Dawna dzwonnica, już bez dzwonów:
Tutaj widać dziury w dachu, a pod nimi wciąż piękny ołtarz, zachowane ławki kościelne i balkony dla wiernych.
Oryginalne organy, pochodzące z XIX wieku. Niestety nie weszłam tam na górę, wobec stanu sufitu i podłóg zakładając niesłusznie, że nie jest to możliwe, a potem na innych zdjęciach zobaczyłam, że jednak się da, przetrwały klawisze i było co tam robić, więc muszę wrócić.
Na ołtarzu przetrwała resztka sztucznych kwiatów, chyba był z nich zrobiony krzyż:
No i boczna nawa ze "sztucznym niebem":>
Kiedy robię wiejskie objazdówki w poszukiwaniu chatek lub układam trasę, zdarza mi się gdzieś pojechać tylko z powodu dziwnej, ładnej czy śmiesznej nazwy. A gdy przypadkiem trafiam na tablicę z oryginalną nazwą miejscowości, zawsze robię zdjęcie. Do Końca Świata pojechałam specjalnie. Wieś jest przysiółkiem sporej miejscowości Głuszyna. Przy głównej drodze, która tamtędy prowadzi, nie da się nie zauważyć drogowskazu:
Miejsce jest trochę - na szczęście tylko trochę - zagospodarowane turystycznie. Przy wjeździe do wsi powstało coś w rodzaju miejsca biwakowego.
Opuszczony abażur pod wiatą:
Wieś składa się z trzech domków, wszystkie są zamieszkałe.
Jak się okazuje, za Końcem Świata coś jeszcze musi być, skoro prowadzi tam droga:
W Wielkopolskim Parku Narodowym byłam dwa razy - w kwietniu i w maju. To niewielki, ale bardzo ładny i zaskakujący teren, taki osobny świat tuż pod Poznaniem - coś jak Puszcza Kampinoska tuż pod Warszawą. Ale krajobrazowo WPN zdecydowanie bardziej przypominał mi Suwalski Park Krajobrazowy. Też są polodowcowe góry i doliny, a tuż obok jeziora. Bardzo pomocna była TA mapa, zaznaczono tutaj szlaki, stare drzewa, zabytki i inne atrakcje.
Zacznę od trzech cmentarzy ewangelickich, które można znaleźć w bliskich okolicach WPN. Cmentarz S. znajduje się właściwie między S. a R., na małym pagórku między lasem a polem, tuż przy szosie. Nie zachowało się tutaj wiele, ale można znaleźć fragmenty mogił i napisów po niemiecku. Drewniany krzyż wciąż dzielnie stoi, a może został ustawiony względnie niedawno, żeby oznaczyć miejsce pochówku Olędrów?
Granica cmentarza i pola uprawnego:
Cmentarz ewangelicki w R., wsi założonej przez osadników olenderskich, jest w znacznie lepszym stanie, a to pewnie dlatego, że został połączony z czynnym cmentarzem katolickim. Część stara, niemiecka, mieści się przy bramie, bliżej drogi, a część katolicka w głębi. Miejsce jest czyste i zadbane. Najstarszy nagrobek pochodzi z początku XIX wieku. A tak z innej beczki, w tej małej miejscowości jest niezła knajpa, namierzyłam ją dzięki reklamie obok pałacu i parku w Rogalinie, które oczywiście też pokażę w kolejnych odcinkach. Cmentarz znalazłam przy okazji.
Cmentarz w D. to już właściwie samo miejsce po cmentarzu - w pięknej okolicy, blisko jeziora, między domkami letniskowymi. Zachował się drewniany krzyż z figurą Jezusa i charakterystyczne cmentarne krzaki.
Jak zawsze starałam się znaleźć jak najwięcej pozostałości, chociaż w nielicznych opisach miejscówki podano, że nic poza krzyżem i zaroślami nie przetrwało. Mimo to w krzakach odkryłam fragment omszałego kamienia. Może to oczywiście być coś nie związanego z cmentarzem, ale kto wie?
Jezioro Dymaczewskie jest na zachodnim końcu Wielkopolskiego Parku Narodowego. Podjechałam do pomostu od strony Dymaczewa Nowego. W okolicy trzeba koniecznie zobaczyć tak zwaną Aleję Czereśniową, pokażę ją w dalszych odcinkach.
W parkach narodowych zawsze staram się znaleźć "centrum edukacji leśnej" lub coś w tym rodzaju. Często odchodzą stamtąd i szlaki, i tak zwane ścieżki edukacyjne, czyli miniszlaki, czasem w sam raz na zwiedzanie, kiedy w planie dnia jest jeszcze dużo innych rzeczy. W Wielkopolskim Parku Narodowym takim miejscem są Jeziory. Obok pałacu, kiedyś ośrodka dla gruźlików, a dziś budynku dyrekcji parku, jest parking i początek szlaków.
Najpierw zeszłam nad Jezioro Góreckie od strony pałacu:
Potem ruszyłam czerwonym szlakiem wzdłuż jeziora. Jak widać, mogłam się tam cieszyć brakiem turystów i błogą ciszą.
Na Jeziorze Góreckim jest wyspa, a na niej ruiny zamku. Nie były najlepiej widoczne, w kwietniu już trochę zaczynały zasłaniać liście:
Tu lepszy widok:>
c.d.n.
Jak Pani znajduje czas na tyle wspaniałych wycieczek?
OdpowiedzUsuńnie mam jakiejś wyjątkowej sytuacji pod tym względem, jeśli chodzi o pracę - normalnie etat i zwykła liczba dni urlopu. po prostu zwiedzam intensywnie, kiedy już gdzieś jadę, dlatego przywożę raczej dużo materiału. obie trasy wielkopolskie - i kwietniowa, i majowa, trwały łącznie niecałe dwa tygodnie, więc wcale nie jakoś bardzo długo. a puszczę kampinoską mam blisko i bywam tam praktycznie w każdy weekend.
UsuńBardzo interesujący blog :) mam pytanie: kiedy mniej więcej miała miejsce Pani wizyta w tym kościele? Miałem okazję zawitać tam w kwietniu, ale wtedy cały budynek był otoczony gęstymi zaroślami, a z tego co widzę, teraz zostało to super uporządkowane. Czyżby ktoś wreszcie zajął się tym obiektem? :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńteż byłam w kwietniu, w drugiej połowie miesiąca
UsuńJak ja się cieszę, że odkryłam Pani bloga. Od roku śledzę każdy wpis, czytam go wnikliwie i codziennie sprawdzam, czy pojawiło się coś nowego. Głównie fascynuję się opuszczonymi domami, a dzięki Pani mogę oglądać ich wnętrza i zastanawiać się, kim byli ludzie w nich mieszkający oraz jak to się stało, że dom, w którym kiedyś tętniło życie teraz niszczeje pozostawiony sam sobie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń