Opuszczona łemkowska wieś C. jest w "zagłębiu" takich dawnych miejscowości. Kilka dolin znajduje się blisko siebie. Jak pisałam wcześniej, to już nie takie dzikie miejsce jak kiedyś. Szczególnie widać to właśnie w tej wsi. Jest jeden dom wyglądający na okazjonalnie zamieszkały, u wylotu doliny stoi normalne gospodarstwo, pasą się konie. Jedna działka jest ogrodzona siatką, co nie wygląda w takim miejscu zbyt fortunnie, za nią stoją jakieś przyczepy kempingowe. Jest bacówka, ale sprzedaż owczych serów najwyraźniej tylko w sezonie, nikogo nie było. Z drugiej strony teren jest duży i jednak charakter dawnej łemkowskiej wsi ze wszystkimi typowymi pozostałościami jak najbardziej się zachował. Są podmurówki, drzewka owocowe, pofałdowany teren, no i oczywiście kapliczki oraz cmentarzyk. Oto droga do wylotu doliny z dawną wsią:
Przy zamieszkałym gospodarstwie. Dziś są tu warsztaty ceramiczne, a ponoć i medytacyjne.
Wieś powstała w XVI wieku. Początkowo były tu tylko dwa gospodarstwa chłopskie i jedno należące do popa. Zajmowano się wydobyciem ropy i tkactwem. Po I wojnie światowej część mieszkańców wywieziono do obozu w Thalerhofie. Pomnik ku ich czci (ufundowany w 1934 roku) stoi za wsią, na końcu drogi, też go tu pokażę.
Tuż przed II
wojną wieś liczyła niewiele ponad 300 osób - niemal wszyscy prawosławni,
jeden wyznawca grekokatolicyzmu, jeden katolik i jeden Żyd.
Po wojnie mieszkańców spotkał ten sam los, co innych ludzi z opuszczonych dziś łemkowskich wiosek. Szykanowani przez nowe władze, wyjechali w większości do ZSRR na tereny dzisiejszej Ukrainy, resztę wywieziono na Ziemie Odzyskane w ramach Akcji Wisła w 1947 roku.
To jest to miejsce ogrodzone siatką, z przyczepami:
Tu nieczynna chwilowo bacówka:
Jedyny cały budynek we wsi, pomijając ten u wylotu doliny.
Po innych gospodarstwach zostało najwyżej tyle:
Naprzeciwko starego cmentarzyka stoją typowe dla opuszczonych wsi samotne drzwi, postawione z inicjatywy Zjednoczenia Łemków. To forma upamiętnienia wysiedlonych mieszkańców. Na takich drzwiach wiszą tablice z informacjami o dawnych wsiach, czasem też zdjęciami czy rysunkami przedstawiającymi to, jak dawniej wyglądały te miejscowości.
W miejscu, gdzie są drzwi, do 1993 roku stała cerkiew greckokatolicka. Według książki "Beskid Niski. Przewodnik dla prawdziwego turysty" jeszcze w 1982 roku w świątyni było pełne wyposażenie! Niestety, rozkradziono je. W 1993 roku cerkiew została rozebrana, a potem zrekonstruowana w skansenie w Nowym Sączu.
A oto cmentarz:
Tuż obok jest cmentarz wojskowy z czasów I wojny światowej, leżą na nim w większości Rosjanie, ale też walczący po drugiej stronie barykady Austriacy - to typowe na tutejszych cmentarzach z tamtego czasu. Podobno są też groby Niemców z II wojny, ale już nie sposób ustalić, gdzie konkretnie. "Byliśmy owocem, staliśmy się nasieniem, które wyda tysięczny plon", głosi napis na pomniku.
Pojawił się nawet asfalt. A także nieliczne samochody, w tym ładny Volkswagen T3 w kolorze zielonym. Oraz lis:
Po lewej stronie drogi, trochę w głębi lasku jest pomnik ofiar obozu w Thalerhofie. Obóz znajdował się koło Grazu w Styrii (Austria), władze austriackie wywoziły tam Łemków podejrzewanych o sprzyjanie Rosji. Osadzeni w obozie byli torturowani i żyli w bardzo prymitywnych warunkach. W sumie do obozu trafiło prawie 2 tys. Łemków.
Pomnik jest też poświęcony Maksymowi Sandowiczowi, łemkowskiemu duchownemu pochowanemu w Zdyni - pokażę jeszcze ten cmentarz, ale już nie w tym odcinku. Sandowicz jest świętym męczennikiem prawosławia, propagował przechodzenie Łemków na tę wiarę w latach 1911-12. Zaczynał jako duchowny unicki, przeniósł się do klasztoru prawosławnego. Potem propagował prawosławie w Beskidzie Niskim, m.in. w rejonie Grabia. Został rozstrzelany w 1914 roku, uznany przez austriackie władze za rosyjskiego szpiega. Żył tylko 28 lat. To bardzo ważna postać dla Łemków.
Opuszczone kasyno ma dokładnie sto lat. Kasyno mieściło się w tym budynku w latach międzywojennych i krótko po wojnie, w budynku znajdowała się też szkoła gastronomiczna. Dziś budynek jest porzucony i mocno zdewastowany. Niestety nie obejrzałam niektórych pomieszczeń - sądząc po odgłosach, trwała tam jakaś burzliwa libacja. O dziwo bardzo rzadko zdarza mi się natknąć na coś takiego w opuszczonych budynkach, ale jednak się zdarza.
Jakieś dawne hasła komunistyczne w rozsypce:
Jedno wejście znajduje się od frontu, drugie od tyłu. Po sprawdzeniu tego drugiego znalazłam na ścianach jednego z niewielkich pomieszczeń taki widok:
XIX-wieczny cmentarz żydowski G. znajduje się dość niedaleko opuszczonego kasyna. Gdy tam przyjechałam, wyglądał, jakby był w trakcie remontu. Część macew została zgromadzona w jednym miejscu, inne leżały w jakichś foliach w rządku obok.
Żydowskie modlitwy zapisane na karteczkach, czasami znajduje się je na kirkutach:
c.d.n.
Zdjęcie z opisem: "Jakieś dawne hasła komunistyczne w rozsypce" - wydaje mi się,że to część tablicy informacyjnej lub ostrzegawczej. W PRL-u takie tablice były głównie w zakładach pracy,ale również spotykało się je w świetlicach,bibliotekach etc.
OdpowiedzUsuńW opuszczonym kasynie obrazy na ścianach są piękne - wyglądają jak dawne karty pocztowe.
Same nogi i ręce na krzyżu - nigdy wcześniej nie widziałem czegoś podobnego, zazwyczaj to kończyny "znikają". Piękne ujęcie tematu.
OdpowiedzUsuń