piątek, 23 października 2015

Opuszczone miejsca na Podlasiu część 5

Malowany domek z wózkiem, obrazami i nawiedzonym strychem z dwustuletnią szafą, ciemna chatka z modlitewnikiem i portretem oraz wyprawa do Puszczy Augustowskiej od Augustowa do Rudawki.






Wieś, w której stoi Malowany dom z szafą na strychu miałam w swoim spisie miejscowości do sprawdzenia, ale nawigacja nie mogła w żaden sposób jej znaleźć. Ale jadąc dalej, zauważyłam drogowskaz pokazujący drogę właśnie tam i postanowiłam skręcić. Jak się okazało, bardzo słusznie:> Wieś była malutka, dosłownie kilka domów. Na jednej z zamieszkałych posesji (specyfika regionu pod tym względem opisana TU we wstępie) zobaczyłam podejrzany o opuszczenie dom. Przez niekompletne okna było widać kilka świętych obrazów i postanowiłam spróbować wejść do środka.



Na podwórku szczęśliwym trafem ktoś się kręcił. Zagadałam i powiedziałam, że zwiedzam i fotografuję stare, opuszczone domy. Pan nie widział problemu i powiedział, że pójdzie tylko po córkę do gospodarstwa obok. Wkrótce zwiedzałam środek budynku z dwiema paniami. Pozdrawiam wszystkich poznanych w tej wsi mieszkańców! :> W środku - kredensik, piece, obrazy, w oddali wózek dziecięcy, jak się okazało kiedyś należący do jednej z pań. Trochę się dziwiły na moje wyrazy zachwytu domkiem;> Jak się okazało, jest niezamieszkały już od bardzo dawna, teraz robi za magazyn na różne niepotrzebne rzeczy, ale zachowało się bardzo dużo oryginalnego wyposażenia, także przedmioty bardzo stare i zabytkowe. Są też kolorowe malunki na ścianach pod sufitami, naokoło każdej izby. Tak wyglądały dwa pierwsze pomieszczenia:







Opuszczony wózek, ten rodzaj fantów jest uznawany za jeden z najciekawszych w opuszczonych miejscach:



Wspomniane malunki na ścianach:


Zabytkowe, drewniane lustro. Jak powiedziały właścicielki, zabrałyby je do nowego domu, ale jest tak duże, że nie mieści się w drzwiach:>

 

W przedpokoju stały dwa kufry. Kiedyś panny wychodzące za mąż dostawały w nich swój posag.



Jedna z dwóch pięknych, starych szaf w budynku. Ta stoi w korytarzyku łączącym izby:


Izba, w której zobaczyłam obrazy przez okno. Stare zdjęcie rodzinne wiszące na ścianie zaskoczyło nawet jedną z właścicielek. Podobno wisiało tu więcej takich pamiątek, ale zabrano je do nowego domu. Niektóre jednak zostały.












Trzecia izba, praktycznie pusta, pomalowana na zielono:



Właścicielki powiedziały, że został jeszcze strych. Młodszą straszono nim w dzieciństwie, mówiąc, że tam straszy;> Nie tylko wieści o duchach na strychu, ale też o stojącej tam dwustuletniej podobno szafie zachęciły mnie bardzo do zwiedzania. Wdrapałyśmy się więc po stromych, drewnianych schodkach na górę. Oto szafa - akurat na zdjęciu wyszedł fajny efekt świetlny, bo dużo słońca padało na wzbity w powietrze kurz. Jak na nawiedzony strych wyszło w sam raz;>


Jest i kołowrotek. Starsza z właścicielek powiedziała, że potrafiłaby się nim posługiwać.


Kosze używane były do zbierania różnych plonów z pola:


Jest i książka do nauki łaciny z 1928 roku, a w niej przypowiastka "Łatwowierny kozieł";>




Stary zeszyt z 1950 roku, zapisany ciekawym charakterem pisma.


Domek z portretem na łóżku znalazłam niedaleko tego pierwszego obiektu. Kompletnie zarośnięte resztki gospodarstwa stały na środku pola. Zaparkowałam na małym poboczu dosyć niefortunnie, no ale ruch był bardzo mały. Po ofiarnym przedzieraniu się przez krzaczory byłam nieco wkurzona, bo na pierwszy rzut oka zachowały się tylko dawne budynki gospodarcze. Ale w takim przypadku zawsze warto sprawdzić, czy na pewno w jednym z nich nie ma porzuconej części mieszkalnej. Już parę razy trafiłam w ten sposób na ciekawe pozostałości. Takie obiekty łatwo przegapić, bo wyglądają jak murowane obory czy chlewy, ale bywają tam jeden czy dwa małe pokoiki dla ludzi. Już odchodziłam, gdy postanowiłam jednak zerknąć do środka jednego z niepozornych budynków.



W kompletnie zawalonej śmieciami izbie panowały egipskie ciemności. Trochę poświeciłam latarką i zobaczyłam leżące na łóżku obrazy.


Był i modlitewnik z 1927 roku:





Najciekawszy był stary portret mężczyzny. Na odwrocie data - 1970 rok. Na chwilę wyniosłam obrazki do światła, potem ułożyłam je na miejscu w egipskich ciemnościach i przez niemiłosierne krzaczory przedarłam się do ulicy.





Wycieczka, którą chcę teraz pokazać, zaczęła się w Augustowie i Przewięzi. Stamtąd według planu miałam pojechać wzdłuż Kanału Augustowskiego aż do wsi Rudawka, położonej na polsko-białoruskim pograniczu. W Przewięzi zeszłam na brzeg Jeziora Studzienicznego:




Droga biegnie przez Puszczę Augustowską. Zatrzymywałam się, gdy zobaczyłam jakiś ciekawy zjazd na parking leśny lub nad Kanał Augustowski.



Jezioro Serwy w Suchej Rzeczce:






Jechałam wzdłuż kanału do miejscowości Płaska:





 W Mikaszówce zauważyłam ładny drewniany kościół. Zaparkowałam obok i zauważyłam, że akurat jest otwarty, bo trwa jakiś remont i kręcą się robotnicy.


Środek kościoła św. Marii Magdaleny (budynek z 1907 roku) okazał się niesamowity. Poroża wszędzie:> I kolorowe malunki.







Ruszyłam dalej w stronę Rudawki, zatrzymując się po drodze w lesie albo przy domkach i ogródkach.









Gdy wjeżdża się do Rudawki, najpierw widać drewnianą kaplicę.


Wieś jest rzeczywiście śliczna. Drewniane, stare domki stoją wzdłuż głównej drogi, a każdy jest inny.


Gdy pojedzie się na wprost, a potem w prawo, dojedzie się do śluzy Kurzyniec i jedynego rzecznego przejścia granicznego na wschodzie Polski. Tuż obok już Białoruś. Wolałam specjalnie się nie zbliżać, żebym czegoś nie pomieszała i tam nie wjechała;> Raz już przez roztargnienie mało nie wjechałam na Ukrainę w Bieszczadach i panowie pogranicznicy bardzo poważnie legitymowali mnie i moje autko, ale na szczęście puścili nas wolno;>




Potem pojechałam w las do schowanej na końcu świata wsi Muły. Leśna droga była chyba samochodowo najgorszą, z jaką miałam do czynienia na Podlasiu. Podobnie zresztą jak i wiele innych dróg w tej części Puszczy Augustowskiej. Ale dzielne autko dojechało do celu. Jak widać, powitała mnie zaciekawiona krowa.


Obok tego gospodarstwa stała niesamowita kapliczka. Wygląda, jak gdyby ktoś przybił do niej różne poznajdowane Jezuski, już bez krzyżyków. Przypominają zbiór z jakiegoś porzuconego cmentarza. Chyba drugiej takiej kapliczki nie ma w całej Polsce:





Jeździłam leśnymi drogami - lepszymi, nawet asfaltowymi;>, albo gorszymi - po Puszczy Augustowskiej, czasem robiłam mały spacer. Kierowałam się tego dnia pomału w stronę Wigierskiego Parku Narodowego. Na koniec parę zdjęć z puszczańskich bezdroży i leśnych wiosek:






c.d.n.

1 komentarz:

  1. Odnośnie tej kapliczki z kilkoma figurkami Jezusków - w Muzeum Budownictwa Ludowego w Olsztynku,znajduje się coś podobnego. Jest tam specyficzny krzyż przydrożny z narzędziami Męki Pańskiej. Wklejam link ze zdjęciem:

    https://stotom.files.wordpress.com/2016/01/dsc_7214-kopia.jpg

    OdpowiedzUsuń