Dzień był chłodny i początkowo pochmurny. Zaparkowałam w Hajnówce pod cmentarzem katolickim blisko puszczy, po przeciwnej stronie ulicy jest nowy cmentarz prawosławny. Szlak niebieski prowadzi początkowo szosą jak do Białowieży, potem skręca w prawo w las.
Przy tym pomniku byłam już wiosną, relacja TU. Między innymi tutaj hitlerowcy rozstrzelali mieszkańców Hajnówki w 1943 roku. Po przeciwnej stronie szosy na Białowieżę jest drugie takie miejsce pamięci, pokazałam je w odcinku podlinkowanym wyżej.
Obrazek o wiele bardziej zniszczony niż w marcu:
Wiosną tylko podeszłam do tego miejsca pamięci i wróciłam do autka, tym razem poszłam dalej tak jak szlak niebieski prowadzi.
Wychodzi się na chwilę z lasu na asfalt blisko zajezdni autobusowej (zresztą po Hajnówce jeżdżą dwa piękne Autosany H9!), przechodzi przez tory obok domów i znów wchodzi w las, gdzie nie ma żywej duszy.
Znów te tabliczki.. Niestety, pozamykane szlaki dały mi się we znaki tak jak i w marcu. Akurat nie podczas tej konkretnej wycieczki, ale na przykład czerwonym od Hajnówki do Narewki nie dało się przejść - zamknięty szlak został do tego stopnia przysypany gałęziami i drzewami i zarośnięty krzaczorami, że mimo determinacji nie dało się bezpiecznie (bez gubienia się bez drogi w puszczy) przejść do lepszego odcinka. Wiele bocznych dróg jest w ten sposób oznaczonych, a chociaż zdarzało mi się olewać te znaki i wchodzić na zamknięte odcinki, to czasami jest to po prostu niemożliwe z racji zapuszczenia;> szlaków. Nie wiem, kiedy to wszystko się skończy. Wycinka Puszczy Białowieskiej trwa, widziałam to na własne oczy na przykład przy Krynoczce. Z drugiej strony zaniedbane szlaki z niebezpiecznie złym oznakowaniem i zatartą drogą nie są odnawiane. Ale akurat podczas tej wycieczki problem nie zaistniał. Szłam dalej niebieskim w stronę Sacharewa.
Zaczęło wychodzić słońce, niebawem było już zupełnie słonecznie i tak do końca dnia.
Leśna wioska Sacharewo, wspaniały klimat.
Szlak zakręca znów w las, idzie się tak aż do ponownego spotkania z torami wąskotorówki.
Przysiadłam sobie na tym drzewie i miałam chwilę kryzysu samopoczucia. Ale na szczęście z każdą kolejną wycieczką do Puszczy Białowieskiej czuję znacznie, ale to znacznie mniej strachu przed byciem tam samej. W ogóle w lesie mam coraz więcej swobody. W Puszczy Kampinoskiej doszłam już do tego punktu, w którym idę na chybił trafił i nie martwi mnie, gdy przestaję się orientować w kierunkach świata. w Puszczy Białowieskiej jeszcze nie mam takiej pewności, no i tutaj jednak jest o wiele bardziej dziko. Ale boję się bez porównania mniej niż na początku zwiedzania tego terenu, już prawie wcale. W dodatku akurat przy tym drzewie przejechała nagle obok jakaś babcia na rowerze, pewnie jechała na grzyby:> Jedyna osoba, którą spotkałam podczas tej około 4-5-godzinnej wycieczki.
No i doszłam do rogu szlakowego kwadratu. Gdy spojrzy się na mapę, dobrze widać, o co chodzi. Moja trasa z tego dnia wyglądała jak kwadrat zawieszony na dwóch sznurkach o Hajnówkę i szosę na Białowieżę:> Niebieski szlak idzie po trzech bokach tego kwadratu, między innymi przez rezerwat Głęboki Kąt. Chciałam przejść cały kwadrat. Spieszyłam się z racji tego, że o tej porze roku już szybko zapada zmrok, a w dodatku tego pierwszego dnia jechałam od hotelu w Ciechanowcu i zamarudziłam po drodze przy różnych spotkanych Polonezach i tym podobnych atrakcjach. Szłam więc bardzo szybkim marszem, przystając tylko na parę sekund na foty. Przecięłam tory i ruszyłam jak na Głęboki Kąt.
Tu w oddali jeszcze majaczy ta niespodziewana babcia na rowerze:
Głęboki Kąt:
Jak to w Puszczy Białowieskiej: długie, proste drogi, a po obu stronach dzikość:>
Leśne polemiki na wszechobecnych tabliczkach:
Weszłam na rozstaje dróg, spotkałam szlak rowerowy. Teraz szybko w prawo. Tempo miałam dobre, więc trochę przestałam się niepokoić, czy zdążę przed zmrokiem.
Najpierw poczułam w lesie dym i nawet trochę się zaniepokoiłam, czy się nie pali, ale to była tylko leśniczówka w osadzie Nieznany Bór i dym z komina. Troszkę zeszłam ze szlaku, żeby sfotografować to miejsce:
No i dalej niebieskim po drugim boku kwadratu:
Wyszłam na polanę, szlak zakręcił znów w prawo, czyli teraz trzeci bok kwadratu. Mogłam się wyluzować, bo tempo marszu pozwalało na optymizm, jeśli chodzi o zdążenie ze wszystkimi planami przed zmrokiem.
To był bardzo ciekawy bok kwadratu szlakowego. Droga prowadziła wzdłuż dawnych torów, częściowo było to widać. Najpierw droga widoczna, potem zmieniła się w ścieżynkę.
W końcu było tak:
Widać trochę dawnych torów:
Listopadowe kwiatki, zresztą nie jedyne:
Doszłam do czwartego boku kwadratu, a na rozstaju dróg taki oto stary krzyż:
Wzdłuż starych torów na Topiło z powrotem na północ:
Doszłam do miejsca, z którego zaczynałam "szlakowy kwadrat". Zamiast iść tą samą drogą na Sacharewo, poszłam dalej torami na północ w kierunku szosy na Białowieżę. Chciałam dojść do przystanku kolejowego Nieznany Bór, a potem torami wrócić do Hajnówki. To już była ostatnia prosta.
Powalone drzewo na torach:
Doszłam do wiaduktu blisko szosy. Pozostawało wspiąć się na nasyp i dojść do przystanku Nieznany Bór.
Jest zapomniany przystanek Nieznany Bór:
Po odpoczynku ruszyłam w stronę Hajnówki torami.
Krzyże przy torach po drodze, ciekawe czy to jakieś upamiętnienia wypadków kolejowych:
c.d.n.
Motyw drogi ew. torów przez las zawsze mnie zachwycał ale w Pani ujęciach wypadł wyjątkowo pięknie. Gratuluję i zazdroszczę :-) Wszystkiego dobrego !
OdpowiedzUsuńPodlasie ma wyjątkowo piękne lasy :)
OdpowiedzUsuń