Kolejny dzień wrześniowej trasy w Beskidy, znowu mgła rano:> Ruszyłam jak zwykle koło szóstej z Myślenic. Autko zostało pod hotelem, na szczęście znajdującym się akurat blisko zielonego szlaku. Prowadził on najpierw wzdłuż Raby przez park - zresztą park w Myślenicach jest fajny! Po wycieczce w sam raz na to, żeby przysiąść i poczytać, no może pomijając weekendy, gdy jest za dużo ludzi.
Znaki kazały zejść z wygodnej drogi i wejść w krzaczory i las, żeby znowu piąć się pod górę:>
A tam mglisty las:
Sterta kamieni w pobliżu częściowo opuszczonego przysiółka:
No i zaczęło się wychodzenie ponad mgłę, a słońce było jeszcze wystarczająco nisko, żeby dawało ładne efekty, które starałam się w miarę swoich skromnych możliwości uwiecznić:>
No i doszłam w ten sposób do wyciągu narciarskiego i na górę Chełm.
Na łące na górze Chełm widok na chmury z góry:
Barek jeszcze nieczynny, ale zrobiłam sobie mały postój przy zabudowaniach wyciągu.
Potem dalej w drogę asfaltówką, raz w słońcu, raz w totalnej mgle:
Co jakiś czas pokazywało się zza mgły niebieskie niebo, musiałam być jakoś na granicy jednego i drugiego bo tak to się zmieniało. Tu widoczna przez chwilę cała wieża obserwacyjna:
Zaznaczone na mapie "nieczynne obserwatorium". Mało o nim informacji, podobno miał to być prywatny obiekt popularyzujący astronomię.
W kompletnej mgle weszłam do wioski, to chyba Litwowo i Mirkówka.
Za wsią trzeba było znów wejść w mglisty las:
A przy tej kapliczce w lewo zwrot. Zgodnie z moim planem chciałam przejść do szlaku niebieskiego, początkowo idąc się według znaków czerwonych.
No i zaczęło się błądzenie. Dziwnie późno;> Miałam szlakiem rowerowym dojść do niebieskich znaków, ale gdzie te znaki? Wszystko mi się pokręciło. Przeszłam przez pole, czyjeś podwórko z Małym Fiatem, krzaczory, maliny i nie wiadomo przez co jeszcze. Potem okazało się, że całkowicie pomieszały mi się kierunki i trzeba wracać..
Święty obrazek wkomponowany w ogrodzenie domku letniskowego, nawiasem mówiąc:>
W końcu domyśliłam się, co robię źle. Szlak niebieski chyba już blisko..
Po drodze spotkałam leśny zydelek, w sam raz na postój:>
I kolejny:
No i w końcu doszłam do niebieskiego szlaku. Już w pełnym słońcu pomału schodziłam do Myślenic.
Bardzo ciekawa, zapomniana kapliczka:
Przez ostre światło i odbijające się w szkle otoczenie trudno było jakoś uwiecznić podniszczone figury, ale chyba widać co trzeba:
Doszłam do Myślenic i zaczęłam szukać znów znaków czerwonych, żeby kawałeczek na koniec podejść do zaznaczonych na mapie "ruin strażnicy". Idzie się wąską ścieżką pod górkę.
Oto i ruiny, to XIII-wieczna baszta wysadzona w powietrze w XV wieku i już nigdy nie odbudowana:
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz