Pałac z cytrynową salą powstał na początku XX wieku. Po wojnie oczywiście był tam PGR. Dziś obiekt stoi opustoszały i zdewastowany. Jest piękny głownie od zewnątrz - robi wrażenie, gdy się na niego trafi na końcu gruntowej drogi przez szczere pole. Tuż obok wieś, po drugiej stronie drogi - dawne zabudowania gospodarcze.
Zniszczone kamienne ozdoby z parku:
W środku nie ma już wyposażenia, zostały prawie tylko kolorowe tapety i miejsca po żyrandolach. "Żywy nie wyjdzie z tąd nikt!", głosi różowy napis:
"Śmierć tu" - znów na różowo. Są nawet ścienne opowieści o powieszonych małych dziewczynkach:
Ładna cytrynowa, a może raczej limonkowa sala:
Po schodach da się wejść na piętro:
Znów straszne napisy;>
Kaplicę z trumnami i pianinkiem znalazłam zupełnym przypadkiem. Szukałam innej opuszczonej kaplicy w innym dawnym parku pałacowym, ale nawigacja wyprowadziła mnie dosłownie w pole. Zresztą w końcu dotarłam i do tego miejsca, o które mi chodziło, pokażę je w dalszych odcinkach. Klucząc po kolejnych wsiach, rozglądałam się za czymś, co wygląda na park dworski z kaplicą. Myślałam, że może mam złe namiary. Wtedy zobaczyłam, jak mi się zdawało, dokładnie to, czego szukałam. Zaparkowałam więc na poboczu i podeszłam przez park pełen starych platanów do kaplicy. Ale na miejscu okazało się, że to jednak nie to. Tam miały być witraże.
Kaplica była zamknięta, ale dało się zajrzeć przez malutkie okienka przy ziemi. Zobaczyłam trumny i niemieckie napisy na ścianach. Dopiero po obejrzeniu zdjęć na ekranie zobaczyłam małe, piękne pianinko.
Należąca teraz do lokalnej parafii kaplica pochodzi z lat 30-tych. To mauzoleum rodziny niemieckiego barona von G.. Z tymi ludźmi wiążą się ciekawe historie z czasów II wojny światowej. Byli Niemcami, ale sprzeciwiali się Hitlerowi i konspirowali przeciwko nazistom.
Po drugiej stronie parku jest opuszczony dwór, niedostępny. Baron von G. zbudował go w połowie XIX wieku. Pukałam do domków obok dworu, ale nikt nie otwierał.
Opuszczony pałac z misiem gigantem też był niestety zamknięty. Miałam z tym zresztą trochę pecha, trafiłam na niefartowny moment. Zaglądałam więc przez szyby i zobaczyłam misia giganta. Kiedyś w pałacu było przedszkole.
Pierwsze odcinki o Wielkopolsce przedstawiały Puszczę Pyzdrską i pamiątki po zamieszkujących ją przed wojną Olendrach. Teraz pokażę pewien zupełnie nie opuszczony budynek, który jest jedną z takich pamiątek. To agroturystyka o nazwie Chata Olenderska. Znalazłam ją przypadkiem. Kiedy w maju wracałam już pomału do Warszawy, szukałam ostatniego noclegu w rejonie Puszczy Zielonka, ale wszystko było zajęte. Wtedy nieco dalej na wschód od tej puszczy zobaczyłam wśród pokazujących się na guglowej mapie noclegów coś z Olendrami w nazwie.
Chata pochodzi z XVIII wieku - taki napis widać na belce stropowej:
Aktualni właściciele kupili chatkę w opłakanym stanie, wyremontowali ją za własne pieniądze, z własnej pasji i zrobili tam agroturystykę. Są zainteresowani tematem osadników, zrobili nawet coś w rodzaju małego muzeum obok chaty.
Jakiś czas temu podczas spacerów po okolicy odkryli też zapomniany cmentarz olenderski! Oczywiście nie trzeba mnie było namawiać na wyprawę tam. Poszliśmy w trzy osoby. Myślę, że bez przewodnika nie da rady tam trafić. Zresztą nawet moi przewodnicy mieli nieco wątpliwości, gdzie iść, tak wszystko pozarastało. Nie ma żadnych oznaczeń, nie prowadzi tam żadna droga. Pozakładaliśmy kurtki i kaptury, bo trzeba było przedzierać się przez krzaczory. Na szczęście w końcu zobaczyliśmy charakterystyczne skupisko starych drzew i to było tam.
Do każdej mogiły trzeba było przedzierać się przez jakieś tunele z krzaków:
Następnego dnia z samego rana wybrałam się na oglądanie wschodu słońca. Poszłam na chybił trafił leśną ścieżką, aż doszłam do pola.
Na koniec - trochę widoków z zupełnie innej części Wielkopolski, czyli z Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego. Byłam tam na początku majowej trasy. To bardzo blisko Puszczy Pyzdrskiej, czasem nawet wahałam się, co pokazywać w odcinkach o niej, a co w innych częściach. Do zwiedzania obu regionów służyła mi jedna mapa. Jak już pisałam wcześniej, mogę ją polecić. Nocowałam w Lądzie, a wcześniej wybrałam się na zwiedzanie okolic Chatki Ornitologa i nie tylko. Tak było na ścieżce dydaktycznej Krzynica:
Tu widać już wieże opactwa cysterskiego w Lądzie. Pokażę to miejsce dokładniej w następnym odcinku.
Wejście na pokazaną wyżej ścieżkę jest obok parkingu nad Wartą, od razu po drugiej stronie jezdni. A po tej samej stronie dochodzi się nad Wartę, skąd widać opactwo w Lądzie jeszcze lepiej:
c.d.n.
Mam do ciebie pytanie czy zwiedzisz także zb Jeziorsko jest tam tak fajnie i też są opuszczone domy
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia. Uwielbiam klimat opuszczonych miejsc :)
OdpowiedzUsuń