niedziela, 22 czerwca 2014

Opuszczone miejsca na Podlasiu część 1

Kolejna wyprawa śladem opuszczonych miejsc poza Mazowszem za mną. To na pewno jedna z moich najbardziej udanych tras:> Znalazłam pełno niesamowitych, pełnych wyposażenia, zdjęć i obrazów chat, a jeszcze na pewno zostało ich mnóstwo do odkrycia. Na Podlasiu dowiedziałam się też, gdzie należy się schować w przypadku nadciągającego nieuchronnie końca świata, a poza tym, że opuszczonych chatek na szczęście nigdy nie zabraknie i że nic nie stoi na przeszkodzie, by w porzuconej wiejskiej szkole, zresztą pełnej skoszonej trawy, leżał na środku album o afrykańskich generałach z lat 80-tych. Wszystko to opiszę w tym i kolejnych dwóch odcinkach o ostatniej podlaskiej wyprawie śladem opuszczonych miejsc i nie tylko.

Do odcinka nr 2 zapraszam TU,  a do odcinka nr 3 TU

W ciągu tych czterech dni znalazłam na trasie sporo opuszczonych domków z wyposażeniem o dużej wartości dla zwiedzaczy, więc często podaję tylko bardzo ogólne lokalizacje. Zwiedziłam wsie na terenie od Ciechanowca, przez Bielsk Podlaski, cerkwie po drodze do Hajnówki, następnie parę miejsc w Puszczy Białowieskiej. Potem pojechałam na północ, do Jałówki, w rejon Michałowa i wreszcie bardzo ciekawe okolice Białegostoku, gdzie są dwie ruiny pałaców i wspaniałe opuszczone domy schowane na bocznych drogach. Odwiedziłam też Kopną Górę i w końcu Wierszalin oraz Starą Grzybowszczyznę.




Dziękuję grupie Urban Explorers Białystok za współpracę i cenne wskazówki w sprawie cegielni oraz dwóch opuszczonych domków w rejonie Białegostoku. Pozdrawiam też panią listonoszkę z żółtego Malucha, proboszcza ze wsi Podbiele i Józka traktorzystę, znawcę zupełnie nieprawdziwych plotek o szokujących seskssekretach leśnej sekty religijnej, o czym napiszę w kolejnych odcinkach.

Żeby znaleźć opuszczone domki o dużej wartości dla zwiedzacza, trzeba się trochę poświęcić i po prostu sprawdzać wszystko. Jadąc przez wsie, rozglądałam się cały czas dookoła. Gdy widziałam gospodarstwo podejrzane o opuszczenie, trzeba było zawracać, parkować na poboczu i w końcu ostrożnie podchodzić. Czasem w pokrzywach do ramion, w zbożu czy w błocku, bo czerwiec to niezbyt wygodna pora na zwiedzanie takich miejsc. W ponad połowie przypadków okazywało się, że drewniany domek schowany na polu to tylko pusta szopa, ale parę razy było całkiem inaczej. Zwłaszcza w południowo-zachodniej części Podlasia, gdzie w zaledwie dwóch małych, sąsiadujących ze sobą wsiach znalazłam aż cztery domy o dużej wartości, z wyposażeniem, świętymi obrazami i wszystkim, czego szukałam. Oto pierwszy z nich:


Zobaczyłam go tuż przy asfaltówce prowadzącej przez obrzeża wsi. Najpierw obeszłam go dookoła. Parę okien było wybitych. Jedno okazało się wystarczająco duże, jak na moją niewielką postać, ale i tak włażenie do środka przypłaciłam podarciem spodni. Potem zresztą okazało się, że w XXI wieku nie da się nigdzie kupić igły i nitki, więc ostrzegam. W środku najpierw zobaczyłam moje ulubione tapety, a potem - nareszcie! - obrazy :>













W jednym z pomieszczeń doły ścian były powyklejane gazetami z czasów PRL, zwłaszcza "Trybuną Ludu". Można tam poczytać takie artykuły, jak"Mięso sprawą narodową", "Skąd czerpać optymizm?" lub "Obrady IV Plenum KC PZPR".


Drugi domek, a właściwie całe gospodarstwo znalazłam między dwiema wsiami. Było odosobnione, położone w lasku na polach.




Gdy weszłam przez wybite okno, tym razem bez kłopotów, zobaczyłam piękne, niebieskie tapety i drewniane meble.




Na środku stała rama drewnianego łóżka. Był też biały piec, na ścianie wisiała tarka. Zauważyłam, że tarki często zostają w opuszczonych domkach. Czasem wszystko ginie, a one wciąż tam są:>











Do kolejnych domów zajrzałam, gdy wracałam tą samą drogą. Najpierw moją uwagę zwrócił biały budynek bez kompletnego ogrodzenia, z wysoką trawą naokoło - Dom z Wózkiem. Zarośla mogą być jednak plusem zwiedzania takich miejsc w czerwcu - są dobrą wskazówką. Także tym razem.



Jak potem dowiedziałam się od starszej mieszkanki tej wsi, dom został zrobiony z samej gliny i słomy i może mieć nawet sto lat. Mieszkało tam kilka rodzin. Dziś jest opuszczony. Uchylone drzwi od razu pokazują główny skarb obiektu - opuszczony czerwony wózek dziecięcy.


Dom był nietypowy - nie było w nim świętych obrazów, ale innych, bardzo ciekawych ozdób nie brakowało. Jakiś talerz z sarenką wiszący na ścianie, na kanapie chyba ceramiczna głowa afrykańskiej kobiety. Potem w innym podlaskim domu też znalazłam afrykańskie akcenty:>
















Do ostatniego domu dotarłam dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności. Gdy wyszłam z Domu z Wózkiem, zobaczyłam, że z sąsiedniego gospodarstwa wygląda jakaś babcia. - A co pani tu tak fotografuje? - zaczęła pytać. No więc szczerze jej powiedziałam, że zwiedzam Podlasie, uwielbiam opuszczone chatki i tak dalej. Od słowa do słowa okazało się, że gospodarstwo, z którego nadeszła ta sympatyczna mieszkanka, też jest opuszczone i w dodatku ma ona do niego klucz;> Tak poznałam Dom z Telewizorem.



Mieszkały tu trzy rodziny, dziś jest opuszczony. Przez pewien czas stał otwarty. Mimo to święte obrazy, tapety i meble pozostały. Nie zginął nawet stary telewizor, jak wyciągnięty z muzeum PRL. Istny raj! :>











Te wszystkie domy zostały znalezione przypadkowo na trasie. Za to opuszczony dwór w Wiktorowie namierzyłam przed wyjazdem. Jest przed właściwą wioską. Można do niego podjechać samochodem.


Dwór w Wiktorowie został wybudowany po 1920 roku przez rodzinę Jastrzębskich, pochodzącej zresztą spod Pułtuska na Mazowszu. Właścicielem był Antoni Jastrzębski, oficer wojska polskiego. Po powrocie z zsyłki na Sybir musiał od zera zaczynać odbudowę majątku. Zanim powstał dwór, mieszkał w czworakach z ojcem Kazimierzem i 46 innymi osobami. Po wojnie dziedzic Antoni mieszkał we Wrocławiu. (źródło: dwory.cal.pl)


Podjechałam dawną parkową alejką do budynku. Obok stały dwa drewniane domki, biegały luzem psy, ale samego dworu na szczęście aż tak nie broniły. Obeszłam budynek dookoła - był pozamykany, przez szpary w deskach, którymi zabito okna, zobaczyłam drewniane schody wewnątrz budynku. Potem wołałam, aż ktoś wyszedł z jednego z domków. Powiedział, że nie ma klucza, ale właściciel mieszka za polem. Tylko żeby podjechać autem, bo są znowu psy. Tak też zrobiłam. Psy faktycznie były - trzy duże, uwiązane, ale na długich łańcuchach. Właściciel w przeciwieństwie do nich był miły i zgodził się mnie wpuścić. W środku poza schodami nie zachowało się praktycznie nic. Powiedział, że chce remontować, ale nie jest łatwo. Na przykład strażacy powiedzieli mu, że te drewniane schody są o 5 cm za wąskie i trzeba zbudować całe nowe.







Poza opuszczonymi miejscami obejrzałam też trochę kolorowych cerkwi, których jeszcze nie odwiedziłam podczas ubiegłorocznej wycieczki na Podlasie (można ją zobaczyć tu). Jeżdżenie ich szlakiem chyba nie może się znudzić. Niestety, wszystkie były zamknięte. Do jednej, we wsi Podbiele, udało mi się wejść, bo mną i moim samochodem na dziwnych nietutejszych numerach zainteresowali się mieszkańcy wsi i w końcu przyszedł też prawosławny proboszcz, jak się potem okazało. Wpuścił mnie do środka - nawet na dzwonnicę:>


W cerkwi (pod wezwaniem Świętego Proroka Eliasza, ponad stuletniej) był akurat remont. Najpiękniejsza ikona jest przy ołtarzu:

                             





Bardzo ciekawe było też "zaplecze" - m.in. wejście na chór i dzwonnicę, gdzie leżało kilka innych ikon.









W tym ostatnim grobie pochowany jest duchowny, który zbudował cerkiew. We wsi Podbiele znalazłam też tajemniczą ruinę. Okazało się, że to grobowiec rodziny Żołtuchinów, niegdysiejszych właścicieli Podbiela. Został zniszczony jeszcze w czasie wojny.



Oto pozostałe cerkwie. Najpierw jedna z moich ulubionych, w Tyniewiczach Dużych (lub Wielkich, w różnych miejscach i nawigacjach funkcjonują różne nazwy). Cerkiew pod wezwaniem Świętego Łukasza Ewangelisty jest za wsią, w lesie na rozstaju dróg, otoczona cmentarzem. Na ziemi dookoła ogrodzenia było sporo śladów łosi. Odwiedzałam to miejsce już w ubiegłym roku. Pierwsza, spalona podczas wojny wersja cerkwi powstała pod koniec XVIII wieku, świątynię odbudowano w latach 40-tych XX w.




Cerkiew Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Rajsku została przeniesiona spod Tomaszowa Lubelskiego w latach 60-tych. Zbudowano ją w 1912 roku. Po wojnie, jeszcze pod Tomaszowem służyła jako... magazyn nawozów.



Cerkiew pod wezwaniem św. Dymitra Sołuńskiego w Parcewie, zbudowana na przełomie XVIII i XIX wieku, najpierw była świątynią grekokatolicką, prawosławna jest od 1839 roku.



Cerkiew pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego we wsi Płoski pochodzi z końca XVIII wieku. Jest na bocznej drodze odchodzącej od głównej asfaltówki przez wieś, więc trochę błądziłam, zanim ją znalazłam. Otacza ją stary cmentarz.









Cerkiew św. Antoniego Pieczerskiego w Kuraszewie (XIX w.) jest teraz w remoncie. Też otacza ją cmentarz.










A to XIX-wieczna cerkiew pod wezwaniem św. Apostoła Jakuba w Łosince. Ją też otaczały piękne, niebieskie nagrobki. Zachowało się nawet zdjęcie pochowanego tu żołnierza.




W Bielsku Podlaskim obejrzałam dwie cerkwie. Oto pierwsza, powstająca od XVII wieku drewniana cerkiew Narodzenia Przenajświętszej Bogarodzicy:


A to XVIII-wieczna Cerkiew pod wezwaniem św. Michała Archanioła, też w Bielsku Podlaskim:


Nowoberezowo jest tuż pod Hajnówką. Stoją tu dwie cerkwie. To cerkiew Wniebowstąpienia Pańskiego z końca XIX wieku:



A to cerkiew św. Jana Teologa z końca XVIII wieku:






Na koniec trochę Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu. Dowiedziałam się tam, że właśnie w tym miejscu kręcono teledysk do osławionego "My Słowianie". A dokładnie tutaj:



Są też piękne traktory, muzeum pisanek i skansen.






















Do odcinka nr 2 zapraszam TU, a do odcinka nr 3 TU

4 komentarze:

  1. Bardzo fajna i przydatna strona, wiele ciekawych rzeczy, mogłabyś napisać gdzie znajdują się wyżej wymienione obiekty dokładnie w jakich miejscowościach ? Interesuje mnie zwłaszcza gdzie znajduje się dom z gliny i słomy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Specjalnie nie podaję publicznie lokalizacji, żeby zachować te miejsca w możliwie dobrym stanie - niestety niektórzy odwiedzają je, żeby kraść albo robić imprezy. Ale jeżeli interesujesz się opuszczonymi miejscami, masz podobne podejście do sprawy i można gdzieś zobaczyć Twoje relacje, pisz na mejla.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, ostatnio pisałam do Pani maila z zapytaniem o to w jakiej miejscowości znajduje się dom z gliny, lecz nie dostałam odpowiedzi. Bardzo o nią proszę. W mailu wyjaśniłam w jakim celu jest potrzebna mi ta wiedza.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobne gabarytowo traktory jak w skansenie w Ciechanowcu,można zobaczyć w Muzeum Wsi Radomskiej. W Radomiu oczywiście.

    OdpowiedzUsuń