wtorek, 7 czerwca 2016

Opuszczone miejsca i przyroda Wielkopolski, część 9

W tym odcinku pokażę jedno z najciekawszych znalezisk, na jakie natknęłam się podczas moich miniwycieczek, w dodatku w jednym z najbardziej oryginalnych opuszczonych pałaców. Pod łuszczącą się tapetą odklejającą się ze ściany zobaczyłam gazetę z 1868 roku, w tym stronę ze starymi reklamami. Poza tym ten obiekt sam w sobie jest obowiązkowym punktem na wiesiexowej mapie kraju. Do tego nie opuszczony pałac w Antoninie i arboretum w Kórniku.





Pałac korkowy odwiedziłam dwukrotnie. Pierwszy raz pojechałam tam przy okazji wycieczki na Dolny Śląsk dwa lata temu. Udało mi się zwiedzić środek obiektu, ale pogoda była wtedy na tyle słaba, że skoro podczas wielkopolskiej trasy i tak byłam w pobliżu, chciałam poprawić zdjęcia pałacu z zewnątrz, a może i jeszcze raz zerknąć na wnętrza. Jak się okazało, była to bardzo słuszna decyzja:>



Pałac jest opuszczony od początku lat 90-tych. Ostatnio było tam technikum, wcześniej zbudowany w połowie XIX wieku budynek należał do brunszwickiego księcia, a następnie do pewnego barona. Baron ten lubił egzotyczne wycieczki i podobno przypłacił to życiem, umierając na tropikalną chorobę przywleczoną z Afryki. Przywiózł zresztą stamtąd także wielką głowę słonia, która jakimś cudem także w PRL jeszcze przez całe lata była na tarasie, a młode pary, do dziś pozujące tutaj do ślubnych sesji, chętnie robiły sobie zdjęcia przy pałacowej słoniowej trąbie.





Pałac jest systematycznie zabezpieczany przed różnymi wandalami i poszukiwaczami złomu, więc z powodu zabicia dechami panują tam egipskie ciemności. Żeby zrobić zdjęcia licznych pięknych malowideł na sufitach, trzeba używać flesza, a by móc poruszać się po labiryncie pomieszczeń, trzeba albo znać to miejsce jak własną kieszeń, albo po prostu mieć latarkę.




















Wielkie, myśliwskie malowidło na całą ścianę. Też w kompletnych ciemnościach:







Z błysków flesza i oświetlenia latarki wyłaniają się też drewniane sufity:




A tutaj pałacowe schody w różnych miejscach budynku:
















W tej sali w miejscach, gdzie teraz widać dziwne malunki, wisiały w czasach technikum tak zwane trofea myśliwskie:











Inne pomieszczenia, na dole i na piętrze. Piętro jest o wiele gorzej zachowane, nie ma tam żadnych malowideł ani zdobień.





gg








Gdy już miałam wychodzić z pałacu, osoba, z którą go zwiedzałam, zwróciła uwagę na niepozorny kawał tapety, odchodzący od ściany. - Coś tu jest napisane - powiedział. Poświeciłam latarką i po chwili nie wiedziałam, co mam mówić wobec takiego odkrycia. Tapeta była podklejona niemiecką gazetą z 1868 roku - na to wskazuje data. W gazecie - stare reklamy, w tym  jakichś damskich strojów i maszyn parowych.1868 rok? Rudolf Diesel miał 10 lat:>
 






 

Pałac myśliwski w Antoninie zupełnie nie jest opuszczony, ale i tak zdecydowanie warto go odwiedzić. Teraz jest tam hotel, odbywają się w tym miejscu chopinowskie koncerty i chętnie bym na nie podjechała, gdyby to nie było tak daleko od Warszawy. Pałac jest oryginalny, zadbany no i koniecznie trzeba go zobaczyć od wewnątrz. Nie ma z tym problemu - byłam tam i dwa lata temu, i teraz, za każdym razem hotelowi pracownicy bez kłopotu wyrażali zgodę na robienie zdjęć "kolumny z jeleniami" w sali restauracyjnej. Zresztą kompletnie wtedy pustej, bo za każdym razem byłam tam z samego rana.


Powyżej kwiecień tego roku, poniżej październik 2014:


Pałac ma swoją romantyczną historię. Powstał w pierwszej połowie XIX wieku dla Radziwiłłów. Dzisiejsze koncerty chopinowskie to nie przypadek - Chopin naprawdę bywał w tym miejscu i bardzo je lubił, uczył jedną z tamtejszych panien gry na fortepianie. Jej siostra, piękna Eliza, przeżywała wtedy nieszczęśliwą miłość do pruskiego następcy tronu, księcia Wilhelma. Oboje zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, ale Eliza, mimo arystokratycznego pochodzenia, nie była jednak córką żadnego monarchy. Z tego powodu do małżeństwa nie doszło, a nieszczęśliwa Radziwiłłówna już nigdy nie wyszła za mąż i umarła w wieku 31 lat na gruźlicę.







Park otaczający pałac:





Tuż obok wejścia na teren z parkiem i pałacem zaczyna się rezerwat o wdzięcznej nazwie Wydymacz, niedaleko jest jezioro nazywające się tak samo. Poszłam tam kawałek jednym ze szlaków.









W okolicy - dwa kolorowe sztuczne karpie:> Oznaczają turystyczny "Szlak karpia".



Do zamku w Kórniku, oczywiście nie opuszczonego, przyjechałam w dzień, w którym wnętrza były niedostępne do zwiedzania, ale miało to swoją niewątpliwą zaletę - mniej ludzi w arboretum. Zamek powstawał od XIV wieku, był przebudowywany na różne sposoby do XIX. W środku jest portret Teofili z Działyńskich Szołdrskiej-Potulickiej, która według legendy co noc schodzi z obrazu i jako Biała Dama straszy w zamku i w arboretum;>






Arboretum w Kórniku jest najstarsze w Polsce i podobno także największe. No i chyba jako jedyne nawiedzane przez Białą Damę;> Jest tutaj 3,5 tysiąca gatunków roślin.


























Kiedy zobaczyłam to dziwne miejsce poniżej, myślałam, że to jakieś kopczyki z gliny. Jak doczytałam dopiero później, tak naprawdę to... korzenie rosnącego obok drzewa, wystające z ziemi, tak zwane pneumatofory. Drzewo to cypryśnik błotny, ten gatunek zawsze ma takie korzenie. Podobno kiedyś Indianie robili z nich ule:>


























A tutaj widok na Jezioro Kórnickie z okolic zamku:




 c.d.n.

3 komentarze:

  1. Ciekawe wszystko, ale moją uwagę przykuły szczególnie malowidła kolonialne w pałacu korkowym. Wiadomo coś o nich, o kontekście powstania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak jak pisałam w tekście, jeden z przedwojennych właścicieli lubił podróże do Afryki, może to z tego powodu

      Usuń
  2. Kolejna fajna wycieczka! Wielkie dzięki za podzielenie się nią.

    OdpowiedzUsuń