niedziela, 12 czerwca 2016

Opuszczone miejsca i przyroda Wielkopolski, część 10

Opuszczony kościół z gwiazdkami na niebieskim tle, a do tego trzy dawne cmentarze ewangelickie, wycieczka nad Jezioro Góreckie w Wielkopolskim Parku Narodowym, Jezioro Dymaczewskie i oczywiście Koniec Świata.






Opuszczony kościół ewangelicki z gwiazdkami to jeden z bardziej sympatycznych wiesiexowych obiektów tego typu w kraju, właśnie ze względu na "sztuczne niebo" w środku. Niestety dach budynku jest w coraz gorszym stanie, a i po ścianach widać, że niektórzy poszukiwacze nie wiadomo czego, pewnie złomu, są w stanie posunąć się nawet do wyrycia dziury (!) w murze zabytku. Obawiam się, że poza zdesperowanymi złomiarzami zaciekawienie tym obiektem przejawiają już tylko turyści tacy jak ja, bo do remontu dachu nikt się nie kwapi. Tymczasem kościół jest zabytkiem, pochodzi z pierwszej połowy XIX wieku. Zbudowano go oczywiście dla niemieckich kolonistów. Starali się o to już od końca XVIII wieku, budowa zaczęła się parę lat później. Kościół został opuszczony w 1945 roku, kiedy po wojnie osadnicy niemieccy opuszczali Polskę.




Dawna dzwonnica, już bez dzwonów:


Tutaj widać dziury w dachu, a pod nimi wciąż piękny ołtarz, zachowane ławki kościelne i balkony dla wiernych.



Oryginalne organy, pochodzące z XIX wieku. Niestety nie weszłam tam na górę, wobec stanu sufitu i podłóg zakładając niesłusznie, że nie jest to możliwe, a potem na innych zdjęciach zobaczyłam, że jednak się da, przetrwały klawisze i było co tam robić, więc muszę wrócić.


Na ołtarzu przetrwała resztka sztucznych kwiatów, chyba był z nich zrobiony krzyż:















No i boczna nawa ze "sztucznym niebem":>








Kiedy robię wiejskie objazdówki w poszukiwaniu chatek lub układam trasę, zdarza mi się gdzieś pojechać tylko z powodu dziwnej, ładnej czy śmiesznej nazwy. A gdy przypadkiem trafiam na tablicę z oryginalną nazwą miejscowości, zawsze robię zdjęcie. Do Końca Świata pojechałam specjalnie. Wieś jest przysiółkiem sporej miejscowości Głuszyna. Przy głównej drodze, która tamtędy prowadzi, nie da się nie zauważyć drogowskazu:


No i nareszcie Koniec Świata! Ostatni odcinek drogi jest gruntowy i dość niewygodny, ale krótki. Jak na Koniec Świata wcale nie jest źle. Podobno wiele osób odwiedzających wieś nie ograniczało się do robienia sobie pamiątkowych zdjęć pod tablicą i jej kolejne kopie ginęły w tajemniczych okolicznościach, więc ostatnią przyspawano do słupków.


Miejsce jest trochę - na szczęście tylko trochę - zagospodarowane turystycznie. Przy wjeździe do wsi powstało coś w rodzaju miejsca biwakowego.



Opuszczony abażur pod wiatą:


Wieś składa się z trzech domków, wszystkie są zamieszkałe.







Jak się okazuje, za Końcem Świata coś jeszcze musi być, skoro prowadzi tam droga:




W Wielkopolskim Parku Narodowym byłam dwa razy - w kwietniu i w maju. To niewielki, ale bardzo ładny i zaskakujący teren, taki osobny świat tuż pod Poznaniem - coś jak Puszcza Kampinoska tuż pod Warszawą. Ale krajobrazowo WPN zdecydowanie bardziej przypominał mi Suwalski Park Krajobrazowy. Też są polodowcowe góry i doliny, a tuż obok jeziora. Bardzo pomocna była TA mapa, zaznaczono tutaj szlaki, stare drzewa, zabytki i inne atrakcje.

Zacznę od trzech cmentarzy ewangelickich, które można znaleźć w bliskich okolicach WPN. Cmentarz S. znajduje się właściwie między S. a R., na małym pagórku między lasem a polem, tuż przy szosie. Nie zachowało się tutaj wiele, ale można znaleźć fragmenty mogił i napisów po niemiecku. Drewniany krzyż wciąż dzielnie stoi, a może został ustawiony względnie niedawno, żeby oznaczyć miejsce pochówku Olędrów?







Granica cmentarza i pola uprawnego:


Cmentarz ewangelicki w R., wsi założonej przez osadników olenderskich, jest w znacznie lepszym stanie, a to pewnie dlatego, że został połączony z czynnym cmentarzem katolickim. Część stara, niemiecka, mieści się przy bramie, bliżej drogi, a część katolicka w głębi. Miejsce jest czyste i zadbane. Najstarszy nagrobek pochodzi z początku XIX wieku. A tak z innej beczki, w tej małej miejscowości jest niezła knajpa, namierzyłam ją dzięki reklamie obok pałacu i parku w Rogalinie, które oczywiście też pokażę w kolejnych odcinkach. Cmentarz znalazłam przy okazji.














Cmentarz w D. to już właściwie samo miejsce po cmentarzu - w pięknej okolicy, blisko jeziora, między domkami letniskowymi. Zachował się drewniany krzyż z figurą Jezusa i charakterystyczne cmentarne krzaki.


Jak zawsze starałam się znaleźć jak najwięcej pozostałości, chociaż w nielicznych opisach miejscówki podano, że nic poza krzyżem i zaroślami nie przetrwało. Mimo to w krzakach odkryłam fragment omszałego kamienia. Może to oczywiście być coś nie związanego z cmentarzem, ale kto wie?


Jezioro Dymaczewskie jest na zachodnim końcu Wielkopolskiego Parku Narodowego. Podjechałam do pomostu od strony Dymaczewa Nowego. W okolicy trzeba koniecznie zobaczyć tak zwaną Aleję Czereśniową, pokażę ją w dalszych odcinkach.









W parkach narodowych zawsze staram się znaleźć "centrum edukacji leśnej" lub coś w tym rodzaju. Często odchodzą stamtąd i szlaki, i tak zwane ścieżki edukacyjne, czyli miniszlaki, czasem w sam raz na zwiedzanie, kiedy w planie dnia jest jeszcze dużo innych rzeczy. W Wielkopolskim Parku Narodowym takim miejscem są Jeziory. Obok pałacu, kiedyś ośrodka dla gruźlików, a dziś budynku dyrekcji parku, jest parking i początek szlaków.


Najpierw zeszłam nad Jezioro Góreckie od strony pałacu:







Potem ruszyłam czerwonym szlakiem wzdłuż jeziora. Jak widać, mogłam się tam cieszyć brakiem turystów i błogą ciszą.






Na Jeziorze Góreckim jest wyspa, a na niej ruiny zamku. Nie były najlepiej widoczne, w kwietniu już trochę zaczynały zasłaniać liście:


Tu lepszy widok:>































c.d.n.

5 komentarzy:

  1. Jak Pani znajduje czas na tyle wspaniałych wycieczek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mam jakiejś wyjątkowej sytuacji pod tym względem, jeśli chodzi o pracę - normalnie etat i zwykła liczba dni urlopu. po prostu zwiedzam intensywnie, kiedy już gdzieś jadę, dlatego przywożę raczej dużo materiału. obie trasy wielkopolskie - i kwietniowa, i majowa, trwały łącznie niecałe dwa tygodnie, więc wcale nie jakoś bardzo długo. a puszczę kampinoską mam blisko i bywam tam praktycznie w każdy weekend.

      Usuń
  2. Bardzo interesujący blog :) mam pytanie: kiedy mniej więcej miała miejsce Pani wizyta w tym kościele? Miałem okazję zawitać tam w kwietniu, ale wtedy cały budynek był otoczony gęstymi zaroślami, a z tego co widzę, teraz zostało to super uporządkowane. Czyżby ktoś wreszcie zajął się tym obiektem? :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też byłam w kwietniu, w drugiej połowie miesiąca

      Usuń
  3. Jak ja się cieszę, że odkryłam Pani bloga. Od roku śledzę każdy wpis, czytam go wnikliwie i codziennie sprawdzam, czy pojawiło się coś nowego. Głównie fascynuję się opuszczonymi domami, a dzięki Pani mogę oglądać ich wnętrza i zastanawiać się, kim byli ludzie w nich mieszkający oraz jak to się stało, że dom, w którym kiedyś tętniło życie teraz niszczeje pozostawiony sam sobie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń