sobota, 11 lipca 2015

Opuszczone miejsca północnego Mazowsza, część 11

Opuszczony dom pełen arabskich napisów i makatek z przysłowiami, dom zielonego kosmity ze świeczką w głowie, chatka matrymonialna i różne bezdroża.





Dom kosmity przynajmniej od niektórych stron nie wyglądał specjalnie obiecująco, w dodatku stał na środku całkiem sporej miejscowości przy głównej drodze. No ale trzeba zawsze sprawdzać wszystko.


Zanim weszłam do środka przez tylne drzwi, czy raczej to, co z nich zostało, musiałam wyjaśnić jednemu z sąsiadów, że robię zdjęcia starym domom. Na szczęście nie miał nic przeciwko temu. A w środku...



Klasyczne wnętrze opuszczonego domu i kilka wyjątkowo ładnych obrazów, do tego figurka Matki Boskiej w niebieskiej koronie, leżąca w sztucznych kwiatach.











W jednym z pomieszczeń, chyba dawnej kuchni, na stole leżał kosmita ze świeczką w głowie:


Wyglądał na zaskoczonego i jakby wystraszonego.







Dom arabski z makatkami jest piękny, ale trudny. Drzwi otwarte, część okien wybita, same resztki płotu, żadnych tabliczek typu "teren prywatny", ale właściciel (?) i tak pojawił się na końcu i nie był zbyt miły, tylko delikatnie mówiąc zaniepokojony faktem robienia przeze mnie zdjęć. Chyba nie przekonało go moje tłumaczenie, że po prostu fotografuję stare domy i nic się za tym nie kryje. Co ciekawe, to chyba jedyna zdecydowanie niemiła reakcja, z jaką się spotkałam. O dziwo, spotkani przypadkiem właściciele prawie nigdy nie podchodzą do tematu emocjonalnie, a już na pewno nie agresywnie. Albo sami wpuszczają, albo są zaciekawieni, ale nie wkurzeni. Raczej dziwią się, jak kogoś może interesować rozpadająca się chatka. Nigdy nikt na mnie nie krzyczał, nie groził policją ani nic z tych rzeczy. Ja z kolei nigdy nie ściemniam, że szukam domu do kupienia albo coś w tym rodzaju - zawsze mówię, co robię i już.

Mimo wszystko po różnych rozkminkach zdecydowałam się pokazać ten obiekt ze względu na jego wyjątkowe piękno. No więc do rzeczy. Znalazłam wspaniałe makatki pod rozpadającym się dachem, klasyczne monidło leżące na łóżku i pokruszoną figurę Matki Boskiej, a do tego jakieś foldery po arabsku:>






















































Dom matrymonialny był obiecujący z zewnątrz, ale praktycznie pusty. Mimo to dało się troszkę w środku znaleźć:








Na koniec (pewnie tymczasowy) cyklu o powiecie płockim - znów różne płockie bezdroża. Na pierwszym zdjęciu - brama opuszczonego cmentarza ewangelickiego, znaleziona przypadkiem. Nagrobki są strasznie zarośnięte, mimo kwietnia (który wtedy był) nie dotarłam do nich.




Nadwiślańskie krzaczory, waly i drogi:








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz