wtorek, 24 listopada 2015

Opuszczone miejsca na Podlasiu część 12

W ostatnim (aż do nowej wycieczki w te rejony) podlaskim odcinku kolejne opuszczone domy, kolekcja nazw wsi, lala grozy, pałac Paca, Uroczysko Święte Miejsce w lesie i tak zwane różne bezdroża.






Palmowy Dom stał samotnie na polu, oddalony od wsi. Na trop budynku wpadłam przypadkiem, pokazali mi go mieszkańcy tej miejscowości. Akurat robiłam podejście do innego obiektu i zapytałam sąsiadki, czy jest opuszczony, bo wydawał się trochę podejrzany. Mieszkanka powiedziała, że tamten budynek jest zamknięty, ale zna inny opuszczony dom w okolicy - właśnie Palmowy Dom. Już sam widok z zewnątrz był super - stara, przechylona kapliczka obok wąskiej dróżki.


W domku było prawie pusto, ale zachowało się parę bardzo ładnych fantów, takich jak ten typowy prostokątny święty obraz. Ciekawa jest kolorystyka obrazu - jedyne kolory to brąz i czerwień na szatach paru postaci.


Czasami na ścianach pokoi są narożne malunki, tak było i w tej chacie. Ale zamiast esów floresów były... palmy i kaktusy;>













Dom z narożną makatką stał sobie na polu na obrzeżach pewnej wsi. Był podobny do tego pierwszego w tym sensie, że chociaż pusty, to wciąż miał sporo do zaoferowania pod wiesiexowym względem.


Świetna makatka! Jelenie na rykowisku, kościół czy też zamek, rzeka i brzozy giganty.










Dom z Maksymilianem Kolbe był mniej zdewastowany. Tutaj zachował się pierwotny układ jednego z pomieszczeń, były tapety i sporo świętych obrazów.







Dosyć często spotykane potrójne lustro na szafce.





Dom z zimnymi ogniami znalazłam jeszcze podczas warmińsko-mazurskiej wycieczki, kiedy nawigacja częściowo poprowadziła mnie przez Podlasie na pograniczu województw. Pamiętam, jak bardzo wyraźna była granica między nimi. Po wjechaniu na Podlasie od razu zmieniała się zabudowa, były drewniane chatki, podczas gdy na Mazurach zjawisko opuszczonych domów i drewniane budownictwo w ogóle praktycznie nie istnieją. Oto ten domek, w którym znalazłam między innymi stare zimne ognie i lalę grozy:










Na ruiny Pałacu Paca w Dowspudzie zerknęłam ostatniego dnia wycieczki, już wracając do Warszawy. Stoją w parku niedaleko słynnej rzeki Rospudy. Ruina okazała się różowa:> Wygląda jak tort:


Inny fragment ruin:



A tutaj dzieje pałacu i rysunek pokazujący, jak dawniej wyglądała budowla. Wchodziło się przez tę tortową część.



Gdzieś wyczytałam, że niedaleko Dowspudy jest w lesie tak zwane Uroczysko Święte Miejsce. Postanowiłam je znaleźć. Od pałacu Paca prowadzą tam drogowskazy, ale w lesie w pewnym momencie trochę pobłądziłam. Na leśnym skrzyżowaniu z obrazem Matki Boskiej trzeba jechać w prawo, a nie w lewo, jak ja za pierwszym razem. Po około 1,5 kilometra dociera się do położonego tuż nad rzeczką Jałówką Świętego Miejsca.


Raz do roku, 24 czerwca, w kaplicy odprawiana jest msza. Dawniej w Świętym Miejscu składano ofiary z jedzenia, obmycie się w Jałówce miało leczyć choroby. Pierwszy krzyż podobno postawili tu już Jaćwingowie w XIII wieku. Myślałam, że drewniana kaplica będzie zamknięta, ale na wszelki wypadek nacisnęłam klamkę. Otwarte! A w środku...


Wow! Jakby ktoś zebrał z moich kochanych opuszczonych chatek święte obrazy i je tutaj zaniósł. Myślę, że takie mogły być naprawdę dzieje wielu z nich. Jak wiem z rozmów z właścicielami czy sąsiadami opuszczonych domów, często obrazy religijne jako ostatnie pozostają w porzuconych chatkach nie z powodu przesądów, obawy przed duchami czy zwyczajów, tylko po prostu nie wiadomo, co z nimi zrobić, a nie wypada wyrzucić. A pod Dowspudą powstało chyba coś w rodzaju azylu dla świętych obrazów:









Był też zeszyt, coś w rodzaju księgi pamiątkowej i spisu intencji modlitw. Otworzyłam na chybił trafił i znalazłam taki wpis. "Panie Boże, o co dziś Cię mogę prosić, znów jestem pijany. Proszę o łaskę szczęścia dla mnie i Justyny J. o to abyśmy nie kłócili się o drobne sprawy. Kamil".


Dookoła kaplicy - kapliczki.



Jałówka:



A oto kolekcja podlaskich tablic z ładnymi i dziwnymi nazwami miejscowości. Robiąc spis wsi do objeżdżania w poszukiwaniu opuszczonych chat i ciekawych widoków, często kieruję się urodą nazw. Ale na niektóre tablice natknęłam się przypadkiem.











Pełna nazwa to "Nowiny Kasjerskie":





Była wieś prezydencka:






"Sołectwo Grozimy":






Na koniec - różne bezdroża i podlaskie widoki.


Sklep spożywczo-przemysłowy "Masakra" gdzieś na zachodnim Podlasiu. Na ławce siedziało kilku panów jak w "Rancho". Spytałam, czy mogę zrobić im zdjęcie i wtedy trzech uciekło, a jeden nie:>












Ten domek okazał się zamieszkały! W oknie brak szyby, inne zabite dechami, zaglądam do środka przez okienko, a tam facet pali papierosa i ma w pełni wyposażony pokoik. Z robieniem zdjęć nie miał problemu, ale z racji nie opuszczenia zrobiłam je tylko z zewnątrz, czego teraz żałuję:>













Przepiękny domek, opuszczony, ale niedostępny do zwiedzenia ku mojemu wielkiemu żalowi:






Żubr na wrotkach niedaleko Wigierskiego Parku Narodowego. Stał pod sklepem:>





Okolice Leszczewka w Wigierskim Parku Narodowym, pofałdowane tereny: 










Sarenki na polu, gdzieś w Wigierskim Parku Narodowym:







Hańcza wieczorem:




Narew pod Łomżą. Nie miałam pojęcia, że jest tam wieś nazywająca się Stara Łomża Nad Rzeką. Jak pod Puszczą Kampinoską, gdzie jest Mała Wieś Przy Drodze.






1 komentarz:

  1. Mamy chyba podobna wrażliwość "oczną" - Pani zdjęcia są dla mnie piękne i . W starych chałupach chyba nie chciałbym być osobiście ale zdjęcia wnętrz i "fantów" robią na mnie duże wrażenie. Zaskakujące nazwy miejscowości to jedna z przyjemności jakie daje podróżowanie. Jadąc kiedyś w deszczu nie mogłem nie zrobić sobie zdjęcia z tablicą Ciotusza Stara. Dziękuję za moc wrażeń jakie od Pani dostaję. Serdecznie pozdrawiam i gratuluję choćby odwagi której mi brak. Fan

    OdpowiedzUsuń