piątek, 7 grudnia 2018

Beskid Wyspowy i okolice, część 50

Wycieczka na Śnieżnicę od Kasiny, potem powrót nieczynnymi torami. To była moja druga wizyta na Śnieżnicy, tym razem weszłam najpierw pozaszlakową stromizną, a potem zielonym szlakiem. Zeszłam do dobrej, podjechałam busem do przejazdu kolejowego i wróciłam do starego dworca PKP w Kasinie Wielkiej nieczynnymi torami. Na koniec obejrzałam stary cmentarz w Kasinie.




 


To była moja druga wycieczka na górę Śnieżnica. Relacja z tej pierwszej TU. Wtedy szłam od strony Skrzydlnej czarnym szlakiem, który okazał się bardzo stromy pod koniec. Tym razem postanowiłam wypróbować inną drogę - od Kasiny Wielkiej w okolicach wyciągu pod górkę, potem zielonym do jego przecięcia z drogą 28. Wrócić chciałam odcinkiem nieczynnych torów. Wyruszyłam rano z parkingu przy starym dworcu kolejowym w Kasinie Wielkiej. Kiedy we wrześniu chciałam się wybrać stąd na Lubomir, nie dało się tam wjechać, bo cały plac przy starym dworcu zajmowała jakaś ekipa filmowa. Zresztą ekipy filmowe pojawiają się tam podobno regularnie. Tym razem nie było nikogo. Autko zostało pod starym dworcem, ja zaczęłam szukać niebieskich znaków.


Było jeszcze ciemnawo:


Już  na samym początku, przy budynkach wyciągu, były kłopoty ze znalezieniem niebieskich znaków. Zgubiłam je praktycznie zaraz za tymi zabudowaniami.





Jak tu iść? Zaczęłam wypróbowywać różne leśne ścieżki, starając się kierować mapą. Ale znaki zniknęły. Nie żeby w Beksidzie Wyspowym było to czymś nietypowym, ale tak od razu?


W końcu postanowiłam iść na chybił trafił pod górkę lasem. Droga rozwidlała się kilka razy wśród trasy dla "ekstremalnych rowerzystów", szłam na wyczucie, po prawej stronie gdzieś tam nie za daleko mając wyciąg na Śnieżnicę.







Któraś z kolei pozaszlakowa ścieżynka doprowadziła mnie do miejsca, w którym z jednej strony droga szła za bardzo w lewo jak na moje plany, a druga, coraz mniej widoczna, bardzo stromo pod górkę. Co najmniej tak jak wtedy na czarnym szlaku na Śnieżnicę. Stwierdziłam, że trzeba kierować się w stronę wyciągu i otwartej przestrzeni, tam na górze znajdę znowu znaki. Łatwe to nie było z racji śliskości i pokrycia wszystkiego liśćmi. Zdjęcie wypłaszcza, ale w tym miejscu jest bardzo stromo.




Znów spotkałam konstrukcje dla "ekstremalnych rowerzystów".


No i jest otwarta przestrzeń, to najważniejsze. Została wspinaczka do górnych budynków wyciągu.



Pozostawało usiąść na ławkach pod górnych budynkiem wyciągu i zrobić sobie zasłużony odpoczynek. W pewnym momencie wyciąg ruszył, wtedy ja też ruszyłam pod górkę, bo pewnie zaraz zjawią się ludzie.



Zielonym szlakiem w stronę szczytu Śnieżnicy. Szłam już tędy podczas podlinkowanej na początku odcinka wycieczki.








Śnieżnica zdobyta drugi raz:




Poszłam zielonym w kierunku Dobrej.









Doszłam do odejścia czarnego szlaku, którym wspinałam się od Skrzydlnej na wiosnę.


Zgodnie z planem ruszyłam dalej zielonym.






Szlak zielony przez Śnieżnicę jest bardzo ładny i dziki. Bukowy las, potem skałki w Rezerwacie Śnieżnica.






Parę razy trzeba było przejść przez powalone drzewa lezące na szlaku.



Uśmiechnięty kamień? ;>












Zaczynają się skałki, jest ich sporo w rezerwacie Śnieżnica. Obchodziłam je trochę naokoło z ciekawości.















Po lewej stronie są znowu strome, dzikie zbocza:












Za rezerwatem szlak łagodnieje:











Jest Polana Poruczniki:











Doszłam do zabudowań przysiółka Podlesie.











Spieszyło mi się, bo niedługo na najbliższy przystanek przy drodze 28 miał przyjechać bus w kierunku Mszany. Zgodnie z planem miałam nim podjechać blisko Kasiny i wrócić pieszo nieczynnymi torami do starego dworca. Tak też zrobiłam. Wysiadłam blisko charakterystycznego skrzyżowania z Żabką i na przejeździe weszłam na nieczynną trasę kolejową. Warto wypatrywać takich miejsc na mapie, wycieczki torami są bardzo ciekawe. Szłam nimi aż do starego dworca w Kasinie, gdzie czekało autko.














Chwile emocji, bo trzeba było przejść przez rozklekotany wiadukt po elementach, które się wszystkie ruszały. 




Potem już tory prowadziły mnie tylko po stałym lądzie;>

















No i doszłam do punktu wyjścia, czyli do starego budynku dworca w Kasinie Wielkiej,a  tam czekało na mnie autko.






Na koniec wycieczki podjechałam do kościoła w Kasinie Wielkiej, autko zostało na parkingu, ja zwiedzałam miejscowy cmentarz:
























c.d.n.

1 komentarz:

  1. Sama lubię wędrować to z przyjemnością zawędrowałam w te strony nie znane mi. Chociaż kiedy patrzyłam na zdjęcia przypominały mi moje karkonoskie ścieżki. Pozdrawiam i zapraszam na mój blog

    OdpowiedzUsuń