poniedziałek, 10 grudnia 2018

Beskid Wyspowy i okolice, część 51

Wycieczka mało uczęszczanymi drogami od Szczawy na Kiczorę Kamieniecką i Wielki Wierch, zaliczane jeszcze do Beskidu Wyspowego, ale będące tuż obok Gorców. Przysiółki z ciekawą historią, dzikie polany, drewniane wille na odludziu. A na koniec dnia ścieżka spacerowa z Poręby Wielkiej na górę Chabówka.



 



Do wejścia na Kiczorę Kamieniecką zainspirowała mnie rozmowa na Facebooku o tak zwanej koronie Beskidu Wyspowego. Upewniałam się, czy na pewno ją zdobyłam, wymieniając nazwy szczytów i ktoś stwierdził, że może powinnam też w razie czego zaliczyć Kiczorę Kamieniecką i Wielki Wierch, bo to jeszcze Beskid Wyspowy, a nie Gorce. Nie wiedziałam tego i postanowiłam spróbować. To blisko Szczawy, gdzie byłam parę dni wcześniej w pijalni wód mineralnych wracając z Jasienia, relacja TU.

Sądząc po mapie, można było przypuszczać, że na te dwie "nowe" góry nie prowadzi żaden szlak, ale są drogi pozaszlakowe. W necie znalazłam jednak informację o nowej ścieżce przyrodniczej, która prowadzi właśnie tam ze Szczawy. Udało mi się zarezerwować fajny nocleg (w agroturystyce pełnej książek) tuż przy szlaku i z samego rana ruszyłam w drogę.












Jak to zwykle w przypadku ścieżek przyrodniczych, na drzewach trzeba było szukać kwadratów pomalowanych na dwa różne kolory (w tym biały) i przeciętych po przekątnej. O dziwo nie było wielkich problemów z oznakowaniem. Może tylko na tej pierwszej dużej polanie, służącej pewnie od czasu do czasu za magazyn dłużycy, ale nie były to duże wątpliwości. Trzeba iść w lewo.














Doszłam do pięknego przysiółka, poranne światło jeszcze dodawało mu malowniczości. To chyba Faronówki lub Kiczora.



















Jakimś cudem akurat ktoś wyjeżdżał samochodem (nie zazdroszczę mieszkańcom tylko drogi, zwłaszcza zimą..) z jednej z posesji i mogłam spytać o drogę, bo znaki poznikały. Podobno z powodu wyciętych drzew. Trzeba było iść dalej drogą i potem iść w kierunku ostatniego gospodarstwa pod lasem właśnie w ten las. Tak też zrobiłam.















Tutaj to ostatnie gospodarstwo. Wyleciały psy, ale na szczęście tylko mnie obszczekały.







Widok jak w Bieszczadach z dawnych czasów, przynajmniej tak je sobie wyobrażam;>  Wspaniałe miejsce.





Za gospodarstwem weszłam w las na stokach Kiczory Kamienieckiej i dość szybko zobaczyłam znowu czerwone kwadratowe znaki.






Na Kiczorze jest taka oto wieża, obok miejsce odpoczynku. Oczywiście wokół żywego ducha. Gorce tuż obok, podział na Beskid Wyspowy i Gorce na takim pograniczu jest przecież symboliczny, no a w Gorcach już są niedźwiedzie. Od czasu do czasu więc klaskałam. W Beskidzie Niskim i Sądeckim śpiewałam, co najwyraźniej bardzo skutecznie odstraszało nawet najtęższe niedźwiedzie;> Chodzi o to, żeby odpowiednio wcześnie dać im znać, ze ktoś nadchodzi, bo najgorzej to je zaskoczyć.











Kolejno las i polany, jak w drodze na Jasień.Widać, że to już jest inna okolica niż typowy Beskid Wyspowy.






Na tej polance można pobłądzić, trzeba ją przeciąć na ukos i tam są znaki.





Ścieżka przyrodnicza trawestuje zbocza Wielkiego Wierchu, można też pozaszlakowo podejść bliżej szczytu przez takie jagodowiska.





Pokręcone buki, już bardzo blisko malowniczego przysiółka Polanki.




Są Polanki. Podczas wojny było tam tak zwane zrzutowisko Armii Krajowej, szczegóły TU.









Za Polankami znów kłopoty z oznakowaniem. Długo nie miałam pewności czy dobrze idę, w końcu postanowiłam iść po prostu w dół, aż dojdę z powrotem do Szczawy.

















Znaki znalazły się, trzeba było zejść z asfaltówki w prawo i iść zarośniętą ścieżynką pełną powalonych drzew.






W Szczawie zastanawiałam się, czy iść jeszcze na Zbludzkie Wierchy, ale jednak odpuściłam i zostawiłam to sobie na następny raz. Poszłam do agroturystyki, gdzie nocowałam i gdzie rano zostało autko. Idzie się wzdłuż potoku Głębieniec.









Latem podczas powodzi potok podmył drogę. W drugiej połowie października wciąż nie było to naprawione, a miejsce, gdzie normalnie jeżdżą autka i gdzie ja też musiałam przejechać, nie jest nawet dobrze zabezpieczone. Ciekawe czy ktoś jadąc w nocy wpadł kiedyś w tę dziurę, mam nadzieję że nie.






Było jeszcze wcześnie, nawet przed południem, więc postanowiłam kontynuować wycieczkę. Podjechałam do wsi Niedźwiedź i Poręba, które już dwa razy zwiedzałam, relacje TU i TU. Tym razem najpierw zerknęłam na cmentarz, a potem podeszłam kawałek do góry ścieżką przyrodniczą z okolic parku w Porębie. Na cmentarzu nie było wiele starych grobów, ale jedno miejsce przykuwało uwagę, z takim drzewem wyrastającym z przedwojennego grobu:








W Porębie Wielkiej zaparkowałam przy dyrekcji Gorczańskiego Parku Narodowego i poszłam według zielonych znaków ścieżki przyrodniczej "Góra Chabówka", początkowo tak jak wcześniej na Potaczkową. 












Ścieżka kluczy po prawej, a potem po lewej stronie zielonego szlaku. W końcu prowadzi zakosami pod górkę z lewej.



To nie na samej ścieżce, ale tuż przy niej. Wyszłam na polanę na grzbiecie góry blisko Potaczkowej.










Zrobiłam sobie postój czytelniczy w kopie siana z takim widokiem:




Potem wróciłam na ścieżkę, która jeszcze innymi zakosami prowadziła już w dół do parku.









c.d.n.

2 komentarze:

  1. Piękne, naturalne zdjęcia: patrząc, w jakimś sensie jest się tam. Dziękuję za wycieczkę.:)
    Adam, miłośnik Beskidów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do potoku Głebieniec...jeszcze nikt tam nie wpadł,na szczescie....:-)

    OdpowiedzUsuń