Żeby tam trafić, trzeba jechać na ul. Kraszewskiego 87. Za rondem trzeba skręcić w lewo tuż za płotem ogradzającym osiedle bloków. Można podjechać pod sam obiekt i wbrew wypisanych na resztkach bramy ostrzeżeniom o złych psach zwiedzać bez problemu.
Gdy zwiedzałam dwór, nie znałam jeszcze jego historii. Tymczasem okazuje się, że twórca budowli, Konstanty Moes-Oskragiełlo (1850-1910), bywał w moim ulubionym pałacu w Pilicy, który dopiero co zwiedzałam na Śląsku! Rodzina Moes to przecież ta, która postawiła pałac w Wierbce - kto chce zobaczyć, niech zerknie na październikowe wpisy. Ta rodzina przemysłowców przyjechała do Polski z Niemiec. Mieli fabrykę wełnianych tkanin w Choroszczy, tam też urodził się Konstanty jako jeden z 15 rodzeństwa. Był chorowity i wyniósł się w końcu do Otwocka, gdzie założył sanatorium, stając się sąsiadem i przyjacielem słynnego projektanta Świdermajerów, czyli Andriollego.
1883 roku w "Kurierze Warszawskim" opublikował ogłoszenie: "Nowo wzniesiony "Leczniczy Zakład Termopatyczny" w Bojarowie pod Warszawą otwarty w sezonie letnim i zimowym. Choroby nerwowe, reumatyczne, newralgie, migreny, histeria, spazmy i cierpienia kataralne. (..) Cena pokoju łącznie ze stołem i kuracją od osoby dziennie 3-5 rubli. Honoraria płaca się od wyleczenia według umowy. Nie wyleczeni takowego nie ponoszą."
Konstanty opublikował dzieła takie, jak np "Jarstwo i wełniarstwo w dziejach słowiańszczyzny". Zalecał kąpiele gorące, grał na flecie i opalał się. Uważał, że trzeba nosić tylko wełniane ubrania i używać tylko glinianych lub drewnianych naczyń i sztućców. Nie jadł żadnego mięsa, a nawet nabiału i cukru. Przez to był strasznie chudy. Nie brakowało mu odwagi, bo podczas pożaru domu Andriollego rzucił się w płomienie, by ratować dorobek artysty. Był uważany za świra znad Świdra. Jego ośrodek przetrwał 10 lat. W końcu zniechęcony Konstanty wyprowadził się do Krakowa. Studiował okultyzm, nauczył się sanskrytu i zainteresował filozofią Wschodu, współpracował z pismem "Dziwy życia". Zmarł w 1910 roku i został pochowany w Krakowie. Na jego grobie pod nazwiskiem napisano: "Literat". Z wnętrz dworu, którego drzwi stoją dziś otworem dla wszystkich, pozostał piękny kaflowy kominek.
W dworze powstał po wojnie Zakład Doskonalenia Zawodowego, przez co dobudowano dziś również poniszczone, parterowe pawilony.
Opuszczony szpital psychiatryczny "Zofiówka" na początku nazywał się Zakład dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Żydów "Zofiówka". Powstał w1907 roku. Nazwa wzięła się od fundatorki, czy Zofii Endelmanowej, która sprzedała swoje klejnoty, by można było kupić grunt pod szpital.
To jeden z najbardziej znanych opuszczonych budynków w województwie, co niestety widać. Dewastacja wnętrz jest daleko posunięta, co dotyczy też niestety pozostałych opuszczonych miejsc opisanych w tym wpisie - może poza dworem Bojarów. Żeby tam trafić, trzeba jechać na ul. Kochanowskiego 10. Szpital jest za kamienną bramą. Za nią mieszkańcy nakierowali mnie na właściwą drogę. Obiekty są właściwie dwa- duży gmach i coś w rodzaju dworku w głębi terenu. Da się podjechać autem pod oba.
Zofiówka przed wojną była nowoczesnym szpitalem na 370 łóżek. W czasie wojny znalazła się na terenie otwockiego "getta kuracyjnego". Pacjenci mieszkali w strasznych warunkach i głodowali. Kierownikiem był wtedy nazistowski lekarz i przyjaciel Goeringa, Jost Walbaum. Podczas likwidacji getta rozstrzelano około 140 osób - w latach 50-tych na terenie szpitala znaleziono sto ciał. Resztę pacjentów wywieziono do Treblinki. Część lekarzy i pielęgniarek uciekła do Warszawy, część popełniła samobójstwo połykając cyjanek potasu. Rozstrzelana została m.in. matka Juliana Tuwima, która była chora psychicznie i mieszkała w Zofiówce po próbie samobójczej.
Niemcy urządzili w Zofiówce instytucję Lebensborn, czyli hodowlę idealnych aryjskich dzieci. Przygotowano miejsce dla stu kobiet, które miały je rodzić. Po wojnie budynek przejęło ZMP, potem urządzono tu sanatorium przeciwgruźlicze. Od 1998 roku szpital jest opuszczony i uchodzi za nawiedzony. Osobiście nie doświadczyłam tam niczego, czego nie dałoby się wytłumaczyć inaczej, jak tylko zjawiskami paranormalnymi. Jedna z opowieści mówi o duchu zakonnicy, która po powrocie z misji w Afryce była leczona w szpitalu na schizofrenię. Podobno odkąd się powiesiła, w szpitalu zaczęły się dziwne zjawiska, obrazy spadały ze ścian, duch zakonnicy chodził po budynku, a pielęgniarki bały się być same na dyżurach.
Zakład Letniskowy dla Dzieci "Olin", a właściwie jego spalone ruiny, stoi przy ul. Borowej. Gdy jedzie się od Żeromskiego, jest w lesie po prawej stronie. Powstał w 1926 roku, a założyła go żona Józefa Piłsudskiego, Aleksandra - stąd nazwa. Współzałożycielką była siostra Marii Skłodowskiej-Curie, a projekt wykonał bratanek Stanisława Witkiewicza - Jan Witkiewicz. Leczyły się tu i uczyły biedne dzieci.
“Wielki aeroplan, rozpostarty na ziemi leśnej, a mogący pomieścić dwieście pięćdziesiąt niedokarmionej, bądź niedokrwistej dziatwy naraz” (Cezary Jellenta, “Sosny otwockie. Obraz miasta uzdrowiska”, 1935.). Rzeczywiście, do dziś na mapach satelitarnych google można poznać obiekt po kształcie samolotu. Tak było wtedy:
W 1944 roku podczas bombardowania zginęło 15 dzieci z ośrodka. Po wojnie sanatorium jeszcze działało, w latach 90-tych pacjenci zostali przeniesieni gdzie indziej. Od 1992 stał opuszczony, aż w 2008 roku doszczętnie spłonął. Poza szkieletem budowli nie zostało praktycznie nic, a podobno kiedyś był to bardzo ciekawy obiekt do zwiedzania. W sieci można znaleźć sugestie, że pożar zabytku nie był przypadkowy. Ale mija pięć lat, a resztki sanatorium nie zostały zburzone i w tym miejscu nadal nic nie powstało. Teraz już jednak niestety nie ma czego ratować.
Sanatorium Rehabilitacyjne im. Hanki Sawickiej stoi sobie na terenie szpitala przy ul. Narutowicza niemal przy samym wjeździe, naprzeciwko ul. Tatrzańskiej. Da się zwiedzać bez kłopotu. Powstało w 1951 roku. Poza leczeniem gruźlików zajmowało się ich szkoleniem zawodowym. Pacjenci odbywali 10-miesięczne kursy zegarmistrzostwa, galanterii skórzanej czy krawiectwa. Jeszcze niedawno było tu co zwiedzać, dziś nie zostało prawie nic. Z wyposażenia znalazłam tylko wywrócone drzwi z napisem "Izba przyjęć" i stary kalendarz.
Podobnie niewiele informacji można znaleźć na temat sanatorium im. M. Buczka. Powstało już po wojnie, w 1950 roku, kiedyś podobno składało się z kilku budynków. Dziś zostały resztki ogrodzenia i murowany budynek. Gdy jedzie się Piłsudskiego od Warszawskiej, na skrzyżowaniu z Prusa będzie po prawej stronie. Można podjechać autem. Na sąsiedniej posesji szczekają psy, ale nikt się mną nie zainteresował.
Ciekawa jest oszklona klatka schodowa i kolorowe, niebieskie łazienki. Poza tym chyba bywają tam jacyś sataniści lub może wegetarianie okultyści. Na jednej z podłóg jest, a raczej chyba był jakiś kształt ułożony z kamyków i patyków, wygląda to jak jakiś rytuał.
Dużo o tych miejscach, ich historii i lokalizacjach można dowiedzieć się z dostępnych w necie artykułów z "Linii Otwockiej", "Gazety Otwockiej" i ze strony Otwocka - otwock.pl, zwłaszcza z części o szlaku sanatoriów. W przypadku Bojarowa także ze świetnej strony Jura-pilica.com, prowadzonej przez wnikliwego lokalnego historyka. Z tych stron korzystałam opisując wycieczkę.
Ciekawa fotorelacja i bardzo ciekawa garść informacji - szczególnie o "Zofiówce" ... Budynki jak wiedzę rozszabrowane do maksimum łącznie z futrynami ... samotne wśród tych drzew prezentują się upiornie ... "To miejsce to ściema ..." - choć nie lubię graffiti, szczególnie w tego typu miejscach - ten tekst mi się spodobał :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńW Bojarowie w latach 1959-1968 pracowałem jako nauczyciel. Pałacyk był częścią Szkoły Podstawowej nr 6. Druga część szkoły, to budynki po Józefie Światło, który uciekł na Zachód. Słynny ubek według jednej z hipotez przeszedł na stronę USA i wykonywał tajną misję Moskwy. Jeden z najbardziej gorliwych katów bezpieki PRL 5 grudnia 1953 roku w Berlinie Zachodnim oddał się w ręce Amerykanów. Został wywieziony za ocean, gdzie zdradził wiele tajemnic reżimu. Rewelacje te ujawnił następnie podczas audycji Radia Wolna Europa.
OdpowiedzUsuńNa allegro można zakupić "Spacerownik otwocki", w którym jest szczegółowo opisany Otwock. W tym i te prezentowane tutaj miejsca.
OdpowiedzUsuńAż żal patrzeć 3 lata spędziłem w "hance" zegarmistrz
OdpowiedzUsuńDwa lata,pawilon J i B lata 1979-81 :))) Pozdrowienia dla "budzików" od "kabelka"(elektromechanik) :)
UsuńDzień dobry. A czy teraz gdzieś jeszcze można uczyć się zegarmistrzostwa? Mój mąż o tym marzy... ;-)
Usuńsanatorium na ulicy narutowicza 80 im H,Sawickiej. leczone tu były schorzenia ukladu oddechowego.W pawilonie C leczone były dzieci na grużlicę. Oprocz tego byly pawilony; A,B D,E,F I.Sanatorium miało internat przy ulicy Andriollego, gdzie obecnie miesci sie szkola medyczna.Sanatorium posiadalo szkołe zawodową o kier. elektromechanik maszyn i aparatów elektrycznych i zegarmisrz (3 letnia).było takze studium policealne optyki i oftalmiki (2 letnie). Poza tym były roczne kursy introligatorstwa i kaletnictwa. Szkola posiadała warsztaty szkolne . Na terenie był rowniez budynek w ktorym bylo kino,biblioteka, kawiarnia, kółka zainteresowan m. innymi fotograficzne.Na wystepy przyjezdzala co miesiac Filharmonia Narodowa z Wawy.
OdpowiedzUsuńByłem tam przez prawie dwa lata 94-95r.Pawilon A był dla chłopaków,B dziewczyny,C mieszany.Dziwne uczucie jak się patrzy jak to teraz wygląda.
OdpowiedzUsuńMieszkam "za płotem" Bojarowa i ostatnio zajrzeliśmy tam z synem, miejsce z fajnym klimatem i potencjałem, szkoda że tak popadło w ruinę. Dobrze się w końcu dowiedzieć o historii tego miejsca
OdpowiedzUsuńBylem na Borowej 5 lat 3 lata na hance elektromechanika w sumie 8 lat Otwoc znałem lepiej w tamym czasie niż swoje miasto
OdpowiedzUsuńByłem lata 80te zegarki potem kaletnicze pawilon A J i internat Anielin szkoda że tak to niszczeje gdzie kiedyś tętniło życie
OdpowiedzUsuńByłem w 1981 /tam mnie zastał stan wojenny./zegarmistrz-kierunek/ moze sie ktoś odezwie z tamtych czasów?
UsuńJa byłem w Hance w 1984 przez rok, bardzo miło wspominam to miejsce. Blok C. Przez pewien czas były tam dziewczyny z bloku S. Pozdrawiam wszystkich z tego okresu pobytu.
UsuńByłem od 1981 elektomechanik
UsuńTeż tam byłam lata 1971 /72 Uczyłam się krawiectwaTak zwane szpuleczki, pozdrawiam kabelki i budziki. Parę lat temu odwiedziłam Hankę płakać mi się chciało jak zobaczyłam te ruiny. Bardzo szkoda.
OdpowiedzUsuńNie wiem gdzie bylem ok 89,albo 90 ale chyba na borowej 5 byly.tam baraki takie brazowe,moj chyba byl 2,nie pamietam,ale pamietam ludzi i nazwiska,siostra Zenobia Wojcik,piekna dziewczyna,mam sentyment do tamtych dni,i te lekcje w szkole,spiewanie po francusku🙂jesli macie zdjecia z tamtych czasow wyslijcie na moj whatsap +447919437787
OdpowiedzUsuń