Opuszczony dom z jeleniem i samochodem stał na końcu wsi w krzaczorach, jak to często bywa z takimi chatkami. Zrobiłam do niego podejście i okazał się zamknięty, ale wtedy z pierwszego zamieszkałego domu we wsi szczęśliwie wyłoniła się zaciekawiona moim przybyciem mieszkanka - jak się okazało, właścicielka chatki. Niebawem byłam już w środku i słuchałam o losach domku, o który toczy się teraz pewien spór. Póki co chatka jest niezamieszkała, ale w środku zostało wiele pamiątek.
Oczywiście pani przekonywała mnie, że tam w środku nic nie ma, sam tylko bałagan, ale skoro już tak bardzo chcę... Jakie to częste;> No a tam oczywiście same wiesiexowe skarby! Trudno o bardziej klasyczną wiesiexową ściankę:
To jest siostra właścicielki. Była piękna jak gwiazda filmowa. Niestety już nie żyje.
Klasyczna makatka z jeleniem:
Następny rodzinny portret sprzed lat:
Kolejna makatka leżała zmięta na podłodze w dawnej kuchni. Też jest klasyczna! Widziałam już dużo takich niebiesko-białych wyszywanych makatek, w wersji opuszczonej i nie opuszczonej. Przysłowia i powiedzonka o wodzie i myciu się pojawiają się na tego typu makatkach wyjątkowo często.
Chyba każdy ma gdzieś w domu taką zbieraninę w jakimś pudełku:
Właścicielka domku opowiedziała mi, że kiedyś sporo podróżowała, stąd w chatce zachowały się różne pocztówki z zagranicy.
Maglownica:
Bez tarki opuszczony dom nie może się obejść;>
Bańka na mleko:
W kolejnym pomieszczeniu zauważyłam starodawny zabawkowy samochodzik. Okazało się, ze kiedyś to była lampka.
A tutaj takie towarzystwo - kominiarz i dwa koty:
Cmentarz żydowski O. jest położony na małym wzniesieniu w jednej z tych podlaskich wsi, gdzie już bywałam, ale nie miałam pojęcia o istnieniu w tym miejscu cmentarza żydowskiego. A tymczasem tuż przed II wojną światową większość mieszkańców stanowili tutaj Żydzi. Niemcy utworzyli we wsi getto, do którego zagonili dwa tysiące Żydów, innych rozstrzelali. Na jedną osobę przypadały tam dwa metry kwadratowe (sztetl.org.pl). Wielu z mieszkańców tego getta trafiło w końcu do Treblinki. Po Żydach została w O. synagoga, niestety dowiedziałam się o tym już po powrocie, a jest co zwiedzać, więc trzeba wrócić, no i ten niewielki, XIX-wieczny cmentarzyk przy asfaltówce.
Jednak ktoś pamięta o tym miejscu - kamyki ułożone na grobie to w żydowskiej tradycji trochę jak znicz czy kwiaty na chrześcijańskich cmentarzach.
Tu widać nawet gwiazdę Dawida:
Pierwszym miejscem w Puszczy Białowieskiej, jakie zwiedziłam podczas październikowej trasy, był rejon wsi Topiło. Jechałam od południa, więc naturalnie tak wyszło. Nigdy wcześniej tam nie byłam. Jedzie się asfaltówką długo przez las, aż dojedzie się do rozstaju dróg.
Przejeżdża się przez most na sztucznym zbiorniku, który też nazywa się Topiło:
Dojechałam do dużego parkingu, a jeszcze przed nim moje podejrzenia wzbudził odosobniony malowniczy sklepik. Opuszczony? "Zabicie dechami" na drzwiach trochę na to wskazywało.
Hot-Bizon tylko za 5 złotych!:> Próbowałam znaleźć w necie jakiekolwiek informacje na temat tego tajemniczego towaru i okazało się, że... sklep Oszoł ma swój własny profil na Facebooku. Zagadka się rozwiązała. Hot-Bizon to coś jak hot-dog. A obstawiałam jakiś niedrogi trunek;> Ale skąd to zabicie dechami? Otóż Oszoł działa tylko do września, a był październik.
Stara kolejka wąskotorowa blisko parkingu i sklepu. Potem okazało się, że moja trasa wiedzie częściowo przez zarośnięte tory. Poprowadzono nimi nawet ścieżkę przyrodniczą.
Nieopodal była nawet opuszczona - już na pewno, a nie tylko z pozoru niczym Oszoł - leśna pakamera;>
Niestety wiał silny wiatr, ale wielkość parkingu pozwalała na zostawienie autka nie pod drzewami. Ruszyłam wzdłuż torów kolejki wąskotorowej, dziś jeżdżącej tylko w sezonie. Prowadzi tamtędy ścieżka przyrodnicza "Kolejką Wąskotorową z Hajnówki do Topiła", przy torach stoją tablice informacyjne. Droga nazywa się Tryb Zamawiński. Tory biegną groblą, więc znów przekroczyłam sztuczny zalew Topiło:
Ponieważ ten spacer był jednym z wielu moich planów na ten dzień, nie był bardzo długi - tylko parę kilometrów. Postanowiłam zrobić kółko przy Topile, a właściwie kwadrat ze względu na te równe dukty, Skręciłam w pierwszą szerszą drogę w prawo:
Ta polana wygląda jak ulubiona miejscówka żubrów:
Myślałam, że idę poza szlakiem, a tymczasem pojawiły się tablice informacyjne. Na mojej mapie jeszcze tego nie zaznaczono, ale prowadzi tędy ścieżka przyrodnicza "Tropem Orlika".
Na kolejnym rozstaju dróg skręciłam w prawo i szłam już według żółtego szlaku do samego parkingu.
c.d.n.
Pod zdjęciem z makatką (Świeża woda zdrowia doda),jest zdjęcie kolejnej makatki z Tasmanią. Moja ciocia miała podobną (z Australią),na której byli Aborygeni i misie koala.
OdpowiedzUsuńNa kolejnym zdjęciu poniżej - stówka z Waryńskim. Gdyby ta dawna stówa była jeszcze wymienna na dzisiejsze złotówki,jej wartość wynosiłaby 1 grosz
Może taką jak tu? http://miniwycieczki.blogspot.com/2016/02/opuszczone-miejsca-w-puszczy_21.html W jednym z opuszczonych domków też znalazłam kiedyś makatkę z misiami koala
UsuńW odcinku,do którego podałaś link,na makatce są tylko misie koala. Makatka mojej cioci miała podobny wzór jak ta z Tasmanią. Na tle była mapa Australii,na niej na mapie odpowiednio zaznaczone znane miejsca w tym kraju. Misie koala były w głębi i siedziały na gałęzi eukaliptusa,a Aborygeni (kobieta,mężczyzna i dziecko),byli na pierwszym planie.
Usuń