To czwarty odcinek o opuszczonych miejscach na Pomorzu. Do pozostałych odcinków zapraszam TU i TU (tegoroczna wycieczka) oraz TU (wycieczka zeszłoroczna).
W Pałacu Ze Schodami ocalały
piękne drewniane schody i to z poręczami włącznie. W paru innych
pomorskich obiektach poręcze z drewna lub całe schody zniknęły.
Początki obecnego budynku sięgają XVII wieku, został przebudowany na
początku XX. Podczas wojny było tu podobno hitlerowskie więzienie, we
wsi znajdował się obóz pracy dla jeńców i wiele osób tam zginęło. W 1945
roku budynek zajęli generałowie sowieccy.
Po
wojnie oczywiście powstał tam PGR. Taki los spotkał wiele dziś
opuszczonych pałaców i należących do nich gospodarstw. Potem był
tam ośrodek wypoczynkowy. W latach 90-tych teren kupił pewien polityczny
i artystyczny działacz.
W 2001 roku uciekł do Wielkiej Brytanii przed... wyrokiem za obrażenie
prezydenta, zmarł za granicą. Porzucony budynek był systematycznie
rozkradany z resztek
świetności przez złomiarzy.
Byłam
w tym pałacu dwa razy. W środku piękne, drewniane schody i
balustrady. Za drugim razem miałam już tylko biegiem zbliżyć się do
obiektu i zrobić zdjęcia przy lepszym świetle niż za pierwszym, ale
środek znów mnie przyciągnął.
Na piętrze są pozostałości dawnych biur i rysunek - portret:
Kolejny opuszczony pałac jest położony kilkanaście kilometrów na wschód od Słupska, we wsi Karżniczka. Wielka szkoda, że nie zdążyłam go zwiedzić parę lat temu. Wtedy wyglądał niewiele inaczej, niż dawno, dawno temu:
Smutna sprawa z tą Karżniczką. Jeszcze parę lat temu była to urbexowa,
czy raczej wiesiexowa perełka. Piękne schody w
środku obiektu, kwieciste malowidła, jakieś resztki gazet pisanych
gotykiem. Było co zwiedzać i fotografować. Warto pogooglować i znaleźć
stare foty na forach eksploracyjnych. Dziś w zasadzie jedyną atrakcją
obiektu jest fakt, że jest on pałacem na wodzie, a to rzadkość w
przypadku polskich opuszczonych miejsc. Poza tym sama ruina. A wszystko
przez pożar, który w 2009 roku doszczętnie strawił pałac. Można zwiedzać bez kłopotu, nie ma już ogrodzeń ani pilnowania.
Historia pałacu sięga XVIII wieku, w latach 1800-1828 został rozbudowany przez właścicieli - von Puttkamerów. W środku wisiały XVIII-wieczne obrazy, w tym portret pruskiego króla Fryderyka Wilhelma I, była też kolekcja porcelany.
W czasach wojny pałac zajęli Rosjanie. Była tam siedziba NKWD. Od lat 50-tych w budynku mieściły się ośrodek wypoczynkowy, szkoła rolnicza, jakieś instytucje szkoleniowe. W latach 90-tych obiekt kupili ludzie, którzy mieli remontować, ale w końcu nic nie zrobili. W 2003 roku budynek przejął przedsiębiorca z Redy. Obiekt podobno miał zostać przeznaczony na szkolenia amerykańskich żołnierzy w związku z budową tarczy antyrakietowej. Nic z tego nie wyszło. 4 listopada 2009 roku wybuchł pożar. Do jego wywołania przyznał się stróż. Dobrowolnie poddał się karze. Powiedział, że pożar był wypadkiem.
Pałac w Damnicy co prawda nie jest opuszczony, ale naprawdę zasługuje na
odwiedziny. Mieści się w nim teraz ośrodek dla dzieci
niepełnosprawnych. Mimo to utrzymano zabytkowy wygląd wnętrz, wszystko
jest zadbane w dobry sposób. Gdy
podjechałam na parking, wszędzie kręciło się pełno ludzi. Ktoś
zagadnął, czego tu szukam, a gdy powiedziałam, że chcę zwiedzać środek,
zgodził się i sam mnie oprowadził.
Pałac w Damnicy został wybudowany w latach 70-tych XIX wieku. W rozbudowie pomogła... aspiryna. Kolejny właściciel ożenił się z Klarą, córką Friedricha Bayera, czyli założyciela słynnej firmy. Majątek Bayerów pozwolił na inwestycje. Wnętrza są przepiękne, zwłaszcza malowidła w sali lustrzanej i duża palma, podobno tak stara jak pałac. Prawie sto lat temu przyjechała do Damnicy z Palestyny. Przed zwiedzaniem warto zameldować się u pracowników ośrodka - nie robią żadnych problemów i są mili.
Kamienne kręgi w Węsiorach powstały około I-III wieku, zrobili je Goci. Prawdopodobnie były miejscem narad plemiennych (kręgi), a potem pochówków (kurhany).
Teorie o astronomicznym wykorzystaniu obiektu są teraz mało popularne.
Dojazd i dostęp do kamiennych kręgów w Węsiorach jest dość łatwy. Jedzie
się drogą 228, a potem trzeba kierować się drogowskazami od wsi. Oznakowanie turystyczne na
Pomorzu jest naprawdę w porządku. Dojeżdża się do małego leśnego parkingu. Zanim wejdzie się przez drewnianą bramę, można poczytać tablice z informacjami o
kręgach. Zwraca uwagę fragment o tym, by niczego nie zabierać,
nawet małego kamyczka, bo to przynosi pecha. Kręgi zaczynają się
dosłownie kawałek za bramą. Jest ich kilka.
Na drzewach wiszą różne kartki z kolejnymi ostrzeżeniami. Ktoś napisał nawet cały
list ostrzegawczy o tym, jak to zabrał kamyk z kręgów, a potem spotykały
go same nieszczęścia, które ustały dopiero wtedy, gdy odwiózł kamień na
swoje miejsce. Inni przestrzegają przed zbyt silną energią
promieniującą z kręgów, zwłaszcza tego całego pokrytego kamieniami w
środku: jeżeli ktoś poczuje się na tym miejscu źle, powinien natychmiast
opuścić to miejsce. Przyznam, że ja chyba niczego szczególnego nie
poczułam, chociaż miałam taką nadzieję, bo byłam strasznie zmęczona
wyprawą.
O Węsiorach wspomniał w swoich książkach szwajcarski pisarz Erich von Daniken. Uważa on kręgi za lądowisko kosmitów sprzed tysięcy lat. Kosmici to jego główny temat - uważa, że w czasach prehistorycznych wiele razy byli na Ziemi, a teraz też regularnie się tu pojawiają.
Do tej pory nie miałam o tym pojęcia, ale na Pomorzu aż się roi od kamiennych kręgów, zrobionych przez wędrujących Gotów. Jest nawet specjalny szlak turystyczny prowadzący ich śladem. Ja zwiedziłam jeszcze kamienne kręgi w Odrach pod Czerskiem. Po raz kolejny muszę pochwalić oznakowanie - od okolic Czerska kierowałam się tylko drogowskazami.
Gdy resztką sił dojechałam do kamiennych kręgów w Odrach, okazało się, że chyba jednak nic z tego nie będzie - ktoś ogrodził
znajdujące się w środku lasu kręgi drewnianym płotem, zrobił bramę i ją
zamknął. Otwarte tylko w "sezonie", a poza nim trzeba dzwonić na podany
na bramie telefon i się jakoś umawiać. No jasne... Już wkurzona
zaczynałam robić foty przez dziury w płocie, gdy wtem poczułam
tajemnicze tchnienie gockich sił, które w zupełnie niewytłumaczalny sposob przeniosły mnie ponad bramą na drugą stronę. Co za szczęśliwy traf!
Kręgi (z około I-III wieku) są nazywane "Polskim Stonehenge" i zaliczane do pięciu "miejsc mocy" w
Polsce, razem z pewnym miejscem na Wawelu, górą Ślężą, Czerwińskiem
(bazylika, dość niedaleko Puszczy Kampinoskiej, na drugim brzegu Wisły) i
Świętym Krzyżem. Pełniły prawdopodobnie funkcję sali
konferencyjnej dla starszyzny plemiennej, a potem cmentarzy. Idzie się ścieżką przez kolejne kręgi. Są większe niż te w
Węsiorach, rozmieszczone na wrzosowiskach. Jesienią widok musi być
najlepszy.
Zanim tam dojechałam, łaziłam i jeździłam wzdłuż wybrzeża, a potem po Kaszubach. Po drodze do kręgów i wsi Wdzydze Kiszewskie odwiedziłam sympatyczny ogród botaniczny w Gołubiu i "Dom do góry nogami" w Szymbarku. Ogródek jest miłym przystankiem, a domek to jedyny obiekt na terenie wielkiego turystycznego kompleksu w Szymbarku, który daje się oglądać - w środku naprawdę ma się silne zawroty głowy od tego odwrócenia, zaskoczyło mnie to. No dobra, są tam jeszcze wielkie, sztuczne kury, na które nie wolno wchodzić i zbiórka złomu na obrońców krzyża;> Najpierw Szymbark, potem ogród w Gołubiu:
Na koniec tegorocznej pomorskiej relacji trochę zdjęć morskich i kaszubskich.
Łeba i Nowęcin:
Ustka:
Rowy:
Ostatni nocleg był we Wdzydzach Kiszewskich. W kwietniu nie było tam poza mną żywej duszy ani w hotelu, ani w skansenie, ani nad jeziorem.
Różne pomorskie bezdroża:
Super miejsca odnajdujesz, zdjęcia też rewelacyjne
OdpowiedzUsuńniektore foty naprawde niezle. Działanie polaryzacji wrecz prerfekcyjne. Ujecia niektorych miejsc naprawde klasa! Oby tak dalej...
OdpowiedzUsuń