czwartek, 12 kwietnia 2018

Puszcza Białowieska, podlaskie cmentarze i inne miejsca część 21

Druga zrobiona podczas marcowej minitrasy leśna wycieczka po Puszczy Białowieskiej, tym razem taka: Stara Białowieża-czarny szlak do szosy na Budy-niebieski tą szosą-zielony-Grubolipny Tryb (żółty szlak)-Stara Białowieża. Na koniec dwa małe spacery do wojennych pomników w puszczy tuż przy Hajnówce.

 






To była pierwsza, sobotnia wycieczka do puszczy. Wystartowałam trochę za późno (jakoś przed ósmą) z siedziby BPN, parking w tak zwanej Starej Białowieży jest na szczęście niedaleko. Nawiasem mówiąc, pokoje gościnne BPN w Parku Pałacowym okazały się godne polecenia. Jadąc autkiem na parking w Starej Białowieży, która była moim punktem startowym, weszłam jeszcze na wieżę widokową przy szosie na Pogorzelce:









No a parę kilometrów dalej byłam już na dużym parkingu w Starej Białowieży, tam gdzie jest ścieżka przyrodnicza przy Dębach Królewskich. Plany miałam różne. Pierwszy zakładał wypróbowanie wejścia na szlak czarny, drugi w razie niepowodzenia pójście na północ. Brałam pod uwagę niepowodzenie, bo szlakiem czarnym próbowałam już iść jesienią 2016 roku i wtedy o dziwo się nie dało. Pamiętam, jak zaczynając z tego samego punktu wyjścia, szłam najpierw szlakiem czarnym nordic walking, który kończy się w Budach, a potem chciałam wejść na czarny od strony niebieskiego. Nic wówczas z tego nie wyszło z powodu zarośnięcia i rzadko rozmieszczonych znaków. Krzaczory to by było jeszcze nic, ale nie miałam pewności, czy dobrze idę, a obok bagna i teren kompletnie nieznany. Wtedy odpuściłam i wróciłam szosą przez Budy i kolejne wsie. Wyszło mi to zresztą wtedy na dobre, bo w Teremiskach z szosy zobaczyłam żubry. Tak czy inaczej, liczyłam się z możliwością porażki. Póki co zobaczyłam znaki zakazu na Drodze Narewkowskiej. Jakimś cudem akurat pojawili się na parkingu inni turyści, dwóch panów. Powiedzieli, że zakazy dotyczą wjeżdżania, nie wchodzenia i że oni mogą chodzić po lesie od rana do wieczora, na co mogłam tylko odpowiedzieć, że ja również. Oni poszli na północ, ja ruszyłam do odejścia szlaku czarnego.


Tuż przed tym odejściem szlaku czarnego jest miejsce biwakowe. Tam jeszcze raz zerknęłam sobie na mapę.


Wejście na szlak zupełnie bezproblemowe. I tak już było do samego końca, aż do tego miejsca przy szosie, z którego półtora roku temu robiłam z żalem odwrót. Wydaje mi się, że to nie tylko kwestia pory roku, ktoś tam coś jednak chyba karczował, bo różnica była ogromna. Po prostu nie pojawiły się kompletnie żadne problemy orientacyjne. Jak się okazało, miały mnie one zaskoczyć na zielonym szlaku, choć do końca się wahałam, czy mam ochotę na szlak położony blisko szosy, pewnie jakąś ceprostradę;> A to tam czekały wątpliwości;> Póki co szłam sobie spokojnie czarnym szlakiem. Wydaje mi się nawiasem mówiąc, że Adam Wajrak nazwał go kiedyś swoim ulubionym. Jest naprawdę godny polecenia, prowadzi przez bagienne tereny, a one są gwarancją malowniczych widoków o każdej porze roku. Do tego w pewnym miejscu spotkałam stado jeleni. Uciekły mi, zobaczyłam je w głębi lasu już wtedy, gdy biegły, ale co się napatrzyłam na ich poroża, to moje;>






















































Szlak bierze zakręt przy dwóch ambonach na polanie. Zaskoczyło mnie, że ambony są centralnie na szlaku. W Puszczy Kampinoskiej znalazłam parę ambon (wyglądających zresztą na nieco "zaimprowizowane") bardzo blisko szlaków, ale nie na nich samych i już to wydało mi się dziwne, a tutaj - prawie na środku znakowanej ścieżki. Na niebieskim blisko Białowieży jest zresztą to samo.



Głaz pod jedną z ambon:












Dochodzi się do takiej polanki:


Samotne drzewo na niej:



Pod drzewem zrobiłam sobie mały piknik z herbatą malinową z termosu. Termos to dobra rzecz, gdy jest około -9 stopni, tak jak wtedy. Dopiero od zeszłego roku noszę go ze sobą, gdy jest tak zimno i to robi różnicę. W tym roku zainwestowałam też w termiczne ciuchy z wełny merynosów i to też robi różnicę, jak się okazuje, taka wewnętrzna warstwa. Można robić piknik, siedzieć i nic nie czuć. Nie jest to aż tak wielki wydatek, a warto. Po pikniku weszłam w rezerwat, to już ostatni odcinek czarnego szlaku.





Szlak wchodzi na bardziej odkryte bagienne tereny:


























Nagle zobaczyłam jadące samochody całkiem niedaleko, czyli jednak przeszłam cały szlak bez kłopotu:> Pozostało zrobienie dłuższego tym razem postoju na zwalonym drzewie i zastanawianie się nad mapami, co teraz zrobić.




Postanowiłam iść szosą na południe, czyli niebieskim szlakiem, a potem zielonym robić kółko i wrócić do Starej Białowieży którymś z żółtych, konnym lub pieszym. Ostatecznie wróciłam konnym, czyli Grubolipnym Trybem. Póki co szłam szosą niebieskim:







A szosą akurat nadjechał Star:>





Po lewej stronie szosy leżał powalony "Dąb Senatorski". Przewrócił się dopiero w 2015 roku pod wpływem wichury. "Dąb Senatorski był dębem szypułkowym, o wysokości niemal 35 m i obwodzie pnia na wysokości 1,3 m (pierśnicy) prawie 440 cm. Drzewo dożyło sędziwego wieku około 300 lat". (http://www.bialowieza.bialystok.lasy.gov.pl)






Kawałek przed szosą Hajnówka-Białowieża weszłam na szlak zielony, zakręcił w las niedaleko Zwierzyńca i pomnika żubra.











Kawałek trzeba było przejść szosą, potem zielony zakręcał w las na południe od jezdni.



Początkowo droga była dość dobrze widoczna.














W pewnym momencie przecinała szerszą drogę, po czym wchodziła na... czy to dawna żwirownia? Zaskoczył mnie ten widok.


Weszłam na brzeg tego dołu i zaczęłam obchodzić go dookoła, szukając kolejnych znaków i coraz bardziej licząc się z koniecznością odwrotu do szosy. Wreszcie znalazłam je. To był najtrudniejszy odcinek, bo żadnej drogi nie było i trzeba było po prostu wypatrywać kolejnych, rzadko namalowanych znaków na drzewach. Łatwo było się tam zgubić. W dodatku cały czas wydawało mi się, że szosa na Hajnówkę jest gdzie indziej, niż była. Całe szczęście, że nie zdecydowałam się w razie czego iść do niej na przełaj.


Były już chwile zwątpienia, ale jakoś wypatrzyłam kolejne znaki, starając się jednocześnie zapamiętywać punkty charakterystyczne w razie konieczności odwrotu. Głównym z nich było złamane drzewo. W końcu z ulgą wyszłam na kolejną leśną drogę, a tam pojawiły się znaki.


Szlak połączył się z czarnym szlakiem nordic walking.



Paśnik mijany po drodze:


Dalej wszystko już było jasne, szlak był poprowadzony po drodze i szybko wyszłam z powrotem na szosę Hajnówka-Białowieża, którą przecinał.



Po drugiej stronie szosy było już bez kłopotów. Szlak prowadził prostą drogą. Po lewej stronie zauważyłam taki karmnik, bo to chyba był karmnik?











Szlak cały czas prowadził razem z czarnym nordic walking:











Potem skręciłam w lewo na szlak konny, wchodząc na Tryb Grubolipny. To była ostatnia prosta.











Doszłam tą drogą do szosy na Teremiski, kawałek dalej na prawo był parking w Starej Białowieży, gdzie czekało autko.


Po południu kolejnego dnia wpadłam do Hajnówki, a przy okazji zwiedziłam dwa miejsca w lesie oznaczone jako "Miejsce straceń". Drogi do nich odchodzą od szosy Hajnówka-Białowieża już przy samej Hajnówce. Można spokojnie zostawić autko pod cmentarzem blisko wjazdu w puszczę i iść na piechotę, szukając drogowskazów. Ja akurat zaparkowałam przy wjeździe na jedną z tych dróg, gdy jedzie się od Białowieży, jest po lewej blisko Hajnówki, widać ją już z tego miejsca. Dojście do pomnika zabiera tylko chwilę.












Potem zaparkowałam już pod cmentarzem katolickim w Hajnówce (oglądałam, ale nie ma tam przedwojennych grobów) i ruszyłam na piechotę do drugiego pomnika. Droga odchodzi od drugiej strony, to znaczy jest po lewej, gdy z kolei idzie się czy jedzie od Hajnówki na Białowieżę.








Przy okazji spotkałam tam sarenkę, jedyną, która dała mi się sfotografować w Puszczy Białowieskiej:





c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz