poniedziałek, 26 listopada 2018

Beskid Wyspowy i okolice, część 47

Moja druga wycieczka na Lubogoszcz, tym razem innymi szlakami niż wiosną, czyli od Mszany Dolnej zielonym, a potem powrót w to samo miejsce czerwonym.






Pierwszy raz weszłam na Lubogoszcz w maju szlakiem czarnym od Mszany. Wtedy zeszłam czerwonym do Kasiny, była piękna mgła, relacja TU. Ale na tę górę prowadzą cztery różne szlaki, więc w październiku postanowiłam zwiedzić jeszcze te dwa pozostałe, czyli czerwony i zielony od Mszany. Autko zostało pod starszym kościołem na tyłach rynku - jak się okazało, poza miejscami parkingowymi na samym rynku jest jeszcze całkiem spory parking za budynkiem tuż obok. Poszłam według znaków zielonych w stronę Lubogoszczy, zastanawiając się, czy za parę chwil nie będę musiała zawracać, bo coś mi się wtedy porobiło z kolanem i bolało przy każdym kroku mimo bandażu elastycznego. Na szczęście potem się to rozchodziło i właściwie tylko ten jeden dzień był pod tym względem trudniejszy.










Widoki na Lubogoszcz i Szczebel przy wschodzie słońca.










Inne strony świata też dawały radę, gdy już się wyszło wyżej;>
















 











Pierwszy mały odpoczynek zrobiłam na łące przy ostatnich domach, tuż przed wejściem szlaku w las.










A po wejściu szlaku w las od razu zaczęły się kłopoty orientacyjne. Spora przestrzeń na pościnane drzewa za szlabanem, a za nią kilka dróg . Poszłam jedną z nich, jak się okazało nie tą właściwą.




Zawróciłam i weszłam na kolejną odnogę, tym razem właściwą. Akurat na jej początku leżał jakiś kij, który zaczął częściowo zastępować mi kontuzjowaną prawą nogę i towarzyszył mi do końca dnia.



























Na szczycie Lubogoszczy mimo słonecznej niedzieli byłam całkiem sama przez godzinę.









No i ruszyłam szlakiem czerwonym w stronę Mszany, cały czas przez las.

































Szlak wyszedł na łąkę:











Przy polnej drodze znalazła się ławka i kopa siana, w sam raz na postój czytelniczy.


No a potem polami do Mszany:





Miniwąwóz na ostatniej prostej przed asfaltem:






Doszłam do autka, a ponieważ godzina była jeszcze młoda, postanowiłam podjechać do wsi Niedźwiedź i Poręba na rekonesans parkingowy. Kolejnego dnia planowałam zacząć tam wycieczkę. Okolica okazała się rewelacyjna. Lubię parki podworskie, a w Porębie, tuż obok dyrekcji Gorczańskiego Parku Narodowego (bo to już "pogranicze" Gorców), dokładnie taki jest i to spory. W niedzielne popołudnie dość szybko trzeba było się ewakuować z powodu hałaśliwych ludzi, ale w dzień powszedni innym razem dość długo tam posiedziałam z książką. Ten budynek tutaj to ośrodek edukacji przyrodniczej i biblioteka.


















c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz