Wąwóz Szaniawskiego i ruiny dworku Szaniawskiego odkryłam pod koniec sierpnia. Zdjęcia będą z października, niektóre jeszcze z lata. Żeby tam dotrzeć, trzeba kierować się na Zegrzynek z ul. Warszawskiej i jechać w ul. Szaniawskiego do oporu. Po prawej stronie, na rogu z ul. Dworkową stoi Figurka św. Stanisława Kostki z Dzieciątkiem. W pewnym momencie wjedzie się w las i wąwóz.
Na końcu będzie żeglarski Klub Mila, przy którym można zaparkować. Warto iść do tamtejszej knajpy na strudel jabłkowy.
Ruiny dworku Szaniawskiego są
po prawej stronie, gdy patrzy się na wodę - w tym miejscu Zalew
przechodzący już w Narew. Tuż za parkingiem wchodzi się między
resztkami bramy na coś w rodzaju placyku ze starym drzewem,
tablicą informacyjną i prowadzącymi donikąd schodami. Te schody to obok
bramy i resztek piwnic właśnie ruiny. Dworek powstał w 1838 roku,
najpierw należał do rodziny Krasińskich, do Szaniawskich trafił w 2
połowie XIX wieku. Jerzy Szaniawski urodził się w tym miejscu, a
odziedziczył je w 1920 roku. Przyjeżdżali tam sławni pisarze, m.in.
Konopnicka i Iwaszkiewicz. Po wojnie pisarz wrócił do dworku, ale nałożono na niego wielkie
podatki. Resztę życia spędził w nędzy i długach, w okolicy robił za
wyśmiewanego dziwaka. Pałac spłonął w 1977 roku.
Mimo smutnej historii właściciela jest to miejsce, przynajmniej w moim odczuciu, zdecydowanie pozytywne. Nie ma żadnego niepokoju ani ciężkiej atmosfery, wręcz przeciwnie, można tam bardzo odpocząć. Za ruinami warto pójść ścieżką dalej wzdłuż wody.
W końcu zawróciłam do klubu Mila, żeby potem pójść wzdłuż wody w stronę Serocka. Prowadzi tamtędy ścieżka z barierkami do bramy tamtejszego Yacht Klubu.
Kiedy idzie się od klubu Mila do Serocka, po lewej stronie w pewnym momencie zaczyna się ogrodzony wysłużoną siatką, tajemniczy gęsty las. To Rezerwat Jadwisin, stuhektarowe pozostałości dawnej puszczy. W środku tego lasu stoi sobie zapomniany opuszczony XIX-wieczny pałac w Jadwisinie, w którym jeszcze trzy lata temu był ośrodek szkoleniowo-wypoczynkowy Kancelerii Prezesa Rady Ministrów. Dziś obiekt należy znów do Radziwiłłów. Według lokalsa nie interesują się oni zbytnio pałacem. Gdy byłam tam pierwszy raz, kierowana wskazówkami spotkanych ludzi poszłam od strony ul. Radziwiłła. Po lewej stronie płot urywa się. Można w ogóle nie domyślić się, że wchodzi się na zamknięty dla turystów teren. Idzie się asfaltową alejką, wokół omszałe ławki, latarnie, wielkie dęby. Mieszkańcy ostrzegali przed wkurzonymi lisami, dzikimi dzikami, a co gorsza łosiami, które podobno żyją sobie w Jadwisinie i od czasu do czasu przepływają przez Narew. Nie wiedziałam za bardzo, gdzie mam iść i postanowiłam, że następnym razem spróbuję innego sposobu. Inny sposób okazał się strzałem w dziesiątkę. Tuż przed Yacht Klubem za siatką widzi się bowiem w rezerwacie wysokie, kamienne schody prowadzące na górę skarpy nad Narwią. Nieopodal jest spora dziura w płocie. Pałac jest właśnie tam, gdzie te schody.
Po wejściu na górę trzeba ostrożnie kierować się na lewo. Najpierw widoczny jest nowy budynek, pewnie wybudowany dla gości za czasów hotelowo-konferencyjnych. Też jest opuszczony i pozamykany. Potem ukazuje się piękny pałac. Warto podejść do niego od tyłu, czyli od lewej, a potem zobaczyć część frontową z owalnym podjazdem. Niestety, teren pilnowany jest przez co najmniej dwa puszczone luzem psy. Zorientowałam się, gdy zaczęły szczekać z głębi podjazdu, kiedy obeszłam już obiekt dookoła. Udało się szczęśliwie wycofać. Wnętrza muszą być niezłe, gdyby nie to, że strasznie boję się psów, poszłabym spróbować dogadać się kimś pilnującym.
Pałac został zbudowany dla Jadwigi Radziwiłłowej (stąd nazwa Jadwisin) i jej męża Macieja w latach 1896-1898. Projektantem był francuski architekt, który zaprojektował też opisywany tu wcześniej pałac w Teresinie - François Arveuf. Radziwiłłowie zasłynęli pomaganiem biednym mieszkańcom okolicy. Raz w tygodniu gotowali im zupę. W dzisiejszym rezerwacie biegały daniele. W 1940 roku Radziwiłłowie zostali wypędzeni z pałacu. Odzyskali go dopiero w 2010 roku.
Za Yacht Klubem można iść dalej wzdłuż wody do samego Serocka. Od razu za przystanią pojawia się okazały budynek kolejnego opuszczonego ośrodka, tym razem o wiele mniej zabytkowego, choć sądząc po znaleziskach w środku pamięta chyba czasy PRL. To najprawdopodobniej dawny Hotel Panorama. Z tyłu są otwarte drzwi. Obeszłam cały obiekt. Potem poszłam dalej wzdłuż brzegu, natykając się po drodze na leśne zagadki o dzikach i ślady działalności bobrów, przez które kilka drzew w okolicy wygląda jak po wyjęciu z temperówki.
Port Pilawa w Białobrzegach jest niestety w stanie likwidacji. Wielka szkoda, to moje ulubione miejsce w tym rejonie. Podobno jest nowy właściciel i nie wiadomo, co zrobi. Nawet latem było tam zawsze mniej ludzi niż w Nieporęcie, smażalnia, zwierzyna, parking, widoki jak na Mazurach. Teraz kazali ludziom zabierać jachty, ale gdy przyjechałam parę dni temu, wszystko wydawało się być jeszcze po staremu.
Tak było tu latem i wiosną tego roku:
Pamiętam, że parę lat temu stały tu jeszcze ruiny ośrodka wypoczynkowego Mazovia - zejście nad wodę, główny gmach i domki w lesie. Dziś pozostało tylko zejście, chodnik i murek. Latem poszłam tam dalej wałem w stronę Rynii.
Tym razem pojechałam jednak do Białobrzegów na ul. Starych Dębów. Chodziło mi o pomniki przyrody, ale na końcu niewielkiej ulicy miał być Cmentarz Żołnierzy Radzieckich. Postanowiłam na niego zerknąć i okazało się to niezłym odkryciem. Dość zaniedbany, ale z paroma lampkami świeżo po 1 listopada. Z napisów na tablicach wynika, że pochowali tu 10 tys. jeńców. Groby to kostki z czerwonym radzieckimi gwiazdami. Tylko trzy, z włoskimi napisami, są inne. W 2005 roku władze lokalne wyremontowały cmentarz. Obok jest teren jakiejś opuszczonej wojskowej strzelnicy. Potem pojechałam do Rynii niedaleko Pomocy Wodnej, a potem ul. Opolską dotarłam do płynącego wzdłuż drogi Starego Bugu.
Pod koniec lata wracając z wycieczki w te rejony postanowiłam po drodze zerknąć na opuszczony cmentarz na Kwietniówce. Kwietniówka to nazwa jeziora, przy którym jest to miejsce. Nie ma żadnych oznaczeń, ale dobrym punktem orientacyjnym jest wiadukt kolejowy widoczny nad drogą nr 61. Gdy jedzie się od Zegrza do Legionowa, trzeba skręcić w piaszczysty zjazd w prawo tuż przed samym wiaduktem. Opuszczony cmentarz garnizonowy, a raczej to co z niego zostało, jest w zaroślach tuż za torami. Powstał w 1902 roku, zlikwidowany został w 1945. Chowano tam m.in. żołnierzy carskich wojsk, w czasie I wojny służył Niemcom. Nie mam pojęcia dlaczego, ale to miejsce mnie naprawdę wystraszyło. Chociaż blisko cywilizacji, przy ruchliwej drodze, sprawiło, że chciałam natychmiast stamtąd wiać właściwie nie wiadomo czemu.
Zalew Zegrzyński w sezonie omijam szerokim łukiem ;) Nie wiedziałam, że w pobliżu jest taki piękny park podworski. Kiedyś się tam muszę wybrać. Super wycieczka. Pałac w następnym miejscu też bardzo ładny, szkoda, że nie do obejrzenia (ja również boję się psów).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dzieki. widzę, że specjalizujesz się w kapliczkach. opisałam w lipcu tę ze zglechowa (odcinek "bagno pogorzel..) - została kapliczką przez przypadek, znasz jeszcze jakieś takie historie czy to zupełny unikat?
Usuń"Specjalizuję się" to trochę na wyrost ;) Ta historia z kapliczką... trochę mnie zszokowała. Takiej, czy podobnej historii nie znam. W mojej okolicy jest piękna kapliczka z cudami oraz mroczną tragedią w historii, ale nie zdążyłam jej sfotografować i czekam do wiosny.
UsuńTen nieczynny hotel Panorama w okolicach Serocka,skojarzył mi się z powieścią Stephena Kinga - "Lśnienie",w której opisywane są perypetie rodziny opiekującej się nawiedzonym hotelem o tej samej nazwie.
OdpowiedzUsuńCiekawe,czy w tym byłym hotelu też straszy;)
Piękna relacja to wszystko moje rejony jeszcze opuszczony ośrodek wypadałoby dodać PKoBp tez przy nadbrzeżu w Serocku ale teraz już jedna niewyburzona hala tylko została a Panorama i opuszczony nad nia Ośrodek Polfy Tarchomin sztos dziś nuz tez w fatalnym stanie .
OdpowiedzUsuń