sobota, 16 sierpnia 2014

Opuszczone miejsca w Puszczy Kampinoskiej i nie tylko, część 16

Opuszczona galeria obrazów z kalendarza, daszki w środku lasu, dzieje łapania szerszeni w Domku z Chupacabrą. Oto kolejne opuszczone miejsca w Puszczy Kampinoskiej, a do tego pełno przyrody ze szlaków i okolic ;>







Miejsce, które chcę teraz pokazać, pierwszy raz odwiedziłam na początku maja, a drugi raz w lipcu. Jest nietypowe. Niby to opuszczone gospodarstwo, ale atrakcyjny jest nie główny budynek, tylko stodoła. Wygląda to jak jakaś opuszczona harcówka w środku lasu, tuż przy jednym ze szlaków.


Weszłam pomału na dawne podwórko i zobaczyłam, że z domku zwisa dość sfatygowana flaga państwowa:


Tak wygląda podwórko. Poza głównym budynkiem, porządnie wyglądającym domkiem z zamkniętymi okiennicami, jest jeszcze niepozorna szopa:




Najpierw sprawdziłam murowany domek. Drzwi były podwójne, ale otwarte. Na pierwszych było to :>


Tyle przestróg! Na drugich drzwiach było to:


Wszystko wskazuje na to, że prośby na kogoś nie podziałały. Zajrzałam do środka domku, ale praktycznie nic tam nie było.




Potem poszłam do stodoły. Jeszcze na początku maja nie było to takie trudne, w lipcu wymagało przedarcia się przez kompletny gąszcz. Za drewnianymi drzwiami jest coś w rodzaju klubu. Na ścianach wiszą wycięte chyba z kalendarzy obrazy m.in. Malczewskiego, a do tego tekturki z wypisanymi flamastrami informacjami o Puszczy.





















Do opuszczonych miejsc w Puszczy Kampinoskiej czasem docieram dzięki przeglądaniu map satelitarnych. Daszki w środku lasu mogą oznaczać teren do zwiedzania;> Choć niekoniecznie, co pokazał przykład Korfowego, gdzie gospodarstwa położone naprawdę na końcu świata były zamieszkałe. W przypadku daszków, które na początku maja wypatrzyłam na mapie gdzieś między Grabiną a Korfowym, było inaczej. Żeby tam dotrzeć, zaparkowałam na końcu wsi Powązki, niedaleko wielkiej lipy.






Patrząc na mapę, poszłam w las, szukając szerszego prześwitu między drzewami po lewej. Tam miały pojawić się dwa budynki.




Prześwit się pojawił, a w nim... ludzie. Cała grupa. W Puszczy nawet szlaki są puste, co dopiero nieszlaki. Trudno w to uwierzyć, bo przecież tuż obok jest Warszawa, ale tak jest. Nawet w słoneczne weekendy na szczęście nie ma tam prawie żywej duszy, a im dalej na zachód, tym większe bezludzie. Ludzie w większym zagęszczeniu zdarzają się tylko na wschodnim końcu, z tego co zauważyłam, ale i tak nadal jest to zagęszczenie nieszkodliwe. W każdym razie to był szok i niedowierzanie. Szli w kierunku majaczących już przede mną budynków. Myślałam więc, że pewnie są zamieszkałe. Ale nie były. Ludzie zaś okazali się babcią z trójką wnuków. Widok w takim miejscu naprawdę dziwny. Nie jestem fanką dzieci, ale te były dziwnie rozumne i normalne, babcia też była bardzo fajna (pozdrawiam!). Może to był jakieś duchy mieszkańców ;> Babcia powiedziała, że w tym miejscu nikt nie mieszka od kilkudziesięciu lat i że wychowała się w Puszczy. Znalazłyśmy przy daszkach zastawione na zwierzęta wnyki. Powiesiłyśmy je na drzewie, żeby nic w nie nie wpadło. Z domków, jak się okazało, nie zostało wiele, ale i tak miejsce ma swój klimat.




















Teraz pokażę dwa domy, w których już wcześniej parę razy byłam. Pokazywałam je TUTAJ. Wrócę do nich z powodu reakcji Czytelnika zorientowanego w sytuacji :> Napisał do mnie pan Tomasz, który jako dziecko bywał w jednym z tych domów, bo należał on do jego dziadków. Chodzi o ten dom - Dom z Chupacabrą:




Jak widać, zostało z niego niewiele. W środku nie ma kompletnie nic, są tylko napisy i rysunki na ścianach, w tym ten śmieszny z chupacabrą, zamiast okien zostały same dziury. Byłam pewna, że to budynek pozostawiony kiedyś w pół budowy. Ale było inaczej! Pan Tomasz przysłał mi nawet zdjęcie budynku sprzed kilkunastu lat. Stoi tam na tyłach domu z bratem i dziadkami. Dom był normalnie zamieszkały. Oto część komentarza, jaki zamieścił Pan Tomasz na moim blogu pod poprzednim odcinkiem o tym miejscu:

"Witam, zdjęcie z białym domem ma swoją historię (...) jest to (a właściwie był) domek letniskowy mojego dziadka, gdzie spędzałem co rok wakacje do 13/14 stego roku życia;) z boku domu było jedno okno (po drugiej stronie z drugiego boku była piwnica w ziemi)... od tyłu dwa okna oraz przypominam sobie to drzewo - kasztan, co roku było zbieranie kasztanów - radocha była co nie miara:D  do tej pory - mam 26 minęło 12/13 lat...pamiętam łapanie myszy, czy ganianie szerszenia, pamiętam też co gdzie było itd.:)"

Potem dodał jeszcze:
"Pamiętam jak zasypiamy a tutaj po podłodze coś lata:D mysz i polowanie:Dalbo coś bzyka - patrzymy szerzeń"

Pamięta też sąsiadów z tej wsi, ich nazwiska. "Pamiętam jeszcze, jak O. nalewał koniowi wody" - pisze pan Tomasz. Rzeczywiście, w okolicy jest opuszczone gospodarstwo kogoś o tym nazwisku, pośrodku którego stoi studnia z żurawiem. Długo myślałam, że już nie istnieje, ale jest inaczej. Opiszę je w dalszych odcinkach. Czytelnik pamięta też, kto mieszkał w jednej z ostatniej chat we wsi, drewniaku, gdzie na stoliku przed drzwiami jeszcze niedawno leżały filiżanka i widelczyk bez względu na to, jakie nawałnice przeszły nad okolicą. Słyszałam wersję, że żyły tu dwie siostry. Według pana Tomasza sytuacja przedstawiała się nieco inaczej: "To były dwie koleżanki, to moja babcia powiedziała, tylko traktowały się jak siostry". Oto ich gospodarstwo, tak jak przedstawiało się w czerwcu. Jak widać, filiżanka nadal twardo się trzyma:


















Teraz leśne wycieczki. Najpierw pokażę wycieczkę szlakiem niebieskim od Leszna, gdzie można zaparkować pod kościołem. Przez Zieloną Karczmę dociera się do Zaborowa. Wyprawa jest dość krótka (warto wrócić autobusem z Zaborowa do Leszna, żeby nie tracić sił na łażenie wzdłuż jezdni), ale są na niej wspaniałe niespodzianki, w tym wiesiexowe, choć nie o wszystkich tak wprost mogę tu powiedzieć, jednak mądrej głowie dość dwie słowie, czy jakoś tak;> Z pozostałych - po pierwsze, jezioro Tomczyn i resztki leśniczówki. Po drugie, przepiękne pola za tak zwanymi Klombami w Zaborowie, miejsce, gdzie można wspaniale odpocząć, a nie tak oddalone od cywilizacji jak Wystawa za Dębem Powstańców, da się tam wpadać na relaks po drodze. Zwłaszcza, że można podjechać bardzo blisko samochodem od strony ul. Wesołej. Od Leszna idziemy przez las do zakrętu na Tomczyn:




Jezioro Tomczyn nie jest przy samym szlaku. Trzeba mieć w miarę dobrą mapę, żeby znaleźć drogę. Mniej więcej w połowie drogi między Lesznem a Zieloną Karczmą skręca się w prawo.

Warto tam zajrzeć, bo jest tu pewne opuszczone miejsce - leśniczówka, czy raczej fundamenty i resztki sadu.


 Na stronie Kampinoski Szwendak znalazłam ciekawe, ale i smutne informacje o historii miejsca:

"Jeden z napotkanych miejscowych opowiedział nam, że to miejsce było jeszcze piękniejsze za czasów PRL-u.  Mieszkał tu wtedy Gajowy, który wszystkie swe siły poświęcał na  zachowanie tego miejsca w stanie pierwotnym i w nienagannej czystości. Niestety nie wiedzieć czemu jacyś wandale spalili jego gajówkę stojącą na samym brzegu jeziorka".



Przez zarośla dociera się na brzeg zarośniętego jeziora:



 Dalej idzie się szlakiem niebieskim do Zielonej Karczmy:






Potem, dalej niebieskim, idzie się już w stronę Zaborowa. Najpierw lasem, potem polem do zabudowań.











Dochodzi się do niepozornego zakrętu w lewo, z drogi wśród domków w las. No, może nie całkiem niepozornego - po prawej stronie wśród drzew stoi jak gdyby nigdy nic stół:>


Gdy skręci się w lewo, prawie od razu dochodzi się do niesamowitego miejsca. Cisza, spokój, po jednej stronie pola, po drugiej lasek Klomby.
















Na koniec wycieczka do obszaru ochrony ścisłej Debły. To jedno z ładniejszych miejsc w Puszczy. Żółtym szlakiem dochodzi się do mostku nad Kanałem Zaborowskim, gdzie można sobie usiąść i podziwiać widoki na łąki. Byłam tam w maju, potem jeszcze raz w lipcu. Pierwsza trasa: Roztoka-zielonym szlakiem do Dębowej Góry-żółtym do mostku w OOŚ Debły-Zielona Karczma-z powrotem do Dębowej Góry-czerwonym szlakiem powrót do Roztoki. Za drugim razem podeszłam tylko do mostku w Debłach od strony wsi Kępiaste. Można zaparkować na końcu drogi przez wieś, stąd do mostku jest już jakieś kilkaset metrów.
















































ciąg dalszy nastąpi:>

1 komentarz:

  1. Oj, nie chciałabym, aby kiedykolwiek dom moich dziadków znalazł się w takim stanie.

    OdpowiedzUsuń