wtorek, 26 lipca 2016

Opuszczone miejsca i przyroda Wielkopolski, część 19

W przedostatnim odcinku relacji z dwóch wiosennych tras po Wielkopolsce pokażę kilka opuszczonych domków znalezionych gdzie indziej, niż w rejonie Puszczy Pyzdrskiej. Do tego różowe dewocjonalia i inne atrakcje Lichenia, Łysa Góra z postaciami bez dłoni i różne wielkopolskie bezdroża.






Kiedy zaczynałam wlepiać tu odcinki o Wielkopolsce, pokazałam kilka opuszczonych domów z rejonu Puszczy Pyzdrskiej. We wschodniej części województwa można znaleźć godne uwagi chatki, z ciekawym i dobrze zachowanym wyposażeniem. Teraz pokażę trzy spośród bardzo niewielu tego typu obiektów, na jakie natknęłam się w innych rejonach Wielkopolski. Domkowy wiesiex jest tam niewdzięcznym zadaniem, bo jednak opuszczone domy to specjalność wschodu, centrum kraju i Małopolski. Ale pojedyncze sztuki niemal wszędzie da się znaleźć. Specjalnie połączyłam chatki z Licheniem w jednym odcinku, bo dewocjonalia to najczęstsza pozostałość w opuszczonych domach.

Opuszczony dom z wózkiem i monidłem znalazłam przypadkiem, szukając czegoś całkiem innego w rejonie, gdzie bynajmniej nie roiło się od porzuconych chatek. Od frontu wydawał się w niezłym stanie, ale gdy zerknęłam na budynek od tyłu, zobaczyłam spore rozgniecenie. W razie czego weszłam do pierwszego pomieszczenia i zobaczyłam, ze pod wiszącym nad podłogą sufitem, a raczej tym, co z niego zostało, da się w sumie przemknąć dalej. Tak też zrobiłam, ale nie próbujcie tego w domu - tym domu w szczególności. Jak się okazało, ostatnie pomieszczenie, do którego już trudno się dostać przynajmniej od tyłu ze względu na niebezpieczeństwo, było warte uwagi:













Dziwny wazonik z pojedynczą "widmową" dłonią obok krzyża, w pokoiku obok:


Zatrzymany zegar wciąż wisi na ścianie nad wazonikiem i stolikowym krzyżem:



Dawna kuchnia. Belki wiszą nad głową kawałek dalej, a tutaj wciąż całkiem elegancko, jakby ktoś przed chwilą wyszedł:


Kiedy człowiek myśli, że w opuszczonych domach widział już wszystko, nagle pojawia się kubek z piersiami;>



Domek z pucharem zobaczyłam z samochodu gdzieś w południowej Wielkopolsce. Stał sobie na uboczu wsi, naprzeciwko była jakaś hurtownia.


W środku zostały już nieliczne fanty, w tym klasyczne Maryjki i... srebrzysty puchar;>





Dom z bucikiem i wózkiem w południowej Wielkopolsce był już mocno zdewastowany. Jedyne fanty, które przetrwały, to: wózek dziecięcy, mały dziecięcy bucik i gnijące łoże małżeńskie. Niezły zestaw.





O Licheniu krążą różne opowieści, a ich motywy wiodące to mrowie kolorowych dewocjonaliów zmieszanych z chińskimi zabawkami i wszechobecny monumentalizm tuż obok. Miejsce jest nazywane między innymi katolickim Las Vegas czy sakralnym Disneylandem. Jako fanka dziwnych pamiątek (które jednak raczej oglądam, niż kupuję) i opuszczonych domków, gdzie motyw Lichenia rzadki nie jest, postanowiłam wreszcie zahaczyć o tę zdumiewającą miejscowość. Najpierw z oddali zaczyna być widoczna wielka, złota bazylika - jakby w szczerym polu, dopiero bliżej widać, że wokół są domy. Jest naprawdę ogromna:


Zaparkowałam naprzeciwko bramy prowadzącej na teren całego licheńskiego sanktuarium. Od razu jest na bogato:



W środku - wszystko w kolorze złotym:


Żyrandole jak jakieś starożytne bóstwa;>










Święty z księgą zaprasza do baru:


Sklepik z pamiątkami na tyłach bazyliki to dopiero początek. Właściwy bazarek znajduje się zupełnie gdzie indziej.


Matka Boska z ceną na szyi:


A oto Golgota, którą trzeba zobaczyć, bo trudno to opisać. Niech każdy po prostu sam to obejrzy:



Warto zwracać uwagę na zdania wypisane na różnych tabliczkach. Są... zaskakujące, jak cała budowla:




Amorki pławią się wesoło w fontannie tuż obok Golgoty:


Ogromna, różowo-żółta Matka Boska:



Takie postaci jak ta poniżej pojawiają się znienacka, kiedy idzie się po wąskich schodkach w labiryncie czegoś w rodzaju półjaskiń, wysadzanych kolorowymi szkiełkami. Pamiętam, że jako dziecko byłam w gabinecie strachów w wesołym miasteczku. Jechało się wagonikiem po dokładnie takich jaskiniach, w których czekały różne gumowe wisielce, duchy i stwory z toporami. Zupełnie o tym zapomniałam, ale w Licheniu wspomnienia wróciły.








W jednym pokoiku naprawdę jest gabinet strachów. To chyba różne diabły:




A tu kolejne wielkie figury w typie tej pierwszej, różowo-żółtej:



Koniecznie trzeba odwiedzić przynajmniej jeden z dwóch wielkich bazarów. Od parkingów idzie się w stronę Golgoty i dalej, w kierunku jeziora i schodów z figurami. Za jezdnią są drogowskazy. Kiedy weszłam na pierwsze targowisko, od razu pokazały się kolorowe dewocjonalia, z których słynie Licheń. A więc to tutaj znajduje się źródło tych wszystkich różowych i błękitnych Matek Boskich, które potem rozjeżdżają się po całej Polsce i lądują w opuszczonych chatkach! Kiedy chodziłam między straganami, z głośników na którymś stoisku grzmiała piosenka disco-polo "Mała Figlarka".


O dziwo, sprzedawcy nie mieli nic przeciwko robieniu zdjęć.Trochę się tylko śmiali, że pewnie znów wylądują w jakiejś gazecie.



Z tego wszystkiego zrobiłam się głodna, udałam się więc do miejscowej kawiarni. A tam...



Zamówiłam frytki i herbatę u siostry Faustyny:


Piotr Skarga nad zwrotem naczyń:


Jezus i rybak obok wielkich, sztucznych lodów:





A teraz pewna ciekawostka, którą namierzyłam przed wyjazdem w necie. Okazała się być dość blisko kilku obiektów, jakie chciałam odwiedzić. To tak zwana Łysa Góra - pojedyncza, mała górka pośrodku pola, z malowanymi figurkami na szczycie. Kapliczka, pamiątka? Łysa Góra jest przy drodze niedaleko Luboni i Oporówka, widać ją z samochodu.



Napis na tabliczce brzmi "Uzdrowienie chorych módl się za nami".


O miejscu tym krążą różne tajemnicze opowieści, można je poczytać na przykład TU. Niektóre mówią o skarbach, rzekomo ukrytych gdzieś w okolicy. Kiedyś zła dziedziczka miała zmuszać dzieci z pobliskich wsi do ciężkiej pracy przy wykopkach, żeby odsłonić te rzekome precjoza, co skończyło się wywołaniem z zaświatów samego Lucyfera, bardzo zdenerwowanego chęcią przejęcia jego skarbów. A może to opowieści wymyślone już w czasach, gdy był tu PGR? W każdym razie figurki dzieci podobno specjalnie nie mają dłoni (od ciężkiej pracy przy odkopywaniu skarbów), a postać kobiety wcale nie jest Matką Boską, tylko właśnie tą dziedziczką. Figury mają na pewno ponad sto lat, nie wiadomo, ile dokładnie. Inna wersja wydarzeń głosi, że powstały dla uczczenia końca epidemii cholery. Stąd pewnie napis na nowej tabliczce.


Górka pierwotnie mogła być kurhanem, czyli starożytnym grobowcem (w poprzednich odcinkach pisałam o Wielkopolskich Piramidach, więc może coś w tym być), według innych wersji to pozostałość po zamku.


Na koniec odcinka - różne wielkopolskie bezdroża z trasy kwietniowej:





Na promie rzecznym dość niedaleko Lichenia, w rejonie wsi Piersk. Warta w tym miejscu jest raczej wąska, ale widocznie opłaca się utrzymywać bezpłatny prom, a nie robić most. Bardzo fajne miejsce. Mój samochód dopiero drugi raz jechał promem, pierwszy raz był parę lat temu w Janowcu pod Kazimierzem Dolnym.
































Kapliczka zrobiona w złamanym pniu:






Pewien opuszczony i bardzo ładny, ale zamknięty dwór spotkany po drodze:



Dwa zdjęcia z Poznania:






c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz