środa, 4 kwietnia 2018

Puszcza Białowieska, podlaskie cmentarze i inne miejsca część 19

W tym odcinku pokażę leśną wycieczkę po Puszczy Białowieskiej trasą: Białowieża Towarowa (Restauracja Carska i okolice) - szlak czerwony - szlak niebieski - obóz powstańców - dalej niebieskim do żółtego - Miejsce Mocy - torami puszczańskiej kolejki z powrotem do Białowieży Towarowej.



 


To była moja druga, tym razem niedzielna leśna wyprawa podczas marcowej minitrasy. Wystartowałam rano ze stacji Białowieża Towarowa. To tuż obok Restauracji Carskiej. Są tam zabytkowe pociągi, drezyny, można zaparkować nie tylko pod samą restauracją (tam rano nie chciałam, żeby potem nie zawalać miejsca klientom), ale i kawałeczek dalej, przy pociągach. W niedzielny poranek mimo wczesnej pory upolowałam ostatnie miejsce. Możliwe, że to pozajmowali goście apartamentów przy Carskiej. W restauracji byłam raz chyba ze dwa lata temu, jest pysznie i elegancko - dla mnie jednorazowe "szaleństwo" nieco ponad stan;> Mimo elegancji jest tam tak miło, że nawet w turystycznym wydaniu człowiek nie czuje się jak żul, który zabłądził, serio:> Tym razem jednak zaparkowałam tylko autko i ruszyłam w kierunku szlaku czerwonego.








Czerwony szlak nazywa się "Miejscami pamięci narodowej". Gdy startuje się z Białowieży Towarowej, dochodzi się nim do miejsca straceń z pomnikiem, to na styku ze szlakiem niebieskim. Właśnie tam pomału się kierowałam.







Ładne poranne światło, las, cisza i spokój, poza mną oczywiście żywej duszy. Czyli wszystko gra:>




















Szlak prowadzi przez bagienne tereny.













Dochodzi się do polany z drzewami owocowymi i kopą siana dla żubrów. Nawet nie wiedziałam, że drzewa owocowe są też specjalnie sadzone w lasach z myślą o zwierzętach. Dotychczas spotkałam się tylko z tego typu pozostałościami po dawnych wsiach. Owocowe drzewa rosną też przy Miejscu Mocy, tam podobno świadczy to o tym, że w XIX wieku były tam pastwiska.



Od tego miejsca droga prowadzi jakby małym wąwozem:




Gdy dochodzi się do połączenia szlaków czerwonego i niebieskiego, warto pójść kawałeczek na północ niebieskim. Szybko dochodzi się do drogowskazu kierującego na prawo, jest tam pomnik mieszkańców okolicy zamordowanych podczas II wojny światowej.




Spodziewałam się małego pomnika, jak to często bywa, a tymczasem miejsce okazało się duże. To dawna żwirownia. Nawiasem mówiąc, na zielonym szlaku natknęłam się na podobny dół, może to też dawna żwirownia.

"Niemcy dokonali tutaj w latach 1941-1943 mordu na 486 Polakach, Białorusinach, Rosjanach i Żydach z Białowieży i okolic. Żydów rozstrzelano w dniu 10 sierpnia 1941 roku, było ich 77 osób – sami chłopcy i mężczyźni w wieku od 16 do 45 lat, wyselekcjonowani spośród aresztowanej dzień wcześniej żydowskiej społeczności Białowieży. Starszych wiekiem mężczyzn, kobiety i dzieci żydowskie hitlerowcy odprawili do Prużan (dzisiaj na terenie Republiki Białoruś)."
http://www.encyklopedia.puszcza-bialowieska.eu




Wróciłam do skrzyżowania szlaków i poszłam tym niebieskim.




Za tą amboną i jeszcze przed przecięciem z drogą 689 szlak wygląda jak pobojowisko, jak po przejściu trąby powietrznej. Wszędzie powycinane drzewa, kawałek dalej sterty bali do wywiezienia. Pewnie do niedawna trasa była zamknięta, ja już uniknęłam niespodzianki. Widok jest niepokojący.




Uzasadnienie wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej było takie, że martwe świerki zaatakowane przez kornika zagrażają bezpieczeństwu ludzi, którym mogą spaść na głowę. Nie jestem żadnym ekspertem, ale czy to nie dziwne, że stały tyle lat, aż tu nagle zaczęły stanowić zagrożenie? Wcześniej nikt nawet nie wieszał tabliczek z ostrzeżeniami. Wydaje mi się to po prostu bardzo dziwne.






Jeszcze przed przecięciem niebieskiego z szosą widać stare podkłady kolejowe, omszałe i drewniane. Podobne można znaleźć w niektórych miejscach Puszczy Kampinoskiej.



Szlak przecina drogę 689, podobnie jak dawne tory:




Mały kawałek od tego miejsca szlak prowadzi już widocznym, ubitym białowieskim duktem. Wszystko jest jasne, wiadomo gdzie iść. Droga jest prosta.







Z bocznej ścieżki wyszedł nagle ktoś i zamieniłam z nim parę miłych słów. Jak się okazało, to fotograf przyrody Andrzej Blacha, którego pozdrawiam, jeśli to czyta:>







Doszłam do skrzyżowania z krótkim, bocznym szlakiem czarnym, prowadzącym na południe do tak zwanego obozu powstańców, będącego celem tej wycieczki. Zrobiło się bardziej dziko.









Kawałek za tym bagnem szlak zakręcał w lewo i szybko dochodziło się do skromnego pomnika w kompletnej głuszy. To zawsze robi na mnie wrażenie, tego typu pamiątki w takich ostępach. Pomnik upamiętnia obóz i mogiły powstańców styczniowych z 1863 i 1864 roku. Informacje o powstaniu styczniowym w puszczy można znaleźć m.in. TU.









Wróciłam do niebieskiego tą samą drogą:






Niebieski zaprowadził mnie do przecięcia z żółtym. Szłam tamtędy ostatniej jesieni pod Podcerkwy od Miejsca Mocy, relacja TU.







Na żółtym kolejne pobojowisko. Niestety, tak to wygląda niemal do samego Miejsca Mocy.


Nowe dojście. Z tego co pamiętam, stare było kawałek dalej. Teraz idzie się przez pobojowisko. Ścięte drzewa zostały na miejscu, nie wywieziono ich przynajmniej, ale to już nie jest to, co było.



Doszłam do miejsca wypoczynkowego przy Miejscu Mocy. Byłam już nieźle zmęczona. Pierwotny plan zakładał lekkie wydłużenie wycieczki, ale zdałam sobie sprawę z tego, że nawet jeśli teraz wybiorę najkrótszą trasę, będę szła ponad pięć godzin, czyli tak w sam raz jak na szybki marsz przez las. Potem będę już wykończona. Poleżałam chwilę na tych ławach i postanowiłam po krótkim pikniku wrócić nie szlakami i drogami, a po prostu torami kolejki puszczańskiej.


Póki co odwiedziłam Miejsce Mocy. Tu znajdujący się tuż przed nim tak zwany grób robotnika. Dokładny opis Miejsca Mocy zamieściłam w TYM odcinku.





Obok grobu robotnika są pościnane drzewa, w samym Miejscu Mocy już na szczęście nie:










Wróciłam do miejsca piknikowego, a potem weszłam na nasyp kolejowy, który jest tuż obok:



O dziwo, szybko usłyszałam sygnał kolejowy, jakby jechał pociąg:> Przez mój słaby wzrok dopiero po pewnym czasie zorientowałam się, że to drezyna. Ludzie jadący nią machali mi, gdy widzieli, że robię zdjęcia.


Potem były już tylko tory przez parę kilometrów. Raz na jednym przejeździe jakieś może sto metrów przed sobą zobaczyłam zatrzymujący się parkowy (a może to była straż graniczna?) samochód i już się martwiłam, że ktoś się do mnie przyczepi. Może nie wolno chodzić torami? Ale popatrzyli na mnie, pewnie przez lornetkę, i pojechali dalej.






Peron we wsi Grudki to już miejsce opuszczone, jak się okazało:



Posiedziałam chwilę na tym murku i ruszyłam dalej. Kawałek dalej tory przecinały szosę i widać było małą wieś Grudki:


Potem tory znów biegły przez kompletną głuszę, przez bagna. O dziwo, w pewnym momencie na tory z boku wyszedł kolejny fotograf, tym razem jakiś Anglik:> Też zamieniłam z nim parę słów. Poza nimi nie spotkałam nikogo.




Łąki prześwitujące przez las już na wysokości Białowieży. Byłam już bardzo zmęczona i nie pogardziłabym drezyną, ale nic nie jechało:>





No i widać cywilizację:>






Doszłam w ten sposób do samej Białowieży Towarowej, gdzie czekało autko.



Restauracja Carska:


Jadąc przez Białowieżę, zauważyłam jeszcze jedno miejsce z pomnikiem wojennym:






c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz