zwykłą malowniczą ruinę, ale w środku można znaleźć więcej wiesiexowych skarbów, niż można by się spodziewać.Trzeba się tylko trochę postarać i uważnie rozglądać.
Dwór powstał w 1880 roku, po wojnie oczywiście przejęło go państwo. Jeszcze niedawno były tu mieszkania komunalne.
Tak samo jak w przypadku opisanego wyżej pałacu, ostrzegam przed niebezpieczeństwem. Niektóre pomieszczenia mają mocno uszkodzone stropy lub zarwane podłogi blisko okien (!).
Z tego co zauważyłam, nie ma przejścia między dwoma dostępnymi ciągami pomieszczeń, więc wchodzi się dwa razy od różnych stron. Z tyłu na pierwszy rzut oka są tylko piece, ale jak zwykle warto pogrzebać w tym, co leży na ziemi. Znalazłam tyle świętych obrazków, że nie dałam rady sfotografować wszystkich, były też stare zdjęcia (komunijne, szkolne, wycieczkowe), czyli jedna z najcenniejszych wiesiexowych pozostałości. Na ścianie uchował się o dziwo jeden święty obraz. Wokół obiektu tuż obok jakby nigdy nic toczy się życie - są firmy, szkoła, droga, którą jedzie pełno samochodów z północy na południe.
Z drugiej strony budynku pomieszczenia wyglądają tak:
Opuszczony dom z laurką stoi przy ruchliwej drodze w powiecie płockim. Zauważyłam go z samochodu i na szczęście dało się szybko zakręcić i zaparkować na resztkach dawnego dojazdu do posesji.
Od frontu obiekt średnio rokował, ale mimo dużej dewastacji w środku dało się znaleźć wiesiexowo cenne rzeczy - zarówno w głównym domu, jak i w budynku gospodarczym. Były święte obrazy i laurki podpisane "dla babci", w tym jedna wisząca na ścianie. W oborze wisiał na haku tornister, w domu były podręczniki. Tak, jakby kiedyś mieszkała tu kiedyś babcia z wnukiem.
Ruiny dworu w Kosinie stoją w resztkach dawnego parku dworskiego przy drodze przez wieś. O tej porze roku nie było kłopotu z zauważeniem ich z samochodu. Dwór i park powstały w drugiej połowie XIX wieku. Podobno teraz to własność prywatna.
Chociaż niewiele się tu już zachowało, warto obejść budowlę, bo z drugiej strony jest aleja starych drzew i serce wyryte na jednym z nich:>
Niedaleko stał jeszcze dwór w Woźnikach. Powstał w 1900 roku. Z informacji sprzed kilku lat wynikało, że jest częściowo zamieszkały. Pojechałam sprawdzić, jak się sprawy mają no i faktycznie - do obejrzenia tylko od zewnątrz, mieszka tam starszy pan. W drugiej części był sklep, ale spłonął.
Nowy Duninów odwiedziłam drugi raz. Są tu trzy budowle - główny, duży dwór, już kompletna ruina, dworek myśliwski - częściowo zamieszkały i XIX-wieczny zameczek neogotycki należący do prywatnego właściciela, który ewidentnie tam co najmniej pomieszkuje.
Tak wygląda neogotycki zameczek. Jest ogrodzony, otoczenie zadbane, na wieżyczce paliła się jakaś lampka. Czyli choć budowla nietypowa, to wygląda na to, że normalnie zamieszkała.
Główny dwór (zbudowany w drugiej połowie XIX wieku) od środka jest zupełnie zrujnowany. Jedyne, co się zachowało, to resztki schodów donikąd. Jeszcze do 1994 roku była tu szkoła. Pałacyk myśliwski (biała budowla po prawej) jest najstarszy, jego budowa zaczęła się jeszcze w XV
wieku, a zakończyła w latach 30-tych XX wieku. Po wojnie były tu
mieszkania dla leśników.
W listopadzie przez Płock tylko przejeżdżałam, dzień jest już krótki, a poprzednie obiekty zajęły mi więcej czasu, niż się spodziewałam. W tym mieście najfajniejszy jest widok na Wisłę. Tak było wiosną nad rzeką w Płocku:
A oto Wisła pod Nowym Duninowem. Od Płocka jedzie się tam cały czas bardzo blisko rzeki, uczucie trochę jak na Helu:>
Piękne zdjęcia, wspaniałe wspomnienia miejsc bliskich mojemu sercu... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAż się łezka w oku zakręciła jak zobaczyłam swojskie widoki zza oceanu. Jak patrzę na opuszczone budynki aż szkoda bierze, że tak się wszystko marnuje i niszczeje.
OdpowiedzUsuń