wtorek, 18 kwietnia 2017

Mazowieckie cmentarze ewangelickie i nie tylko, czyli wzdłuż Wisły do Płocka i z powrotem część 7

Dwa cmentarze olenderskie nad Wisłą, w tym jeden z legendą o duchach, opuszczony drewniany domek, a do tego cmentarz ewangelicki z pieczarami grobowymi i różne nadwiślańskie widoki.
 




Cmentarz olenderski N. jeszcze niedawno był schowany w gęstych krzaczorach. Na podglądach Google tak to wciąż wygląda. Ale został wykarczowany i całkiem dobrze zachowane nagrobki są już dobrze widoczne. Osadnicy pojawili się w tym miejscu w połowie XVIII wieku. Pod koniec XIX wieku stało tu 27 domów, a w nich mieszkało około 250 osób. Była też szkoła, do której chodziło niemal 40 uczniów. W miejscowości do dziś zachowały się przykłady drewnianego budownictwa olenderskiego.





Międzywojenny grób ze zniszczoną porcelanką:



Widać linię wału wiślanego i nowsze zabudowania. Cmentarz prawie wychodzi ze swojej kępy drzew na użytkowane pole:




"Otwarta księga", dość często spotykany na tych cmentarzach typ nagrobka:
















Nietypowy fragment pomnika:












Opuszczony długi dom stoi niedaleko. To typowe porzucone gospodarstwo z omszałą studnią, resztkami piwniczki. W środku zachowały się już tylko różne kolory na ścianach, ale i nietypowe półokrągłe drzwi do jednego z pomieszczeń.





Cmentarz olenderski A. jest położony niemal na czyimś podwórku. A właściwie to chyba nawet dosłownie na nim, tylko że aktualnie za płotem. Zachował się praktycznie tylko jeden pomnik, z przełomu XIX i XX wieku, w krzakach znalazłam jeszcze kilka omszałych kamieni, jeden z resztką metalowego krzyża.


Do cmentarza trzeba było dojść miedzą między dwoma polami. Wcześniej rozmawiałam z mieszkanką okolicy, która opowiedziała mi o tym miejscu pewną "nadprzyrodzoną" historię. Podobno kiedyś na tym cmentarzu właściciel pobliskiej posesji postawił sobie stodołę, ale spłonęła ona od uderzenia pioruna podczas pierwszej burzy. Według mieszkanki mogło to być związane z działaniem duchów olendrów, którym nie podobało się stawianie stodoły w miejscu ich pochówku. Nie wiem, czy to legenda, czy prawda, w każdym razie cmentarzyk faktycznie istnieje i jest bardzo blisko zabudowań.







Cmentarz ewangelicki W. znajduje się w większej miejscowości, dość blisko Wisły, między zamieszkałymi domami. Miała to być tylko ciekawostka do zrobienia na szybko, bo wyczytałam gdzieś w necie, że praktycznie nic tam nie ma, ale okazało się to nieprawdą. Być może wynika to z późniejszego dopiero wykarczowania? Nagrobków było całkiem sporo, w tym "kolumny" od bramy wejściowej, a także... sporo dziur w ziemi. Chyba były tam "pieczary grobowe", może ktoś w nich grzebał w poszukiwaniu skarbów. W każdym razie trzeba uważać, żeby nie wlecieć do jednej z nich.Cmentarz prawdopodobnie powstał na początku XIX wieku, kiedy w mieście król pruski ufundował parafię ewangelicką.







Zniszczony drewniany krzyż, ułamane ramię jest obok.






Jedna z dziur-pieczar:




Najładniejszy pomnik na cmentarzu, z 1909 roku.




Znów cmentarna dziura w ziemi:







A teraz parę nadwiślańskich i nie tylko widoków z trasy. Na początek pewna ciekawostka. W gminie Słubice weszłam jak zwykle na wał wiślany. Chociaż znów okazało się, że do samej rzeki nie da się dojść, bo wszystko jest zalane i zamarznięte, to przy samym wale zauważyłam coś nietypowego jak na teren między nim a Wisłą - drewniany krzyż.






Jak dowiedziałam się od Stowarzyszenia "Nad Bzurą", podobno jeszcze w latach 80-tych tereny między Wisłą a wałem, a także kępy na samej rzece, były użytkowane rolniczo i nawet transportowano tam krowy i owce łodziami na wypas. Krzyż to pewnie pozostałość po tym życiu, jakie się tam toczyło.


Droga od krzyża prowadziła do kolejnego rozlewiska:



Piękny domek, który musiał przetrwać powódź z 2010 roku. Wszystko wskazywało na to, że nie jest opuszczony.






Studnia przy opuszczonym domostwie:






c.d.n.

2 komentarze:

  1. "Kolumny" do bramy wejściowej cmentarza ewangelickiego W. podobne są do słupów,które pozostały po dawnej składnicy broni i amunicji w Puszczy Kampinoskiej (niedaleko Cmentarza Palmirskiego).
    Obecnie tereny zalewowe rzek również użytkowane są rolniczo,a nawet zdarza się,że mieszkają tam ludzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię tereny "zalewowe", starorzecza dużych rzek, zwykle są mało zamieszkane i dzikie. Takie cmentarze to też bardzo intrygujące miejsca :) Ciekawy wpis. Oby duchy z cmentarza odwdzięczyły się autorce :) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń